Ukraińcy, znając doskonale zwyczaje swoich sąsiadów Polaków, postanowili wykorzystać fakt gromadzenia się bezbronnych katolików na niedzielnych mszach świętych. I to właśnie kościoły bardzo często stawały się miejscami masowych rzezi Polaków, Tak stało się m.in. w Porycku (dziś Pawliwka) i Kisielinie.
W sumie na Wołyniu około 50 świątyń katolickich stało się dla swoich wiernych miejscami kaźni. Oczywiście zniszczeniu uległy także i same kościoły: zostały spalone i z czasem z premedytacją zburzone. Strasznego dzieła ukraińscy nacjonaliści dokończyli nocą z 11 na 12 lipca, napadając na kolejne polskie wsie i kolonie. Scenariusz mordu zawsze był podobny. Po otoczeniu miejscowości upowcy dokonywali segregacji mieszkańców, puszczając wolno tych Ukraińców, którzy nie byli skażeni mieszaniem się z „Lachami”, po czym dokonywali diabelskiego dzieła nierzadko z niebywałym okrucieństwem – oprawcom nie chodziło tylko o unicestwienie „obcych”; wielu morderców pastwiło się nad ofiarami, wymyślając co raz to bardziej okrutne tortury. „Lachów” palono żywcem, topiono w studniach, rąbano siekierami, przeżynano piłami, na porządku dziennym były też gwałty…O innych „wymyślnych” torturach nawet ciężko pisać (odsyłam do źródeł).W powszechnym użyciu były siekiery, widły, kosy, drągi, gdyż starano się oszczędzać kule.
Oblicza się, że tylko jednego dnia, 11 lipca, w męczarniach zginęło około 8 tys. Polaków – przeważnie kobiet, dzieci i starców, których nie miał kto bronić. Wielu mężczyzn nie wróciło z wojny do domów, część z nich zginęła w Katyniu. (Warto pamiętać, że ZSRR zamordowało w Katyniu polskich wojskowych pochodzących głównie z terenów II Rzeczypospolitej zajętych przez Rosjan).
Fala mordowania Polaków na wschodnich Kresach II RP rozpoczęła się już w 1939 roku. A ofiar już wtedy było sporo. W kilkunastu miejscowościach Ukraińcy wymordowali wszystkich lub prawie wszystkich Polaków. Już wtedy mordy te charakteryzowały się niebywałym okrucieństwem. Odnotowano nawet gwałty na 11-letnich dziewczynkach. 10 września 1939 roku w rejonie Mikołajewa nad Dniestrem uzbrojeni Ukraińcy opanowali 10 wsi w której wprowadzili „władzę ukraińską”, która została zlikwidowana przez Wojsko Polskie 14 września. Jeszcze w 1939 r. Ukraińcy szczególnie okrutnie pastwili się nad złapanymi polskimi żołnierzami i policjantami i nie były to nieliczne przypadki. W przygotowanych zasadzkach ginęły nawet kilkudziesięcioosobowe oddziały.
Dość rzec o przypadku spalenia w drewnianym baraku 50 polskich żołnierzy (powiat Drohobycz), zamordowaniu w zasadce 150 polskich policjantów (powiat Borszczów) czy też o kamieniołomach wsi Żukowo (powiat Borszczów), które stały się grobem dla ok. 1000 polskich żołnierzy i uciekinierów. Szczególną dumę upowcy odczuwali po mordach właścicieli majątków razem z rodzinami (także kilkumiesięczne dzieci), nazywając to „wyrywaniem z korzeniami”.
Po wkroczeniu wojsk sowieckich lub niemieckich OUN-UPA aktywnie współpracował z okupantami, donosząc na Polaków – wtedy „czarną robotę” robiło albo NKWD, albo hitlerowcy. Napady i mordy Polaków trwały nieprzerwanie od 1939 r., ale od 1943 r. akcje Ukraińców zaczęły przybierać formę powszechnej i planowej eksterminacji, której Ukraińcy w dużej mierzy nauczyli się od Niemców. Wcześniej bowiem zdobyli praktykę planowanego mordowania, pomagając Niemcom w eksterminacji Żydów. Preludium do „krwawej niedzieli” była zbrodnia w Janowej Dolinie, gdzie UPA wymordowała ok. 600 Polaków. Kolejne „akcje antypolskie” czyli rzezie były już tylko kwestią czasu.
Struktury Armii Krajowej obecne na Kresach do samego końca podejmowało próby porozumienia (o czym niestety Ukraińcy „chętnie” zapominają, ferując pojęcie wojny polsko-ukraińskiej). Jeszcze na dzień przed „krwawą niedzielą” AK wysłała polską delegację na rozmowy z UPA. Wśród delegatów znalazł się pełnomocnik Okręgowej Delegatury AK Zygmunt Rummel (zdolny poeta młodego pokolenia) oraz przedstawiciel Okręgu Wołyńskiego AK Krzysztof Markiewicz „Czart”. Polscy wysłannicy w geście dobrej woli zrezygnowali ze zbrojnej obstawy, towarzyszył im jedynie przewodnik i woźnica Witold Dobrowolski. Ukraińcy zgodzili się na rozmowy, ale jak się okazało, był to tylko manewr mający na celu uśpienie czujności Polaków przed planowaną akcją. Rozkazy o czystce etnicznej były już w tym czasie wydane. Polską delegację zdradziecko zamordowano we wsi Kustycze poprzez rozerwanie końmi.
Za przeprowadzenie ludobójczej czystki etnicznej na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej na polskiej ludności cywilnej bezpośrednią odpowiedzialność ponosi główny dowódca Ukraińskiej Powstańczej Armii Roman Szuchewycz. W zbrodni aktywnie z UPA współdziała Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów – frakcja Stefana Bandery, którego pomniki stoją w wielu miastach dzisiejszej Ukrainy.
Według szacunków polskich historyków, ukraińscy nacjonaliści zamordowali około 100 tys. Polaków (40-60 tys. zginęło na Wołyniu, 20-40 tys. w Galicji Wschodniej, a na ziemiach obecnie należących do Polski ok. 4 tys.). Na szczęście ludność polska zamieszkała na Kresach widząc łuny kolejnych palących się wiosek, zaczęła organizować się w samoobrony, w których chroniła się ludność cywilna. Do legendy urosła już obrona przed UPA takich enklaw jak Przebraże, Huty Stepańskiej i Wyrki.
Ukraińskie mordy spowodowały exodus setek tysięcy Polaków, którzy uciekli do Polski centralnej. Należy pamiętać, że podczas czystek przeprowadzanych przez nacjonalistów ukraińskich z rąk UPA, ginęli też Żydzi, Ormianie, Czesi, Węgrzy i inne mniejszości narodowe oraz Ukraińcy – sprawiedliwi, ci, którzy nieśli pomoc swoim sąsiadom. W kontekście Rzezi Wołyńskiej należy też pamiętać o roli ZSRR i III Rzeszy w podtrzymywaniu zarzewia konfliktu na Kresach II Rzeczpospolitej. Mowa o agentach sowieckich i komunistycznej, antypolskiej propagandzie, a także o układzie Abwehry z nacjonalistami ukraińskimi. Rzeź Wołyńska spowodowała polski odwet, w wyniku którego oblicza się, że zginęło ok.10–12 tys. Ukraińców, wśród których byli też Ukraińcy, którzy zginęli z rąk UPA za odmowę przyłączenia się do zbrodni lub za pomoc Polakom.
Określenie „zbrodnia wołyńska” dotyczy nie tylko masowych mordów dokonanych na terenach Wołynia, czyli byłego województwa wołyńskiego, ale także w województwach lwowskim, tarnopolskim i stanisławowskim (Galicja Wschodnia), a także w województwach lubelskim i poleskim.
W kontekście Zbrodni Wołyńskiej przychodzi na myśl postawa św. Jana Pawła II wobec innych zbrodniarzy – Niemców i inspirowany przez niego słynny list biskupów „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Także pojednanie polsko-ukraińskie leżało głęboko na sercu św. Janowi Pawłowi II. 27 czerwca 2001 roku papież podczas pielgrzymki na Ukrainę beatyfikował biskupa Grzegorza Homyszyna (1867–1945), ukraińskiego duchownego, który w swojej książce – testamencie „Dwa Królestwa” dostrzegał w skrajnym nacjonalizmie (podobnie jak w komunizmie i narodowym socjalizmie) pierwiastków szatańskich. Homyszyn opowiadał się też za polsko-ukraińskim dialogiem. Niestety, dzieło to niespecjalnie jest popularne na Ukrainie, co więcej, w języku ukraińskim nie zostało do tej pory wydane na Ukrainie, a jedynie na… KUL-u w Polsce, w roku 2016. („Dwa Królestwa” dostępne są także w języku polskim).
W 2017 roku metropolita lwowski Mieczysław Mokrzycki powiedział w wywiadzie znamienne słowa: Na narodzie ukraińskim nadal ciąży grzech ludobójstwa, do którego trudno mu się do tej pory przyznać i z którego trudno się oczyścić, choć było kilka prób takich postaw. Wyrażam przekonanie, że dopóki ten naród nie wyzna swej winy, nie stanie w prawdzie i nie oczyści się z tego grzechu, nie będzie mógł cieszyć się błogosławieństwem. Mam jednak nadzieję, że rok fatimski przyczyni się do uświadomienia, iż brak pokoju na Ukrainie domaga się tego gestu, na który czekamy z miłości i z miłością. Potrzeba przeproszenia i przebaczenia za ten wielki grzech ludobójstwa. W tym kontekście modlimy się również o nawrócenie Rosji, aby szanowała inne narody.
Za tą wypowiedź polskiego duchownego (sekretarza Jana Pawła II) Ukraińska Partia Galicyjska domagała się nawet wydalenia polskiego hierarchy z Ukrainy. Oczywiście jedyną drogą do pokojowego wzrostu jest wzajemne przebaczenie i pojednanie. Tylko pamiętać trzeba także o przyznaniu się do winy, wstydzie za grzechy i pokucie.
Tymczasem wiele do myślenia daje trafny wpis internauty sprzed kilku lat: „Jak tu się pojednać, kiedy pomniki upowskich rzeźników stoją w miastach Zachodniej Ukrainy? Ich imieniem (Bandery, Szuchewycza, Sawura) nazywa się szkoły, ulice, place itp. W szkołach młodzież ukraińska obowiązkowo musi czytać zatrute jadem nienawiści do innych narodów dzieła Doncowa.
Pisząc o Zbrodni Wołyńskiej, należy przypomnieć, że jeszcze w 2003 Jan Paweł II wydał list pasterski do narodów polskiego i ukraińskiej, ponawiając apel o pojednanie. „W zawierusze drugiej wojny światowej, gdy pilniejsza powinna być potrzeba solidarności i wzajemnej pomocy, mroczne działanie zła zatruło serca, a oręż doprowadził do rozlewu niewinnej krwi. Teraz, w sześćdziesiąt lat od tamtych smutnych wydarzeń, w sercach większości Polaków i Ukraińców utwierdza się coraz bardziej potrzeba głębokiego rachunku sumienia. Odczuwa się konieczność pojednania, które pozwoliłoby spojrzeć na teraźniejszość i przyszłość w nowym duchu. To skłania mnie do wdzięczności wobec Boga razem z tymi, którzy w zadumie i w modlitwie wspominają wszystkie ofiary tamtych aktów przemocy. Nowe tysiąclecie, w które niedawno wkroczyliśmy, wymaga, aby Ukraińcy i Polacy nie pozostawali zniewoleni swymi smutnymi wspomnieniami przeszłości. Rozważając minione wydarzenia w nowej perspektywie i podejmując się budowania lepszej przyszłości dla wszystkich, niech spojrzą na siebie nawzajem wzrokiem pojednania”.
W ostatnich latach cieniem na polsko-ukraińskich relacjach położył się spór między Warszawą i Kijowem (od wiosny 2017 r. ) dotyczący zakazu poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar wojen i konfliktów na terytorium Ukrainy, wprowadzonego przez ukraiński IPN. Zakaz został wydany po zdemontowaniu nielegalnego pomnika UPA w Hruszowicach, do którego doszło w kwietniu 2017 r. Na szczęście nowy prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i prezydent RPAndrzej Duda przełamali impas. W październiku 2019 roku Ukraina wydała stronie polskiej pierwsze pozwolenia na prace poszukiwawcze i ekshumacje szczątków Polaków, którzy są pochowani na jej terytorium. Jest to krok w dobrą stronę, gdyż w kontekście dzisiejszej rocznicy Rzezi Wołyńskiej pierwszą rzeczą, którą winni jesteśmy swoim przodkom, którzy zginęli na dawnych Kresach Rzeczpospolitej to, na ile to tylko możliwe, ekshumacja, godny pochówek i pamięć.
Rzeź Wołyńska przez wiele lat była zbrodnią przemilczaną. Na szczęście 22 lipca 2016 roku na mocy uchwały Sejmu RP ustanowiony został na dzień 11 lipca Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej. W końcu „Naród, który nie szanuje swojej przeszłości, nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości”.