Jak informuje portal Salon 24, Rada Liderów partii Konfederacja Wolność i Niepodległość zdecydowała o odebraniu części pieniędzy z subwencji partii KORWiN. Mają one trafić do nowego ugrupowania powstałego w wyniku rozłamu w partii Janusza Korwina-Mikke, Wolnościowców. Lider partii KORWiN ma według portalu prowadzić rozmowy z innymi środowiskami prawicowymi w kwestii stworzenia nowego bytu politycznego.
„Czwarta noga Konfederacji”
Partię Wolnościowcy powołali w kwietniu trzej posłowie, którzy odeszli z partii KORWiN. Są to Artur Dziambor, Dobromir Sośnierz oraz będący przewodniczącym koła poselskiego Konfederacji Jakub Kulesza. Do partii dołączyli również współpracujący z Kuleszą Marek Kułakowski oraz rzecznik Konfederacji, Tomasz Grabarczyk. Ten ostatni został wcześniej wyrzucony z partii KORWiN za nazwanie Putina zbrodniarzem oraz współpracę z rozłamowcami.
Informując o planach powołania nowej partii Dziambor, Sośnierz i Kulesza stwierdzili, że przyczyną ich decyzji są liczne kontrowersyjne wypowiedzi Janusza Korwina-Mikke, które są powszechnie traktowane jako rusofilskie. Podkreślili oni, że pozostaną w Konfederacji, która składa się z kilku oddzielnych partii. Mają stanowić jej wolnościową „czwartą nogę”.
Spór o listy wyborcze
Jednak, według Salonu 24, prawdziwą przyczyną ich decyzji był spór o miejsca na listach wyborczych i współpraca z Ruchem Narodowym. Korwin chciał aby listy wyborcze układali liderzy partii członkowskich Konfederacji. Mógłby dzięki temu doprowadzić do uzyskania słabego miejsca przez Kuleszę, którego uważał za nielojalnego. Natomiast lepsze miejsce na lubelskiej liście, z której do Sejmu wszedł Kulesza, mógłby zaproponować swojemu zięciowi, Bartłomiejowi Pejo.
Na taki pomysł Korwina nie chciał się także zgodzić Ruch Narodowy. Jego przedstawiciele woleli, aby listy wyborcze były układane przez Radę Liderów zarządzającą partią. Tworzy ją 12 osób. Do partii Korwina należało dotąd sześciu jej członków, w tym sam lider. Posiadał on, więc, połowę głosów, co oczywiście nie podobało się narodowcom, którzy mają tylko czterech przedstawicieli w Radzie. Dwoma pozostałymi są Grzegorz Braun i jego zaufany doradca.
Sytuacja ta zmieniła się po powstaniu partii Wolnościowcy. Należy do niej aż dwóch z sześciu członków Rady wywodzących się od Korwina – Kulesza i Kułakowski. Przy współpracy z Ruchem Narodowym oraz Braunem mogą oni teraz przegłosować wszystkie decyzje bez udziału Korwina.
Odebranie pieniędzy
Tak właśnie stało się z decyzją o nowym podziale pieniędzy z subwencji. Po uzyskaniu w 2019 r. 6,81% poparcia Konfederacja dostaje rocznie 6,8 mln złotych od państwa w ramach partyjnej subwencji. Zgodnie z prawem nie mogą przekazywać ich innym partiom. Zamiast tego pieniądze są dzielone między przedstawicieli każdej partii, którzy mają nimi dysponować. Dzieje się to oficjalnie w ramach Konfederacji. Dotąd 47% tych środków otrzymywał do dyspozycji przedstawiciel KORWiN. 36% z nich dysponowali narodowcy, a 17% Braun.
Natomiast teraz, w wyniku decyzji Rady Liderów, partia KORWiN ma zagwarantowane tyle samo środków, co Ruch Narodowy. Natomiast Wolnościowcy będą dysponować 11% tych pieniędzy.
Jak podkreślił Salonowi 24 Grabarczyk połowa z pieniędzy z subwencji jest odkładana na czas kampanii wyborczej. Część jest także przekazywanych w ramach pensji trzem członkom Rady Liderów niebędącym posłami. Pensja ta ma wynosić ponad 8 tys. złotych miesięcznie.
Możliwy rozpad
W związku z tą sytuacją Korwin ma prowadzić rozmowy z przedstawicielami innych prawicowych ugrupowań o zawarciu sojuszu wyborczego. Są to, według Salonu 24, Prawica RP byłego Marszałka Sejmu, Marka Jurka, oraz środowisko narodowców związanych z Robertem Bąkiewiczem. Ten ostatni jest skonfliktowany z Ruchem Narodowym w Konfederacji.
Fakt rozmawiania z Bąkiewiczem i innymi środowiskami potwierdził zięć Korwina i wiceprezes jego partii, Bartłomiej Pejo.
Ewentualne opuszczenie przez KORWiN Konfederacji i budowa nowej koalicji przyniosłyby duże zmiany dla polskiej skrajnej prawicy. Według analiz anonimowego polityka Konfederacji, o których informuje Salon 24, mogłoby to doprowadzić do podziału wyborców między Konfederacją i nowym bytem. Skutkiem tego mogłoby być wypadnięcie przedstawicieli tego nurtu politycznego z Sejmu. Warto też zauważyć, że Konfederacja jest obecnie jedynym ugrupowaniem, które weszło do Sejmu w 2019 r. i, które nie straciło ani jednego posła w tej kadencji. Odejście Korwina i wiernego mu Konrada Berkowicza zmieniłoby ten stan rzeczy pozostawiając Konfederacji tylko dziewięciu posłów.
Źródła: Salon 24, Onet