Według relacji świadka, jeden z policjantów kolanem przyciskał młodego mężczyznę do ziemi. To wszystko zaczęło się od obywatelskiego zatrzymania w związku z podejrzeniem kradzieży samochodu.
Do tragedii doszło w nocy z soboty na niedzielę przy skrzyżowaniu ulic Grabiszyńskiej i Zaporoskiej we Wrocławiu niedaleko klubu Firlej. Na monitoringu klubowym widać szarpiących się mężczyzn. Do przepychanki dochodzi o godzinie 2.49 na chodniku, potem wybiegli na ulicę, między poruszające się samochodu, które musiały się zatrzymać.
Z zeznań świadków wynika, że gdy ok 30-letni mężczyzna próbował włamać się do samochodu, został zatrzymany przez trzech mężczyzn, to oni wezwali policję. Dwóch trzymało podejrzanego za ręce i jeden za nogi. Dzielni obywatele nic nie robili zatrzymanemu ani go nie bili, ani nie wykręcali kończyn.
Karetka dojechała na miejsce pierwsza, lecz ratownicy stanęli obok i nie udzielili żadnej pomocy. Z karetki wyszło trzech ratowników, którzy nie zbadali zatrzymanego mężczyzny. Stanęli i czekali kilka metrów dalej.
Po chwili dojechał na miejsce nieoznakowany radiowóz, który zatrzymał się za karetką. Wysiadła z niego dwójką mężczyzn ubrana po cywilnemu. Według światków policjanci skuli mężczyznę kajdankami, przewrócili na brzuch i dociskali kolanem – poradnik dla funkcjonariuszy uznaję tą metod za niedozwoloną.
Świadkowie mówili o próbie dowiedzenia się przez policjantów imienia zatrzymanego. Jego odpowiedź była niezrozumiała. Świadek Anna Trojanowska po dwukrotnym zapytaniu medyka o to czy to bezpieczne, usłyszała odpowiedź, że tak. Po chwili skuty mężczyzna stracił przytomność, a po kilkunastu sekundach i funkcje życiowe.
Jeden z policjantów według świadka powiedział, że ,,Będzie jak z Igorem”.
Ratownicy podłączyli mu do palca pulsoksymetr i po chwili zaczęli reanimacje. W trakcie akcji ratunkowej przyjechał na miejsce tym razem umundurowany policjant, który zaczął spisywać dane światków. Po chwili ratownicy zabrali mężczyznę do szpitala.
Prokuratura poinformowała o tym, że mężczyzna zmarł ok. godziny po przywiezieniu do szpitala.
Rzecznik wrocławskiej prokuratury podkreślił, że póki co śmierć mężczyzny jest nie znana. Również nie są znane dane mężczyzny.