Polityka historyczna może być dziś bardzo groźnym narzędziem, pomagającym skutecznie prowadzić realną politykę. Przeinaczania, przemilczenia i swoiste „narodowe” interpretacje historii są orężem wspomagającym polityków, którzy za wszelką cenę chcą zrealizować swoje cele. Piastując funkcję polityka taktownym jest zważanie na uczucia sąsiedzkich narodów. Niestety, dzisiejsi politycy europejscy coraz mniej pamiętają o historii lub odbierają ją po swojemu.
Ostatnio wiceszefowa Parlamentu Europejskiego Katarina Barley – Niemka i socjalistka – powiedziała w wywiadzie, że tylko „zagłodzenie finansowe” rządów Węgier i Polski może przemówić nam do rozsądku w kwestii praworządności. Wypowiedź Katariny Barley padła akurat niemal w 81. rocznicę rozstrzelania (w imię niemieckiej praworządności) 39 obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku. 5 października 1939 r. odbyła się także bitwa pod Kockiem. Wygrana bitwa przegranej kampanii…
9 września 1939 r. utalentowany generał Franciszek Kleeberg, szef Dowództwa Okręgu Korpusu nr IX w Brześciu nad Bugiem, otrzymał rozkaz tworzenia improwizowanych oddziałów do obrony Polesia przed nacierającymi (m.in. z Prus Wschodnich) Niemcami. Zadaniem generała było zorganizowanie polskiej obrony, która pokrzyżowałaby niemieckie plany obejścia wojsk polskich od wschodu. Rozkazem Naczelnego Wodza Edwarda Rydza-Śmigłego generał Kleeberg, tworząc SGO „Polesie”, miał zorganizować obronę na linii Brześć-Pińsk. Polskie dowództwo chciało w ten sposób uchronić walczące wojsko przed ciosem w plecy ze strony Niemców. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że cios w plecy zada krwawiącej Polsce, 17 września, Armia Czerwona.
Zgodnie z rozkazami dowództwa gen. Kleeberg podjął się improwizowanej obrony Polesia. Siły, którymi dowodził generał, miały ubezpieczać ok. 250 km odcinek frontu od Brześcia przez Pińsk aż do granicy z ZSRR. Swój sztab Kleeberg zainstalował 13 września w Pińsku, gdzie od 9 września przebywał już ze swoją kwaterą Naczelny Wódz.
Kleeberg szybko zajął się organizacją nowego związku taktycznego. Do SGO „Polesie” wcielił żołnierzy flotylli rzecznej (której statki zostały zatopione), żołnierzy twierdzy brzeskiej oraz resztki oddziałów KOP i Wojska Polskiego ze zgrupowań „Kobryń”, „Jasiołda” i „Drohiczyn”, którym udało się dotrzeć na Polesie. Dzień po ataku Armii Czerwonej na Kresy II RP z Pińska odleciały do Rumunii trzy bombowce „Łoś” z polskimi notablami. Wśród uciekających nie było gen. Kleeberga, mimo iż komendant pińskiego lotniska złożył mu ofertę ewakuacji. Generał odmówił słowami:
„Wojna jest przegrana. Ale honor żołnierza nie jest przegrany. Mam żołnierzy pod swoją komendą. Nie opuszczę ich”.
Gen. Kleeberg od samego początkowo zdecydował o kontynuacji walki z dwoma agresorami. 17 września wydał rozkaz następującej treści: „Bronić się na błotach poleskich, wykorzystując wszystkie przeszkody wodne”. 17 września jeszcze nie znał dwuznacznego rozkazu Naczelnego Wodza: Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony lub próby rozbrojenia oddziałów. Zadanie Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami – bez zmian. Miasta do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii.
Rozkaz Rydza-Śmigłego dotarł do gen. Kleeberga 18 września. Dalszą dyrektywą Naczelnego Wodza był rozkaz o wycofywaniu się na Przedmoście Rumuńskie – i w zasadzie ów rozkaz był wszystkim, co po Naczelnym Wodzu zostało. Sam Śmigły-Rydz już 17 września opuścił swoje wojska uciekając do Rumunii. Siły Kleeberga osłaniały wycofujące się wojska polskie, a sam generał, zgodnie z rozkazem, także zamierzał wycofać się do Rumunii przez Kowel. Niestety odwrót Kleeberczyków uniemożliwiły wojska sowieckie, które 22 września zajęły Kowel i nie zgodziły się na ich przepuszczenie. Kleeberg nie zamierzał się jednak poddawać. Ciężką sytuację swoich wojsk skwitował słowami:
„Co powie naród, jeśli w walce z takim wrogiem i o taką sprawę armia polska zaprzestanie oporu, nie wyczerpawszy wszystkich możliwości?”.
Po czym szybko podjął decyzję o marszu w kierunku walczącej Warszawy. Co więcej instruował swoich żołnierzy, by ci atakowali Niemców: „Celem akcji jest ciągłe i systematyczne nękanie oddziałów niemieckich znajdujących się w rejonie Brześć i Kobryń przez ostrzeliwanie pojedynczych żołnierzy, napadanie na transporty żywności, amunicji itd.”.
Maszerując, w walkach, w kierunku Warszawy, żołnierze Kleeberga widzieli łuny płonących wsi palonych przez komunistyczne bandy i nacjonalistów ukraińskich. Po przekroczeniu linii Bugu i wkroczeniu do Włodawy Kleeberg otrzymał od dowódcy Armii „Warszawa” gen. Juliusza Rómmla depesze o kapitulacji stolicy (28 września). Kleeberg zwołał wtedy zebranie wyższych dowódców informując ich o kapitulacji miasta. Wtedy też generałowi zaproponowano objęcie stanowiska Naczelnego Wodza, na co się nie zgodził. Dalsza walka wydawała się bezcelowa, jednak generał myślał inaczej: „To nie jest jakaś desperacka decyzja, ona ma sens polityczny. Trzeba przedłużać tę wojnę. Demonstrować światu, że Hitler nie podbił Polski w osiemnaście dni, jak się chełpi. […] Myślałem o Puszczy Solskiej na południe od Lublina. Ale w Lublinie Sowieci, z którymi nie chcę się bić. Więc pozostają Góry Świętokrzyskie”.
Kleeberg postanowił maszerować na Dęblin i Stawy, gdzie znajdowały się składy amunicji, by po ich zdobyciu dalej prowadzić walkę. Podczas marszu w kierunku na Dęblin i Kock SGO „Polesie” natrafiła na wojska sowieckie, pokonując je najpierw pod wsią Jabłoń, a następnie pod Milanowem (29-30 września). 1 października sztab SGO „Polesie” zainstalował się w Serokomli, a polskie oddziały zajęły pozycje w rejonie Sukowa, Radzynia i Kocka. Już następnego dnia wobec rozpoznania pozycji niemieckich Kleeberczycy zaczęli nacierać na wroga.
Ostatnia bitwa kampanii 1939 r. rozegrała się w dniach 2-5 października w rejonie wielu miejscowości; poza obszarem Kocka walki toczyły się m.in. pod Serokomlą, Krzywdą, Wojcieszkowem, Adamowem, Radoryżem Kościelnym, Helenowem i Wolą Gułowską. Przez cztery dni SGO „Polesie” nie tylko skutecznie odpierała, ale i atakowała siły niemieckie złożone z 13 Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej dowodzonej przez gen. Paula von Otto oraz 29 Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej gen. Joachima von Lemelsena (przybyła w rejon bitwy 4 października). Obie nieprzyjacielskie dywizje walczyły w składzie XIV Korpusu Zmotoryzowanego gen. Gustava von Wietersheima.
5 października atakujący na bagnety Polacy praktycznie rozbili niemiecką 29. DP Zmot. Niestety, meldunek kwatermistrza mjra Stawiarskiego o stanie amunicji ostudził radość zwycięstwa: 20 pocisków, zero amunicji do karabinów i brak środków opatrunkowych. Najgorzej kapitulować przed pobitym nieprzyjacielem. We wsi Hordzieżka, w chłopskiej chałupie gen. Kleeberg ze łzami w oczach podjął decyzję o kapitulacji.
„Nic sobie nie mamy do zarzucenia. Zachowaliśmy honor żołnierski do końca. Kiedyś, gdy Ojczyzna zażąda od nas rachunku, będziemy mogli odpowiedzieć na każde pytanie”.
W rozkazie do żołnierzy napisał natomiast: „Przywilejem dowódcy jest brać odpowiedzialność na siebie. Dziś biorę ją w tej najcięższej chwili – każąc zaprzestać dalszej bezcelowej walki, by nie przelewać krwi żołnierskiej nadaremnie. Dziękuję Wam za Wasze męstwo i Waszą karność – wiem, że staniecie, gdy będzie trzeba. Jeszcze Polska nie zginęła. I nie zginie!”
Po kapitulacji SGO „Polesie” gen. Kleeberg został wywieziony do obozu jenieckiego (Oflag IV B) w twierdzy Königstein w Saksonii. Schorowany dowódca zmarł w Weisser Hirsch pod Dreznem 5 kwietnia 1941 r. i został pochowany na drezdeńskim cmentarzu wojskowym Neustadt. W 1969 r. szczątki bohaterskiego dowódcy zostały przewiezione do Polski i spoczęły w Kocku, pośród żołnierzy poległych w ostatniej bitwie kampanii 1939.
4 października 2020 r. w Kocku odbyły się oficjalne uroczystości, podczas których sztandar otrzymała 19 Lubelska Brygada Zmechanizowana im. gen. dyw. Franciszka Kleeberga.