Wystawa została zorganizowana przez naukowców z Rosyjskiego Państwowego Archiwum Historii Społeczno-Politycznej oraz przez Rosyjskie Towarzystwo Historyczne. Na wystawie, która zajmuje kilka sal moskiewskiego archiwum federalnego zwiedzający mogą zobaczyć, oprócz dokumentów historycznych (783 nowe, autentyczne dokumenty archiwalne) także eksponaty muzealne, mapy działań wojennych i oryginalne ulotki i plakaty propagandowe (w języku polskim i rosyjskim). Wśród dokumentów znalazły się oryginały legendarnych dla komunistów „Okien ROSTA” z osobistymi podpisami Władimira Majakowskiego (to wydawnictwo ZSRR o charakterze propagandowym, służące do przekazywania ważnych wiadomości oraz do wpajania „masom” konkretnych przekonań i ideologii). Wśród eksponatów znalazły się też prawdziwe rarytasy: próbki obrazów i grafik, a także rzeczy osobiste Władimira Lenina, Feliksa Dzierżyńskiego i Siemiona Budionnego. O wystawie możemy poczytać na rosyjskim (ale polskojęzycznym) portalu.
Jeden z organizatorów wystawy, Andriej Sorokin – dyrektor naukowy Rosyjskiego Państwowego Archiwum Historii Społeczno-Politycznej – w jednym z wywiadów wyjaśnił korzenie polsko-bolszewickich zmagań: „(…) czerwony ekspansjonizm stał się odpowiedzią na biały ekspansjonizm, na polski ekspansjonizm. Jest to być może jedna z innowacji projektu, który realizujemy”.
Nie zabrakło też odniesienia do 17 września 1939 roku: „Mówimy tu o historii i zapewne jeden z wniosków, jaki można wyciągnąć zagłębiając się w masie dokumentów archiwalnych, dotyczy znaczenia niesprawiedliwego traktatu ryskiego, zgodnie z którym znaczna część terytorium Ukrainy i Białorusi przypadła Polsce. Traktat ten położył podwaliny pod geopolityczny konflikt między ZSRR a Polską. Unikanie takich niesprawiedliwych decyzji w ważnych kwestiach politycznych jest gwarancją dobrych stosunków, bo traktat ryski zatruwał stosunki między Warszawą a Moskwą do 1939 roku” – przekonuje inny współorganizator wystawy Piotr Skorospiełow. Innymi słowy – ot, Polska sama sobie winna i winny ten niesprawiedliwy traktat ryski.
Prezydent Władimir Putin podczas uroczystości otwarcia wystawy zwrócił się do organizatorów i gości m.in. takimi słowami: „Przekazanie białoruskich i ukraińskich ziem innemu państwu nie odpowiadało panującym realiom etnicznym, kulturowym, społecznym i przyczyniło się z jednej strony do dyskryminacji miejscowej ludności, z drugiej zaś do aktywizacji skrajnie nacjonalistycznych idei. Pamiętamy też o tragicznych losach wziętych do niewoli żołnierzy Armii Czerwonej, których znaczna część zginęła w polskich obozach”.
Zwróćmy uwagę na ostatnie słowa Prezydenta Rosji o żołnierzach: „zginęli” – czyżby tak jak polscy oficerowie w Katyniu? Słowa mają znaczenie i mają też swoją moc. Nie ma chyba potrzeby, aby w tym miejscu rozwijać tematu Anty-Katynia…
Czy wystawa zorganizowana w Rosarchiwum porusza kwestię nigdy niewypłaconych (tytułem polskich odszkodowań) 30 mln rubli w złocie lub kwestię rewindykacji dzieł sztuki? Nie widziałem wystawy, ale obawiam się, że nie.
Bitwa nad Niemnem i operacja podolsko-wołyńska.
Los Polski, po której trupie Armia Czerwona miała nieść ideę rewolucji całej Europie, cudownie odwrócił się 15 sierpnia 1920 roku w Bitwie Warszawskiej. Jednak usankcjonowaniem zwycięstwa Polaków stała się druga największa bitwa wojny z bolszewikami – bitwa nad Niemnem. Kolejnym zwycięstwem wojsk polskich, które walczyły razem z Ukraińcami i Białorusinami, okazała się bitwa podolsko-wołyńska. Dopiero wiadomość o klęsce bolszewików otworzyła pole do dyskusji i utorowała drogę do korzystnych dla Polski rozwiązań. Strona rosyjska gotowa była do daleko idących ustępstw terytorialnych, włącznie z możliwością oddania Polsce Mińska białoruskiego. Ostatecznie, dzięki argumentom w postaci wygranych przez Polaków bitew, granica polsko-sowiecka ustalona została w zasadzie wzdłuż linii II rozbioru z 1793 roku, co z pewnością stało kością w gardle delegacji sowieckiej w Rydze. Odnośnie granic Polska mogła nawet uzyskać o wiele więcej – sami zrezygnowaliśmy z Mińska. Temat ten jest jednak odrębnym, bardzo szerokim zagadnieniem.
30 mln rubli w złocie odszkodowania dla Polski
Do Polski, na mocy postanowień traktatu ryskiego, Rosja miała przeprowadzić reewakuację państwowego majątku kolejowego, rzecznego i drogowego o wartości 29 mln rubli w złocie oraz ponadto zwrócić Polsce kolejne 30 mln rubli w złocie za straty poniesione podczas zaborów (według cen z 1913 roku). Traktat niestety nie przewidywał żadnych sankcji na wypadek niewykonania postanowień. Ostatecznie sowieci to skwapliwie wykorzystali i dotąd nie wywiązali się ze zobowiązań.
Traktat podpisany w Rydze zobowiązywał też stronę radziecką do zwrotu zagrabionych w czasie zaborów dzieł sztuki i zabytków. Dzięki rewindykacji dzieł sztuki Polska odzyskała m.in. arrasy wawelskie, Szczerbiec (jedyne zachowane polskie insygnium koronacyjne) i pomnik księcia Józefa Poniatowskiego.
Podpisać traktat to jedno, a wykonać jego postanowienia to drugie. Rosjanie sabotowali postanowienia traktatu pod każdym względem, czego symbolem jest chociażby nieoddanie tych 30 mln rubli.
Także w przypadku rewindykacji dzieł sztuki Polska odzyskała niewiele, a i to na zasadzie wzajemności. Podobnie miała się sprawa z akcją wymiany jeńców. Podczas gdy Polska wysłała do Rosji radzieckiej 24 tysiące jeńców sowieckich, bolszewicy – sabotując postanowienia traktatu – wydali jedynie 12,5 tysięcy polskich jeńców. Poskutkowało dopiero zawieszenie przez Polskę zwalniania sowieckich jeńców, wtedy Rosja przestała utrudniać ewakuację polskich żołnierzy.
Z dużymi trudnościami odbywała się też repatriacja polskiej ludności z terenów ZSRR. O obywatelstwo polskie mogły się starać osoby, które ukończyły 18 rok życia i 1 sierpnia 1919 roku były zameldowane na terenach dawnego Królestwa Polskiego. Do Polski mogli wyjechać również potomkowie powstańców zesłanych w latach 1830-1865 oraz wszyscy, którzy mogli udowodnić, że są nie dalej niż w trzecim pokoleniu potomkami osób, które stale zamieszkiwały na terytorium dawnej Rzeczypospolitej. Zainteresowani mieli jeden rok na złożenie oświadczenia o wyborze obywatelstwa. Sowieci i w tym przypadku piętrzyli przeszkody przed powracającymi. Do Polski wróciło tylko około miliona Polaków, a poza jej granicami pozostało ich około półtora miliona. W latach 30. XX wieku część z nich straci życie w tzw. akcji polskiej przeprowadzonej przez NKWD, w której czerwoni siepacze wymordowali co najmniej 110 tysięcy Polaków.
46 ton złota odszkodowania
Dokładnie mowa o 46,44 tonach złota. Rosja Sowiecka, podpisując w 1921 roku traktat ryski kończący wojnę polsko-bolszewicką, zobowiązała się wypłacić tytułem odszkodowania 30 mln rubli w złocie. To odszkodowanie nigdy nie zostało Polsce wypłacone, pomimo że Federacja Rosyjska uznała się za prawnego spadkobiercę Rosji sowieckiej i Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich (który włączył w swój skład RFSRS i USRS).
Jeśli złota moneta pięciorublowa w 1911 roku (potem nie były bite) zawierała 7,74 g czystego złota, to możemy teraz zgłaszać roszczenia do 46,44 ton kruszcu. Co jakiś czas o tym, że Rosjanie powinni Polsce zapłacić to, co było ustalone w traktacie ryskim przypominają niektórzy polscy politycy. Nawet jedynie poruszenie tego tematu wywołuje gwałtowny atak mediów i polityków rosyjskich.
Polska jak najbardziej ma prawo zwrócić się do Rosji o reparacje wojenne – powiedział historyk Wojciech Roszkowski komentując w zeszłym roku wywiad Jarosława Kaczyńskiego dla niemieckiej gazety „Bild”.