Młodsi kibice czarnego sportu mogą o tym nie pamiętać. W 1973 roku pierwszym polskim indywidualnym mistrzem świata na żużlu został Jerzy Szczakiel. Na kolejny taki sukces czekaliśmy 37 lat. Powtórzył go doskonale już wszystkim znany Tomasz Gollob. Teraz nadszedł czas Bartosza Zmarzlika, żużlowca, którego od pierwszych juniorskich występów skazywano na wielki sukces.
Ci, którzy pamiętają Zmarzlika z tamtych czasów, opowiadają, że od najmłodszych lat, gdzie tylko się pojawiał, wyróżniał się sylwetką i niezwykle ofensywnym stylem jazdy. Zresztą nie bez przyczyny kibice zaczęli nazywać go F-16, porównując dynamikę jego jazdy do możliwości tych amerykańskich samolotów wojskowych. Ogromny potencjał u Bartosza dostrzegł Stanisław Chomski. To za jego radą 13-letni kandydat na żużlowca trenował już na dużym torze.
– Trener namówił mnie, żebym podpisał Zmarzlikowi zgodę na wcześniejsze treningi na torze. Gdyby, nie daj Boże, stało się jakieś nieszczęście, to miałbym kłopoty z prokuratorem. Chomski zauważył, że na mini-torze może nabrać pewnych nawyków, które będzie trudno wyeliminować w przyszłości – opowiadał w TVP Sport Władysław Komarnicki, za którego prezesury Zmarzlik stawiał pierwsze żużlowe kroki w Stali Gorzów.
Młodego sportowca omijały na początku kontuzje, dzięki czemu mógł potwierdzać swój ponadprzeciętny talent. Już w debiutanckim sezonie wywalczył tytuł Młodzieżowego Indywidualnego Mistrza Wielkopolski, a w Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostwach Polski sięgnął ze Stalą Gorzów po złoto.
W sierpniu 2010 roku rodzina Zmarzlików przeżyła jednak chwilę grozy. W finale Srebrnego Kasku makabrycznie upadł Paweł Zmarzlik, pięć lat starszy brat Bartosza. Złamał kość udową i miał pęknięty jeden z kręgów. Całą sytuację mocno przeżyła mama żużlowców, która zakazała startów również Bartoszowi. – Na jakieś zawody nawet z tego powodu nie pojechałem, ale brat wstawił się za mną. Powiedział: „Mamo, nie krzywdź go za to, co mi się stało. Wszyscy mu pomożemy, żeby miał jak najlepiej”. Mama dała się przekonać, a bratu jestem ogromnie wdzięczny, bo myślę, że to on w pewnym sensie otworzył mi drzwi do kariery – tłumaczył po latach Mistrz Świata.
Pierwszy sukces w mistrzostwach świata przyniósł Zmarzlikowi rok 2016. Po brązowy medal Bartosz sięgnął jako 21-letni chłopak. Ale już dwa lata wcześniej, jeszcze jako nastolatek, wygrał Grand Prix w Gorzowie Wielkopolskim, na „Jancarzu”, czyli w swoim żużlowym domu. Wtedy pytany przez brytyjską prezenterkę, jak on to zrobił, odpowiedział z dumą: „Jestem w Polsce, będę mówił po Polsku!”. Już wtedy było wiadomo, że jesteśmy świadkami narodzin wielkiej żużlowej gwiazdy. Na miarę mistrza świata.
W 2019 roku osiągnął to, co przepowiadali mu najwięksi żużlowi eksperci i byli mistrzowie tego sportu. W tamtym sezonie pięć razy stawał na podium i wygrał trzy imprezy – w duńskim Vojens, słoweńskim Krsko oraz we Wrocławiu. Został trzecim w historii Polakiem, który sięgnął po złoto w Indywidualnych MistrzostwachŚwiata na żużlu. W nagrodę został Sportowcem Roku w Plebiscycie „Przeglądu Sportowego”. I na szczęście nie powiedział jeszcze ostatniego słowa…
W rok 2020 Zmarzlik wkroczył z nowym sponsorem – PKN ORLEN. Będąc częścią ORLEN Team mógł być spokojny o odpowiednie zaplecze. Zresztą, niejednokrotnie o tym wspominał, że z tak potężnym partnerem może walczyć o najwyższe cele. Po wiosennej przerwie covidowej ruszył sezon i… pojawił się problem. Początek nie wyglądał najlepiej, bo Mistrz Świata mial problemy sprzętowe, spowodowane zmianami regulaminowymi. Dodatkowy problem stanowiły opony. Niedoprecyzowanie regulaminowe skrzętnie wykorzystali rywale. Na szczęście w 3. i 4. Rundzie, wszyscy zawodnicy mogli korzystać już z jednakowych opon. W tym samym momencie Zmarzlik odzyskał mistrzowską formę.
Od tego momentu całkowicie zdominował rywalizację. Wygrał ostatnią rundę sezonu, wygrał Mistrzostwo Świata drugi raz z rzędu. Zrobił to w takim stylu, że reszta mogła tylko podziwiać i na stojąco bić brawo.
Jak wiele razy podkreślał, nic nie dostał za darmo. Wszystko zawdzięcza ciężkiej pracy i godzinom spędzonym na torze i w warsztacie. A także rodzinie, która bardzo pomogła mu w rozwoju kariery. Na czele jego teamu stoją rodzice – Paweł i Dorota Zmarzlikowie. Bazą żużlowca jest ich firma w rodzinnych Kinicach, gdzie cały czas mieszkają. Na swoim terenie mieli mały tor żużlowy, na którym Bartosz kręcił pierwsze kółka. Teraz w tym miejscu znajduje się jego dom.
A skoro przy sukcesach Zmarzlika jesteśmy, niedawno ogłosił, że zostanie… ojcem. Kolejny powód do gratulacji!
MATERIAŁ PRZYGOTOWANY WE WSPÓŁPRACY Z PKN ORLEN