Interesujący postulat przedstawił podczas wideokonferencji z przedstawicielami najsilniejszych sektorów polskiego rolnictwa minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski. Jego zdaniem do prac polowych mogliby zostać wykorzystani bezrobotni i osoby, które straciły pracę w wyniku skutków pandemii koronawirusa. Identyczne rozwiązanie postuluje również przewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi poseł Robert Telus.
Bezrobotni mogliby w ten sposób obniżyć skalę potencjalnego wzrostu poziomu bezrobocia w naszym kraju, która zapewne poszybuje w górę w najbliższych miesiącach oraz – co najważniejsze z perspektywy samych potencjalnych pracowników – ponieść poziomy domowych budżetów. W kontekście pandemii i braku rąk do pracy warto zastanowić się także nad wykorzystaniem do prac polowych więźniów. Absorpcję pracowników z zakładów penitencjarnych dla różnych profesji przeprowadził już kilka lat temu ówczesny wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Schemat zatrudniania więźniów sprawdza się z powodzeniem w wielu wysoko rozwiniętych krajów. Firmy, które zatrudniają więźniów często w szybkim tempie stają się bardzo konkurencyjne na rynku ze względu na niskie stawki płacowe. Ci pracownicy pomagają również odciążyć napięte budżety przepełnionych zakładów penitencjarnych. Zapewne z czasem będzie trzeba sięgnąć zarówno po bezrobotnych jak i więźniów, gdyż sytuacja, której ofiarami stali się rolnicy, będzie wymuszać najbardziej drastyczne ruchy.
Gdzie problemy są największe?
Na tym etapie z największym niedoborem pracowników muszą mierzyć się plantatorzy tych roślin, które zbierane są w okresie nowalijek. Już dziś zbiory odbywają się zazwyczaj w kręgach rodzinnych – tylko szczęśliwcy mogą się bowiem pochwalić zasobną liczbą pracowników. W najbliższym czasie problemy pojawią się wśród producentów owoców miękkich, potem innych owoców – ze szczególnym uwzględnieniem jabłek – oraz w trakcie żniw.
Permanentne problemy z pracownikami notują branże całoroczne, czyli głównie te związane bezpośrednio z hodowlą zwierząt: bydła mlecznego i mięsnego, drobiu, zwierząt futerkowych czy trzody chlewnej. Nie dość wspomnieć, że żywiec, mięso i przetwory stanowiły w 2019 roku 21% eksportu ogółu artykułów rolno-spożywczych z Polski i osiągnęły wartość ponad 6,5 mld EUR. Ziarna zbóż i ich przetwory wyeksportowaliśmy przed rokiem za kwotę 3,7 mld EUR, a sama grupa stanowiła 12% eksportu rodzimego rynku rolnego. Produkty mleczne stanowiły 7% całkowitej wartości eksportu, a wartość wolumenu wyniosła 2,2 mld EUR. Eksport warzyw i owoców wart był w roku 2019 1,8 mld EUR i stanowił 6% ogółu eksportu rolno-spożywczego z Polski. Owoców sprzedaliśmy poza granice kraju za 1,4 mld EUR, co przełożyło się na 4% ogółu eksportu rolnego z naszego kraju. Ich pochodne, czyli soki owocowe i warzywne warte były w strukturze eksportu warte 600 mln EUR, a nasiona roślin oleistych i tłuszcze roślinne – 580 mln EUR. Mowa tu jednak tylko o eksporcie. W tle pozostają także produkcja na potrzeby rynków wewnętrznych oraz potencjalne uzależnienie od importu.
Wszystkie wymienione branże mają dziś widoczne problemy wynikające z niedoboru pracowników. Wszystkie mogą znacznie obniżyć wskaźniki produkcyjne i eksportowe. W 2019 eksport artykułów rolno-spożywczych z Polski przekroczył 32 mld EUR. Dziś wiemy, że tego wyniku nie uda się powtórzyć. Powodami – poza niedoborem rąk do pracy – są załamanie się łańcucha dostaw, nadchodząca rekordowa susza oraz nękające plantatorów i sadowników przymrozki. Stąd tak ważne jest niezwłoczne uruchomienie programów zachęcających wszelkie chętne osoby do zatrudnienia się w sektorze rolnym.
Wzorzec hiszpański wart naśladowania?
Interesujące rozwiązania przyjął rząd Hiszpanii. Postanowił on zaangażować do pracy w rolnictwie właśnie bezrobotnych, ale także imigrantów. Hiszpański minister rolnictwa, rybołówstwa i żywności Luis Planas poinformował, że głównym kryterium doboru pracowników sezonowych będzie m.in. bliskość. Pracownicy sezonowi podejmujący pracę na roli, będą musieli pochodzić z obszaru miejskiego lub z sąsiedztwa, aby uniknąć długich podróży. Wprowadzenie nowych środków uzasadniane jest licznymi problemami związanymi ze stanem alarmowym, spowodowanym ograniczeniami ruchu, które negatywnie wpływają na branżę rolną.
Pracownicy sezonowi – owszem – pojawili się w gospodarstwach, ale w niedostatecznej liczbie. Dlatego tamtejszy rząd sięgnął po nowe rozwiązania. Osoby decydujące się na podjęcie pracy przy tegorocznych zbiorach, nie dość, że otrzymają wynagrodzenie za swoją pracę, nie utracą także zasiłków, które zasilały ich domowe budżety. Hiszpański resort rolnictwa szacuje, że może się to przełożyć na wzrost zatrudnienia w gospodarstwach rolnych nawet o 80 tysięcy osób.
* autor jest Dyrektorem Instytutu Gospodarki Rolnej