Rosja pomimo nałożonych sankcji nie straciła za wiele dochodu ze sprzedaży surowców. Na szczycie G7 może się to zmienić. Amerykanie mają plan i będą naciskać na ograniczenie ceny rosyjskiej ropy.
Grupa G7 to grupa siedmiu najważniejszych na świecie państw pod względem gospodarczym. Składa się ze Stanów Zjednoczonych, Francji, Japonii, Kanady, Niemców, Wielkiej Brytanii oraz Włoch.
Kto traci więcej?
Biden znalazł się w pułapce, podobnie jak inni szefowie zachodnich rządów: sankcje przeciwko Rosji coraz bardziej uderzają także w ich własne kraje z powodu rosnących cen energii. Tymczasem agresor, Władimir Putin, zarabia na boomie cen ropy – pisze ,,Spiegel”
Do takiej sytuacji nie miało dojść. Stany Zjednoczone mówiły, że sankcje są projektowane tak, aby uderzyć w gospodarkę Rosji, nie na odwrót. Teraz jednaj już po czterech miesiącach od początku wojny powstają wątpliwości czy to się w ogóle uda.
Antyrosyjski kartel
Rozwiązaniem miałoby być nałożenie pułapu cenowego na ropę z Rosji oraz stworzenie antyrosyjskiego kartelu nabywców. Jest to propozycja szefowej resortu USA, Janet Yellen. Dodała również, że rząd bardzo aktywnie pracuje nad wprowadzeniem tego rozwiązania. Miałoby się to odbyć podczas spotkania G7 w najbliższy weekend w niemieckim mieście Elmau. Celem jest zabezpieczenie dostaw rosyjskiej ropy na rynki światowe i uniknięcie dalszego wzrostu cen, przy jednoczesnym zmniejszeniu dochodów Putina – uświadamia Yellen.
Obecnie zakaz importu uchwalony przez UE, przynosi efekt odwrotny do zamierzonego. Putin nadal sprzedaję swoją ropę, ale z rabatem do Indii i Chin. Powoduje to wzmocnienie przez Unię Europejską azjatyckiej konkurencji. Dodatkowo nie uderza agresora w Moskwie. Jet to taki strzał w stopę Europy. Cel jest szlachetny, lecz niestety niekorzystny.
Plan Yellen zakłada, że Europejczycy i Amerykanie w przyszłości mogli by płacić za rosyjską ropę tylko 50 proc. aktualnej ceny baryłki ropy Brent lub stałą cenę 50 dolarów za 159-litrową. Zależało by to od tego co jest tańsze. Prawdopodobnie Japonia i Korea Południowa od razu by się przyłączyły do takiej kontroli cen. Reakcją Chin i Indii byłoby prawdopodobnie płacenie 51 proc. Przewagą Europy jest to, że dostawa zajmuje do niej dwa tygodnie. Dostawa do Indii trwa, aż dwa miesiące. Zmusza to Putina do sprzedaży do Europy.
To ma sens?
Według Pierre Andurand, specjalisty od handlu energią jak najbardziej ma. Nie przychodzą mi do głowy żadne wady. Dlaczego Chiny i Indie miały by walczyć o droższe zakupy? Uwielbiają okazje.