Od lat Ukraina nazywana jest spichlerzem Europy, ale nie tylko, bo zboże eksportowano także poza nasz kontynent.
Na Ukrainie uprawiono przede wszystkim kukurydzę, pszenicę i jęczmień. Właśnie ta produkcja nastawiona była przede wszystkim na eksport. Teraz niemal cały świat odczuje skutki wojny. Musimy się liczyć z kryzysem żywnościowym.
W 2019 roku Ukraina była jednym z największych światowych eksporterów zbóż. Jeśli chodzi o kukurydzę, zajmowała czwarte miejsce. Co do pszenicy i jęczmienia – piąte.
Wojna nie tylko w wielu częściach Ukrainy wstrzymała prace na polach, ale też doszło do zniszczeń infrastruktury rolniczej i samych płodów rolnych – Rosjanie palili przecież także magazyny z żywnością.
Kolejną kwestią są utrudnienia w transporcie. Ukraiński minister rolnictwa Mykoła Solski poinformował, że na Ukrainie nadal są zasoby, których nie można wywieźć z uwagi na działania wojenne:
Nie wywieźliśmy jeszcze 5 mln ton pszenicy, które planowaliśmy wywieźć. Chcieliśmy wywieźć co najmniej 10-15 mln ton pszenicy z tych zbiorów. Na następny rok nie zdołamy zasiać w takiej skali, w jakiej chcieliśmy. Odczują to wszystkie rynki.
Dodał też, że Europa ale też kraje Północnej Afryki, Azji południowo-wschodniej czy państwa arabskie kryzys żywnościowy mogą odczuć już w lipcu tego roku.
Pamiętać też trzeba, że zboża to nie tylko surowiec potrzebny do produkcji mąki i pieczywa, ale też pasza dla zwierząt. Tak więc braki zboża odbiją się na różnych gałęziach rolnictwa, a finalnie na każdym z nas.
Nawiązując do tej sytuacji, Ukraiński rząd zaapelował też, by utworzyć korytarz transportowy w Odessie. Tak by Ukraina mogła eksportować te produkty, które jeszcze mają w zapasie lub te, która uda im się wytworzyć.
źródło: farmer.pl