Przekazujemy, ku rozwadze Czytelników artykuł, który jest w części oparty o naszą dyskusję z biurem prasowym LPP i władzami spółki, które na nasz materiał pt:
odpowiedziały listem, który z kolei można przeczytać TUTAJ.
Nie jest tajemnicą, że 25 marca br. LPP przejęła „swoją”, zarejestrowaną na Cyprze spółkę Gothals Ltd, do której LPP wnosiła tzw. opłaty sublicencyjne za prawa do znaków towarowych RESERVED, Cropp, House, MOHITO i SiNSAY. W naszej opinii ma to zmierzać także do większej transparentności zarządzania aktywami i pasywami firmy.
Ile warte są te marki? ”Wartość rynkowa Znaków Towarowych, według wyceny sporządzonej przez rzeczoznawcę majątkowego na zlecenie LPP SA, została ustalona na 509.570.000 zł (…). 23 grudnia 2013 r., spółka Gothals Ltd przeniosła Znaki Towarowe na Jaradi Limited spółkę prawa Zjednoczonych Emiratów Arabskich z siedzibą w Dubaju (…). W celu umożliwienia korzystania przez LPP SA ze Znaków Towarowych Jaradi Ltd udzieli odpłatnej licencji Gothals Ltd, zaś Gothals Ltd udzieli LPP SA odpłatnej dalszej licencji w tym zakresie” – czytamy w sprawozdaniu finansowym. Na tyle w tamtym czasie były wyceniane matki LPP – 509 mln zł. Dziś, bez wątpienia, marki LPP mogłyby być, a pewnie i są, warte znacznie więcej.
Jak można wyczytać z nowszych komunikatów giełdowych spółki, w ramach „restrukturyzacji majątkowo-finansowej” dokonanej w grudniu 2014 r. została zlikwidowana spółka Jaradi Ltd z siedzibą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Jej majątek, w tym znaki towarowe RESERVED, Cropp, House, MOHITO i SiNSAY, przeszły wówczas do Gothals, firmy zarejestrowanej na Cyprze, zależnej od LPP.
W poprzednich latach, głównie w 2013 i 2014 roku LPP, wydała kilkakrotnie oświadczenia, starając się wyjaśnić sprawę transferów pieniędzy zagranicę, bo nawet niektórzy klienci zaczęli zwracać uwagę na nieprzejrzyste działania firmy. Pod koniec maja 2015 r. LPP tłumaczyła, że długookresowym celem połączenia jest „wewnętrzna restrukturyzacja funkcjonalna oraz majątkowa, a także uproszczenie struktury kapitałowej grupy LPP SA, skutkujące optymalizacją kosztów”. W ten sposób jednak… sama przyznała się do unikania opodatkowania w Polsce.
Optymalizacja „na marki”
Faktem jest, że opłaty sublicencyjne za prawa do używania znaków towarowych (marek) to znany i już wcześniej praktykowany przez wiele przedsiębiorstw, jeden ze sposobów na wyprowadzanie zysków za granicę, by zmniejszyć podstawę do opodatkowania podatkiem CIT w Polsce. Proces ten określamy eufemistycznie w języku korporacyjnym jako tzw. optymalizacja podatkowa. Choć powinien być postrzegany jako postawa niezgodna z dobrze pojmowanym i stosowanym szeroko przez wiele państw zachodnich, na czele z USA i Niemcami, patriotyzmem gospodarczym, nie można nie zauważyć, że był on wówczas zgodny z obowiązującym w Polsce prawem. Opisana praktyka spółki była w przeszłości legalna, dopuszczona przez ówczesny rząd PSL-PO.
Optymalizowanie, czy oszczędzanie?
Zapytany przez nas Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes LPP SA odpowiedzialny m.in. za nadzór nad spółkami zależnymi, finanse i relacje inwestorskie, w taki sposób odpowiada na nasze wątpliwości:
– Faktycznie pojawiła się pogłoska, że LPP nie płaci podatków w Polsce, ale dotyczyło to tylko niewielkiej części naszych zysków. Powodem było zmiana naszej strategii ekspansji zagranicznej w kierunku Azji i posiadanie przez nas spółki na Cyprze, gdzie zarejestrowane zostały marki towarowe – mówi Przemysław Lutkiewicz. – Przy tej ekspansji oszczędzaliśmy niewielką cześć podatków. Było to realizowane zgodnie z literą prawa. Wówczas tego rodzaju działania podejmowało także wiele innych firm, nawet spółki skarbu państwa. Po wprowadzeniu przez nasz rząd nowych regulacji obowiązujących od 2018 r. zrezygnowaliśmy z tego, co widoczne było w wielkość zapłaconego w tamtym roku podatku CIT, tj. 151, 8 mln zł – dodaje.
Wracając jeszcze do przeszłości. Zwróciliśmy uwagę w rozmowie z prezesem Lutkiewiczem także na podejrzanie niski wymiar (w porównaniu do innych lat) zapłaconego CIT w 2016 r., w wys. zaledwie 5,6 mln zł. Rok ten wykracza czasowo znacząco poza lata 2012- 2013,, szczególnie 2013, kiedy to dokonywano w największym stopniu optymalizacji podatkowej. Wiceprezes Lutkiewicz twierdzi jednak, że w 2016 r., gdy odprowadzony CIT był szokująco niski w porównaniu do innych lat, bo wyniósł ok, 5,6 mln zł, firma nie optymalizowała jednak podatków, nie transferowała zysków. – Wielkość odprowadzonego w 2016 r. CIT była faktycznie niska, ale nie wynikała ona z transferu części zysków – twierdzi. – Mieliśmy kłopoty wewnętrzne, odnotowaliśmy wówczas na tyle wysoki spadek sprzedaży naszych produktów, że zmuszeni byliśmy ratować się obniżeniem marż na nasze towary, których klienci nie chcieli wówczas kupować. Na to nałożyły się inwestycje, które dokonaliśmy na rynku niemieckim, gdzie zakupiliśmy duże powierzchnie sklepowe. To był również okres, w którym poprawiliśmy nasze produkty i wykreowaliśmy nowe kolekcje, co – rzecz jasna – również dużo kosztuje.
„Dziwna” dywidenda
Za rok obrotowy 2018 spółka wypłaciła w postaci dywidendy 32,7 mln zł do spółki zarejestrowanej na Malcie, w której posiada 29,66 proc. udziałów.
Prezes Lutkiewicz tak postrzega tę sprawę: – To nie jest nasza spółka, proszę spojrzeć na skład akcjonariatu. Jej właściciele, panowie Marek Piechocki oraz Jerzy Lubianiec, założyli swoje fundacje rodzinne, by móc przekazać sukcesorom rodzinnym swoje pieniądze. Niestety, polskie prawo nie pozwala zakładać fundacji rodzinnych, więc zrobili to na podstawie prawa obowiązującego zagranicą.
Pytamy jednak dalej, co z tą dywidendą? Prezes Przemysław Lutkiewicz tak to wyjaśnia: – Każdy z udziałowców ma, jak wiadomo, prawo do dywidendy na zasadach ogólnie przyjętych. Panowie Lubianiec i Piechocki również je posiadają. Została uchwalona na zasadach ogólnie przyjętych – ten mechanizm wszyscy dobrze znamy. To nie jest więc kwestia spółki i transferu zysków, tylko kwestia dywidendy. Dywidendy nie płaciliśmy na początku naszej drogi, w okresie rozwoju w latach 2001-2009. Następnie wypłacaliśmy ją rokrocznie i nawet chcielibyśmy, by ona rosła. Niestety, w tym roku – ze względu na epidemię koronawirusa – zarząd będzie rekomendował jej niewypłacenie, czego osobiście bardzo żałuję, bo do tej pory nasi akcjonariusze nieprzerwanie od 10 lat ją otrzymywali.
LPP SA jest jedną z największych grup kapitałowych notowanych na warszawskiej GPW, należy wciąż do prestiżowego indeksu MSCI Poland spółek, które regularnie wypłacają dywidendy. Podlega nadzorowi KNF. Współdziała z organami administracji rządowej, NBP oraz instytucjami i uczestnikami rynku kapitałowego. Spółka zajmuje wysokie miejsce na liście największych płatników podatku dochodowego (CIT) wśród polskich przedsiębiorstw. Łączna kwota odprowadzonego w latach 2014–2018 podatku CIT wyniosła ok. 345 mln złotych.
Spółkę kontrolują jej polscy założyciele i inni udziałowcy, w większości krajowi, poprzez Fundację Semper Simul (31,2 proc. udziałów według posiadanych głosów na WZA) „blisko związaną” ze wspomnianym Markiem Piechockim, udziałowcem i prezesem LPP SA oraz Fundacja SKY (28,65 proc. udziałów wg głosów) – jak to określa samo LPP SA – „blisko związana” z także wymienionym już w artykule, współwłaścicielem Jerzym Lubiańcem.
Na koniec września ub.r. do grupy LPP należało 1746 sklepów działających w 39 państwach. Największą siecią jest RESERVED z 453 punktami sprzedaży.