Z pewnością większość Polaków słyszała o polskiej aktorce Helenie Modrzejewskiej, która odniosła sukces także za oceanem. Jednak wiedza o tym, iż o wiele większy rozgłos w Stanach Zjednoczonych zdobył jej syn, już nie jest tak powszechna. A Rudolf Modrzejewski traktowany był przez Amerykanów niczym prawdziwy celebryta. Nic w tym jednak dziwnego, skoro jako budowniczy mostów przekraczał granice wyobraźni. Zaprojektował blisko 40 konstrukcji na największych rzekach kontynentu, bijąc kolejno (własne) światowe rekordy najdłuższych podwieszanych mostów świata. Tuż przed przejściem na emeryturę uczył budować mosty m.in. Josepha B. Straussa, który zaprojektował najsłynniejszy most w Ameryce Północnej – Golden Gate Bridge w San Francisco.
Aktorskie ambicje
Rudolf Modrzejewski urodził się w 1861 r. w Bochni. Jego ojcem był Gustaw Zimajer, który zapałał uczuciem do Heleny Modrzejewskiej, mimo iż miał już żonę. Rodzice Rudolfa, będąc w nieformalnym związku, niebawem się rozstali. Jednak Gustaw Zimajer nie chciał pogodzić się z tym, że jego syn został przy matce, więc niebawem go… porwał. Walka między rodzicami o chłopca trwała długo. Dopiero po kilku latach Helenie Modrzejewskiej udało się (dosłownie) wykupić syna od dawnej miłości.
Chłopak, zwanym Dolciem, już od małego lubił majsterkować. Mając zaledwie cztery lata, przy użyciu śrubokręta rozebrał na części zamek w drzwiach. Od 10. roku życia pobierał regularne lekcje gry na pianinie, jednak do muzyki wcale się nie garnął. Co innego z techniką. Będąc już nastolatkiem, z zapartym tchem śledził w gazetach doniesienia o planach budowy Kanału Panamskiego i marzył o swoim udziale przy jego budowie.
W 1876 r., jako 15-latek, wyjechał z matką do Stanów Zjednoczonych. Helenę do Ameryki ciągnęły aktorskie ambicje. Matka Rudolfa podjęła wyzwanie i odniosła tam wymarzony sukces. Była gorąco oklaskiwana przez amerykańską publiczność, a w gazetach ukazywały się pełne entuzjazmu recenzje o jej grze. Zarówno w Krakowie, jak i za oceanem dbała o to, by jej syn pielęgnował w sobie miłość do polskości.
U boku Paderewskiego
Rudolf początkowo postanowił pójść w artystyczne ślady matki, dlatego kontynuował rozpoczętą w Krakowie naukę gry na pianinie. Nauczyciela miał najlepszego z możliwych, bo często ćwiczył razem z Ignacym Janem Paderewskim, który był stałym gościem w domu Heleny Modrzejewskiej. Co ciekawe, Modrzejewska częstowała pianistę swoimi słynnymi bułeczkami z nadzieniem, które po raz pierwszy serwowane były w pierwszej krakowskiej kawiarni z osobnym wejściem dla kobiet (kawiarnia należała do matki Modrzejewskiej).
Fortepian fortepianem, ale u progu dorosłości młodego Modrzejewskiego cały czas interesowały nauki ścisłe, dlatego po zdaniu matury zdecydował się na studia na słynnej francuskiej uczelni – Państwowej Szkole Dróg i Mostów. Nie zraził się faktem, iż za pierwszym podejściem w 1880 r. nie udało mu się tam zdać egzaminów wstępnych (zajął 27. lokatę, a wolnych miejsc było 25). Wtedy podjął decyzję, że zostanie… pianistą. Na szczęście szybko mu przeszło. Wkrótce postanowił ponownie zdawać na prestiżową uczelnię. Tym razem dostał się bez większych problemów i wyjechał do Francji.
„Chciałabym bardzo mocno, żebyś, podobnie jak Mamuś Twoja, w skromnym naszym zakresie wszędzie, gdzie pracujesz i działasz na świecie, uczył obcokrajowców wymawiania polskiego imienia z szacunkiem” – pisała mu matka. Obywatelstwo amerykańskie Rudolf uzyskał w 1883 r. będąc jeszcze na studiach we Francji. Nad Sekwaną zaczął też używać nazwiska Ralph Modjeski, które dla obcokrajowców było o wiele łatwiejsze do wymówienia niż „Modrzejewski”. Były to jednak personalia tylko dla obcokrajowców. Rudolf dużo pisał po polsku i w korespondencji do Polaków zawsze podpisywał się swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Starał się też odwiedzać Kraków, do którego z Paryża było o wiele bliżej niż z Chicago.
Jak ryba w wodzie
Po ukończeniu z wyróżnieniem paryskich studiów wrócił do Stanów Zjednoczonych (w 1885 r.), gdzie podjął pracę inżyniera pod okiem znanego konstruktora Georga S. Morisona, zwanego ojcem budownictwa amerykańskich mostów. W zdobyciu pracy u najsłynniejszego wówczas budowniczego w Ameryce pomogła Rudolfowi sława jego matki.
W grudniu 1885 r. Rudolf Modrzejewski postanowił zmienić swój stan cywilny – w polskim kościele katolickim w Nowym Jorku wziął ślub z daleką kuzynką Felicją Bendą. W Ameryce pielęgnował polskość. Jeden z przyjaciół Heleny Modrzejewskiej tak pisał o jej synu: „Jeśli idzie o jego polskość, to był bezwzględnie Polakiem, czuł się Polakiem i o tym wiedział każdy, który się z nim towarzysko stykał”.
W nowej pracy Rudolf czuł się jak ryba w wodzie. Budowanie mostów stało się jego wielką pasją. Stosowane przez niego na szeroką skalę innowacyjne technologie i materiały – jak np. zbrojony beton do budowy przęseł i nowe, innowacyjne stopy stali (które w połączeniu z kolejną innowacją w postaci sprężystych stalowych pylonów zamiast murowanych wież) – pozwoliły na projektowanie konstrukcji o niespotykanych wcześniej rozmiarach. Ciężar mostów według konstrukcji Modrzejewskiego w znacznej mierze wisiał nad wodą, zamiast opierać się na podporach.
Rudolf z pewnością wiedział, że w projektowaniu mostów stąpa po kruchym lodzie – wystarczył przecież jeden błąd w obliczeniach, by potężna konstrukcja zawaliła się jak domek z kart i by prasa, która wcześniej wynosiła go pod niebiosa, zaczęła żądać jego głowy. Tak stało się przecież po katastrofie wielkiego mostu na rzece św. Wawrzyńca, zaprojektowanego przez jego kolegę po fachu. Z powodu błędu konstruktora w obliczeniach most zawalił się w 1907 r. grzebiąc 76 osób. Po tym zdarzeniu poproszono m.in. właśnie Modrzejewskiego, by wziął udział w komisjach badających przyczynę tej jednej z największych tragedii w dziejach mostownictwa. I słusznie, bo to właśnie polski inżynier ustalił przyczyny zawalenia się konstrukcji, awansując tym samym z pozycji inżyniera na eksperta.
Równolegle z pracą w firmie nie zaniedbywał dalszego kształcenia. Swoją wiedzą dzielił się w wielu publikacjach naukowych. W 1911 r. otrzymał tytuł doktora inżynierii w Illinois State University. Jego rozprawa na temat projektowania wielkich mostów (wydana w 1913 r.) stała się jedną z najważniejszych pozycji na świecie w tej dziedzinie.
Artysta betonu i stali
Modrzejewski nie został wprawdzie wirtuozem fortepianu, ale stał się „artystą betonu i stali” – jak pisała o nim amerykańska prasa (niektórzy dziennikarze nazywali go nawet „polskim Napoleonem od budowy mostów”). To Polak, dla uczczenia 150-lecia powstania Stanów Zjednoczonych, wybudował Benjamin Franklin Bridge w Filadelfii. Otwarty 1 lipca 1926 r. był największym wiszącym mostem na świecie – liczył 533 m długości, a jego stalowe pylony nośne miały wysokość 110 m. Most robił niesamowite wrażenie.
„Zaprojektowany i zbudowany przez Modrzejewskiego most jest osiągnięciem szczytowym zarówno pod względem rozwiązania konstrukcyjnego, jak i piękna tego niezwykłego dzieła sztuki inżynierskiej” – pisał wybitny inżynier – prof. Józef Głomb.
Kolejne wybudowane przez Modrzejewskiego mosty zdawały się być jeszcze piękniejsze i bardziej majestatyczne. Trzy lata później Polak pobił swój własny rekord. Był inżynierem konsultantem przy budowie mostu w Detroit – Ambasador Bridge, który liczył wówczas aż 560 m.
Jednym z najbardziej znanych (i najpiękniejszych) projektów Modrzejewskiego w Ameryce jest, według ekspertów, malowniczy San Francisco-Oakland Bay Bridge łączący San Francisco z Oakland, przerzucony ponad Zatoką San Francisco.
Za budowę najpiękniejszych mostów w USA Modrzejewski trzykrotnie otrzymał nagrodę od American Institute of Steel Construction, a także Medal Franklina, Washington Award oraz nagrodę John Fritz Gold Medal (najwyższe amerykańskie odznaczenie przyznawane inżynierom). Tym samym dołączył do zaszczytnego grona najwybitniejszych konstruktorów i wynalazców.
Modrzejewskiego nagrodziły także Francja i Polska. Od rządu francuskiego otrzymał krzyż orderu Legii Honorowej, a od rodaków nagrodę na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu. W 1936 r. przy okazji 75. urodzin Modrzejewskiego oszacowano wartość zbudowanych przez niego mostów na 200 mln dol.
Modjeski & Masters
Zmarł w swoim domu w Hollywood, 26 czerwca 1940 r. w wieku niemal 80 lat, mając na koncie wiele prestiżowych projektów, odznaczeń i nagród.
Co ciekawe – założone przez niego biuro projektowe istnieje do dziś pod nazwą Modjeski & Masters (po dołączeniu do spółki w 1924 r. Franka M. Mastersa).
Na szczęście również w Polsce nazwisko genialnego inżyniera rezonuje w naukowym świecie i dzisiaj.
W marcu 2008 r. imieniem Rudolfa Modrzejewskiego nazwano most Fordoński w Bydgoszczy, a od dwóch lat nasz wybitny rodak ma też swoją ulicę we Wrocławiu.