1 lutego 1798 r. Stanisław August Poniatowski, przebywający na wygnaniu w Petersburgu, wkrótce po spotkaniu z carem Pawłem I zapowiedział swojemu dworowi rychły powrót do Warszawy i odbudowę utraconej polskiej państwowości. Król był wyraźnie podekscytowany i tryskał energią po niedawnej wizycie imperatora w Pałacu Marmurowym, swojej petersburskiej siedzibie. Otoczenie Poniatowskiego, przyzwyczajone od dłuższego czasu do posępnych nastrojów monarchy, z pewnością było mocno zdziwione takimi wieściami, co więcej, niecodzienne zachowanie monarchy zdawało się potwierdzać ich prawdziwość. Dworzanie Poniatowskiego musieli się zastanawiać, o czym król rozmawiał z władcą Rosji i dlaczego ta ponad dwugodzinna rozmowa odbywała się przy zamkniętych drzwiach. Jakie tematy poruszali? Tego, zwłaszcza w świetle późniejszych wydarzeń, możemy się jedynie domyślać.
W Petersburgu przebywał wtedy poseł pruski markiz Girolamo Lucchesini. Był on doskonale poinformowany o nastrojach panujących na carskim dworze. Wiedział, jaką estymą Paweł I darzy polskiego monarchę. Lucchesini miał też kilku donosicieli na dworze Poniatowskiego. Wśród nich sekretarza naszego monarchy, niejakiego Friese. To właśnie Friese miał poinformować pruskiego ambasadora o tajemniczej rozmowie cara z Poniatowskim i, o zgrozo, o szczerej radości polskiego króla po serdecznym pożegnaniu z Pawłem I. Czy król Prus Fryderyk I Wielki dowiedział się o spotkaniu Pawła I z Poniatowskim? Z pewnością tak.
11 lutego 1798 r. Poniatowski wcześnie rano zwyczajowo wypił zwyczajową filiżankę bulionu. Nie minęło wiele czasu, gdy król podczas czytania poczty poczuł się źle. Wkrótce nieoczekiwanie zasłabł.
Pośpiesznie wezwany medyk nie był już w stanie pomóc Stanisławowi Augustowi. Natychmiast goniec popędził na dwór cara Pawła, który niezwłocznie do Pałacu Marmurowego przybył wraz z synami: Aleksandrem i Konstantym.
Władcy Rosji nie było już jednak dane zamienić z Poniatowskim nawet słowa, król nadal był nieprzytomny. Następnego dnia o godzinie 8 rano ostatni władca Rzeczpospolitej Obojga Narodów zmarł nie odzyskawszy przytomności. Lekarz stwierdził wylew krwi do mózgu, ale już wtedy dla wielu okoliczność śmierci Poniatowskiego była mocno podejrzana.
Pogrzeb, jaki 5 marca 1798 r. na rozkaz Pawła I wyprawiono polskiemu królowi, był na miarę… rosyjskich carów. Kondukt żałobny otwierali heroldowie niosący herby (sic!) Polski i Litwy, czyli składowych państwa, które w 1795 r. zostało wymazane z mapy Europy! Jeden z heroldów dzierżył też królewską laskę z orłem białym. Następnie na czele oddziału gwardzistów jechał sam car Wszechrusi, z obnażoną szpadą opuszczoną na znak żałoby. Królewskiej trumnie, ustawionej na katafalku ozdobionym królewską koroną, towarzyszyli najwyżsi dostojnicy carskiego dworu, nie wyłączając carskich ministrów. Na całej trasie orszaku pogrzebowego – od Pałacu Marmurowego aż po kościół św. Katarzyny car nakazał ustawić szpaler gwardzistów. W uroczystościach wzięło udział, bagatela, 12 tys. żołnierzy! W kościele św. Katarzyny, która była jedyną katolicką świątynią w Petersburgu, odprawiona została uroczysta msza, po czym trumnę złożono w kościelnej niszy, którą zamurowano.
Na rozkaz cara na nagrobku wyryto sentencję rozpoczynającą się od słów: „Stanisław II August / Król Polski, Wielki Książę Litewski / wymowny przykład zmienności doli”.
Mieszkańcy Petersburga, którzy tłumnie uczestniczyli w tej smutnej uroczystości, z pewnością nie mogli się nadziwić, dlaczego Paweł I żegna polskiego monarchę niczym rosyjskiego cara. Okoliczności śmierci Poniatowskiego, niezwykle uroczysty pogrzeb, wszystkie te wydarzenia przynosiły na myśl wiele pytań.
Car żegnał niezwykle uroczyście władcę nieistniejącego państwa, które w głównej mierze unicestwione zostało z inicjatywy jego matki, carycy Katarzyny II. Sam Paweł I niespełna rok przed pogrzebem Poniatowskiego, w styczniu 1797 r., przypieczętował los Rzeczypospolitej, podpisując traktat trzech czarnych orłów: Rosji, Prus i Austrii. Traktat ten przecież zobowiązywał sygnatariuszy do wymazania z historii Europy nawet imienia Polski! Tymczasem przed trumną Poniatowskiego heroldowie nieśli białego orła i litewską pogoń…
Aby odpowiedzieć na te pytania i zrozumieć motywy postępowania ówcześnie panujących, musimy przenieść się w czasie do początków panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego. Ten urodzony w 1732 r. w Wołczynie (obecnie Białoruś) monarcha, jako Stanisław Antoni Poniatowski herbu Ciołek, już z racji więzów krwi predystynowany był do ważnych funkcji w Rzeczypospolitej. „Famila” Czartoryskich dbała o swoje interesy w oparciu o carską Rosję i to pod parasolem Rosji zdobywała w Rzeczypospolitej coraz to większe wpływy, dbając przede wszystkim o interesy „swoich”. Rodzice Stasia: Stanisław Poniatowski (kasztelan krakowski) i Konstancja z Czartoryskich przykładali wielką wagę do wykształcenia i ogłady niezwykle słabowitego syna. Geneza późniejszego postępowania Poniatowskiego niewątpliwie tkwiła w jego podróży do Petersburga, gdzie w połowie 1755 r. trafił jako prywatny sekretarz brytyjskiego ambasadora Cherlesa Hanbury Williamsa.
Przystojny, inteligentny i żądny wrażeń Poniatowski zwrócił uwagę urodziwej i oczytanej księżniczki rodem ze Szczecina. Wkrótce młodzi zapałali do siebie uczuciem. Niebezpieczny romans rozwijał się w najlepsze, rozpalając uczucia przyszłego króla, tym bardziej że jak sam podkreślał, była to jego pierwsza kobieta. Sen z powiek zakochanemu Poniatowskiemu z pewnością spędzał fakt, iż piękna księżniczka była mężatką, na dodatek jej mężem był…wielki książę Piotr, przyszły car Rosji. Williams, chcąc uchronić Stanisława, odesłał go do Polski w połowie 1756 r. Poniatowski nie zamierzał jednak przerywać romansu, gdyż wrócił do Petersburga chroniony immunitetem dyplomatycznym jako poseł saski.
Owocem romansu Stanisława Antoniego Poniatowskiego i Katarzyny była córka Anna Piotrowna. Fakt ten na petersburskim dworze nie stanowił większej tajemnicy, tym bardziej że na igraszkach z polskim arystokratą nakrył swoją żonę car Piotr III! Wtedy przed gniewem zazdrosnego męża Katarzyny uratował Stanisława przebywający w Petersburgu Franciszek Ksawery Branicki.
Dziecko Katarzyny i Poniatowskiego nie dożyło drugiego roku. Dla zakochanego Stasia był to niewątpliwie cios. Poniatowski z pewnością był w Katarzynie bardzo zakochany. A ona? Wkrótce udowodni, że najważniejsze dla niej zawsze będą interesy Carskiej Rosji.
Jeszcze w 1762 r., przy pomocy carskich gwardzistów, których przyszła caryca potrafiła przeciągnąć na swoją stronę, Katarzyna przeprowadziła bezkrwawy zamach stanu, doprowadzając do uwięzienia własnego męża. Sama natychmiast ogłosiła się imperatorową Wszechrusi. Żyjący mąż w więzieniu, który na dodatek jest carem, z pewnością nie dawał spokoju Katarzynie, toteż nie dziwi zbytnio fakt, iż wkrótce Piotr III zmarł na „atak kolki hemoroidalnej”.
Póki co Katarzyna już w 1762 r. pokazała, że będzie władczynią bezwzględną, dążącą po trupach do celu. Jeszcze w 1762 r. pisała do Poniatowskiego, iż wysyła do Warszawy swojego posła Keyserllinga po to, aby pomógł uczynić go królem po śmierci Augusta III Sasa. Poniatowski zaślepiony miłością pisał listy, w których deklarował gorące uczucie i chęć powrotu do Petersburga. Na to jednak nie zgodziła się już caryca. Poniatowski miał realizować jej plan. Jak wiemy, Katarzyna słowa dotrzymała i pod rosyjskimi bagnetami Stanisław Antonii Poniatowski wybrany został na króla Rzeczypospolitej Obojga Narodów, stając się, jak historia pokaże, ostatnim królem mocarstwowego niegdyś państwa.
Nie miejsce tu na opisywanie rządów Stanisław Augusta Poniatowskiego, tym bardziej na jego ocenę. Warto jednak prześledzić jego drogę z Warszawy do Petersburga w ostatnich latach życia.
Po klęsce pod Maciejowicami i wzięciu do niewoli Tadeusza Kościuszki (10 października 1794 r.) naczelnikiem powstania zostaje Tomasz Wawrzecki. Wojska rosyjskie i pruskie oblegają Warszawę, w której wraz z dworem przebywa Stanisław August. 3 listopada ulubieniec carycy, Aleksander Suworow, dokonuje rzezi Pragi. Powstanie upada.
W Polsce Suworow konsekwentnie wykonywał rozkazy carycy: aresztowania, egzekucje i konfiskaty mienia. Król próbował wstawiać się za powstańcami, pisząc kolejne listy do Katarzyny. Oczywiście bezskutecznie. Co więcej, 5 stycznia 1795 r., na rozkaz carycy, król siłą został zmuszony do wyjazdu do Grodna. Mógł się wtedy bronić jedynie łzami i wymówkami, co jednak na carskich oficerach nie zrobiło większego wrażenia. Caryca upokorzyła swojego kochanka i majestat Rzeczypospolitej, czyniąc polskiego króla de facto swoim więźniem. Nie był to jednak koniec upokorzeń. 25 listopada 1795 r., w dzień, a jakże, św. Katarzyny, i w 31. rocznicę swojej koronacji, Stanisław August został zmuszony do podpisania „dobrowolnej” abdykacji, za co caryca zapewniła mu utrzymanie i pensję. Wielu historyków zgadza się w ocenie, iż odmowa „dobrowolnej” abdykacji mogła być poczytana jako protest króla i uratowanie honoru. Tak się jednak nie stało.
Tymczasem od 6 stycznia 1796 r. na Zamku Królewskim i w Łazienkach zaczęli panoszyć się Prusacy, którym w podziale łupów przypadła Warszawa (do roku 1807). Śmierć carycy w 1796 r. nagle odmieniło położenie Poniatowskiego. Paweł I, który swojej matki nienawidził, uwolnił Kościuszkę, Niemcewicza i innych przywódców insurekcji 1794 r. Zaprosił on też do Petersburga Stanisława Augusta. Oczywiście takiemu zaproszeniu król nie mógł odmówić… W petersburskim Pałacu Marmurowym monarcha zamieszkał w marcu 1797 r. Pałac ten stał się dla Poniatowskiego też rodzajem więzienia, tyle że w wykwintnej formie. Król ustawicznie zapraszany był do uczestnictwa w uciążliwych dla starszego człowieka, carskich balach, ucztach i zabawach. Czyżby polski monarcha przydawał splendoru carowi Pawłowi I? Z pewnością tak, choć petersburska ulica szeptała, że nie tylko o to chodziło…
Zastanawiające jest, jak na rosyjskiego cara, uwolnienie przywódców insurekcji, w tym Tadeusza Kościuszki, któremu nadto car wypłacił 60 tys. rubli! Nigdy przedtem ani potem taka łaskawość ze strony Rosji wobec „buntowników” nie miała już miejsca. Wiadomo, że car nienawidził swojej matki, ale czy tylko dlatego wobec udręczonych Polaków zaczął być tak szczodry? Czy chciał jedynie na złość zrobić swojej nieżyjącej rodzicielce? Czy były też inne przyczyny jego postępowania?
Nad trumną Poniatowskiego Paweł I uronił niejedną łzę, a pogrzeb polskiego monarchy był prawdziwie carski. Petersburska ulica już wcześniejsza szeptała, że Paweł I wierzył, iż Poniatowski był jego ojcem, a stosunek cara do Poniatowskiego i Polaków miał te przypuszczenia jedynie potwierdzać. Pamiętajmy, że Poniatowski miał z carycą dziecko, które przedwcześnie zmarło. W Petersburgu nie było to tajemnicą. Paweł I najprawdopodobniej jednak nie był synem Poniatowskiego.
Historycy dowodzą, iż ojcem Pawła I był inny kochanek carycy, przystojny adiutant cara Piotra III, Sergiusz Sałtykow. Czy lepiej być synem adiutanta, czy też potomkiem polskiego króla uważanego za jednego z najbardziej wykształconych monarchów ówczesnej Europy?
Wróćmy jednak do rozmowy Pawła I i Stanisława Augusta z 1 lutego 1798 r. Biorąc pod uwagę fakt, iż Paweł uważał się za syna Poniatowskiego, mogła to być rozmowa serdeczna. Poniatowski był po niej wyraźnie podekscytowany, wręcz szczęśliwy. Zapowiadał rychły powrót do Warszawy, dodał przy tym, że „imię Polski odzyska blask” (sic!).
Warto zwrócić uwagę, że od 1796 r. Warszawa znajduje się w pruskich rękach. Co więcej, Prusacy z pewnością z dużym niepokojem patrzyli na uwolnienie przez Pawła I przywódców kościuszkowskiej insurekcji, którą sami tak gorliwie pomagali dobijać. Sam Paweł I powiedział uwolnionemu przez siebie Ignacemu Potockiemu (marszałkowi Sejmu): „Zawsze byłem przeciwny podziałowi Polski, był to krok równie gorszący, jak niepolityczny”.
W przypadku Pawła I, o którym mówiono, że kieruje państwem jak pijany woźnica powozem, wszystko było możliwe. Był on władcą nieobliczalnym i jeśli tylko miał taki kaprys, mógł chcieć odrodzenia polskiej państwowości.
Jednak panowanie Pawła I Romanowa nie trwało długo. Jak się okazało, napis, który Paweł rozkazał wykuć na grobie Poniatowskiego „(…) król Polski, wymowny przykład zmienności doli”, okazał się proroczy także w stosunku do rosyjskiego cara. Historia zatoczyła tragiczne koło – mąż i syn Katarzyny, Piotr III i Paweł I nie odeszli z tego świata na własne życzenie. Życie syna Katarzyny zakończyło się tragiczną śmiercią w zamachu przygotowanym za wiedzą… jego syna Aleksandra.
Paradoksalnie to właśnie syn Pawła, Aleksander I, reaktywował po Kongresie Wiedeńskim, w ramach Imperium Rosyjskiego, Królestwo Polskie ze stolicą w Warszawie… Tym samym Aleksander I – car Rosji i tytularny król Polski – przekreślił ważność konwencji petersburskiej (zawartej przez jego matkę przed 18 latami) o wymazaniu z historii Europy nawet nazwy Polska.
Żyjący w czasach Stanisława Augusta ks. Jędrzej Kitowicz tak określił czasy i panowanie ostatniego władcy Rzeczypospolitej: „Polacy teraźniejsi wcale się do szabli nie porywają, idąc za swymi mistrzami (…) Chce on (król) Polskę wsławić swoim panowaniem, ale tylko takimi dziełami, które nie śmierdzą prochem”.
Wolność nie jest dana raz na zawsze. O wolność trzeba walczyć. W czasach Poniatowskiego Rzeczypospolitej Obojga Narodów bez zaciętej walki nie dało się uratować, zwłaszcza w otoczeniu takich sąsiadów.
Stanisław August egzystencję i rozwój Rzeczypospolitej widział w oparciu o carską Rosję, a ściślej, w oparciu o Katarzynę, tym bardziej że to ona wyniosła go na tron. Były to jednak próżne rachuby. Stanisław August do końca wierzył w sentymenty i skrupuły Katarzyny, których caryca po prostu nie miała. Liczył się tylko interes Rosji. Nic poza tym.
Podobnymi „wartościami” kierował się król Prus Fryderyk Wilhelm III, który z pewnością wiedział o tym, iż Paweł I darzy dużym szacunkiem polskiego króla. Dzięki szpiegom na dworze w Petersburgu pruski król z pewnością dowiedział się o spotkaniu cara Rosji i polskiego króla, a zapowiedź powrotu Poniatowskiego do Warszawy nie wróżyło Prusom niczego dobrego. 10 dni po spotkaniu Pawła I z Poniatowskim polski król umiera w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach. Czy tym razem bulion był czymś doprawiony? Czy król został otruty? Na to pytanie zapewne już nigdy nie znajdziemy odpowiedzi.
Król w chwili śmierci miał 66 lat i był już schorowany. Jednak okoliczności jego śmierci do dzisiaj zastanawiają wielu historyków. Odbudowanie polskiej państwowości godziło w żywotne interesy Prus. Prusy musiałyby stracić sporą część polskich ziem. Czy w takim razie w wiadomy sposób postanowiły udaremnić zamiary Pawła I?
Zmienność doli nie opuszczała naszego monarchy nawet po śmierci, a pogrzeb w Petersburgu okazał się być jednym z trzech pogrzebów ostatniego króla Rzeczypospolitej. Co więcej, choć postać monarchy budziła wśród Polaków tak skrajne emocje, to jednak był on polskim królem i pochówek w odległym Petersburgu godził w majestat Rzeczypospolitej. Dlatego podjęta została nawet próba wykradzenia królewskiej trumny (sic!), co dla śmiałków skończyło się tragicznie. Wszystko to jednak temat na zupełnie nową opowieść.
*autor jest reżyserem filmu „Trzy pogrzeby ostatniego króla Rzeczypospolitej”