Przypomnijmy, Carles Puigdemont jest odpowiedzialny za zorganizowanie w październiku 2017 r. nieuznanego przez rząd centralny w Madrycie referendum niepodległościowego Katalonii, zakończonego ogłoszeniem niepodległości regionu. Po kilkudniowych zamieszkach na ulicach Barcelony, Puigdemont zdecydował się (jak przystało na prawdziwego lidera) zbiec z pogrążonego w chaosie kraju i schronić się w Belgii. Pomimo wydania przez sąd w Madrycie europejskiego nakazu zatrzymania Puigdemonta, ten nadal beztrosko przebywa w Belgii, gdzie spokojnie czeka na proces.
Kiedy belgijski sąd ogłosił, że przekłada rozpoznanie sprawy w zakresie europejskiego nakazu zatrzymania, a co za tym idzie ekstradycji Puigdemonta, na Twitterze przewodniczącego hiszpańskiej partii VOX zawrzało. Antonio Abascal wezwał bowiem hiszpański rząd “do podjęcia stanowczych kroków” w sytuacji, kiedy belgijski rząd nie wyda Puigdemonta. Dodatkowo przewodniczący prawicowego skrzydła stwierdził: "Jeżeli Belgia nie wyda Puigdemonta, to przestanie być naszym sojusznikiem, a jej współudział w próbie zamachu stanu nie może pozostać bezkarny. Tego będziemy domagać się od Brukseli."
Słowa Abascala wywołały prawdziwą lawinę komentarzy negujących istnienie euro porządku –
“Wprowadzili nas do Unii Europejskiej, która jest zdrajczynią. Zdrajczynią wobec praw i konstytucji krajów, które ją (Unię) tworzą. Nic więc dziwnego, że Wielka Brytania mówi goodbye”. Pod wpisem lidera VOX nie brakowało także odniesień do wewnętrznej sytuacji Belgii. Zdaniem niektórych Belgia nigdy nie wyda Puigdemonta ponieważ sama zmaga się z podobnymi problemami (mowa o flamandzkich separatystach). Inni Internauci porównali Belgię do “Islamskiej Republiki, jaskini biurokratów, przywódców zamachów stanu i dżihadystów”.
Rząd Belgii zasłania się zasadą praworządności. Jak tłumaczy, sąd musiał przesunąć rozpoznanie europejskiego nakazu zatrzymania wobec Puigdemonta do 3 lutego 2020 r. ze względu na brak odpowiedzi ze strony Trybunału Sprawiedliwości UE na zadane mu w sprawie pytanie prejudycjalne.