Nie tak dawno urzędy skarbowe z dużym zainteresowaniem zabrały się za sprawdzanie wartości prezentów ślubnych. Po raz kolejny wywołało to dyskusję na temat darowizn (prezentów) dokonywanych w ramach bliższej i dalszej rodziny. Mimo bowiem tego, że darowizny takie są co do zasady zwolnione z podatku od darowizn, to jednak tylko wtedy, gdy o ich dokonaniu (po przekroczeniu limitów zwolnienia) zawiadomiony zostanie urząd skarbowy. Szybko też pojawiło się w związku z tym pytanie o inne podobne świadczenia, takie jak drogie prezenty świąteczne, czy też dawane dzieciom kieszonkowe. Szczególnie to ostatnie wzbudziło niepokój.
Kieszonkowe, które doskonale uczy dzieci gospodarować własnymi pieniędzmi, to dziś niemal standard. A przekazywane w ten sposób dzieciom kwoty też niejednokrotnie są całkiem spore. To już nie 5, 10 czy 20 zł miesięcznie, ale – szczególnie w przypadku nastolatków – kwoty sięgające od kilkuset nawet do kilku tysięcy złotych miesięcznie (szczególnie, gdy dzieci już studiują). Powstaje jednak pytanie, czy kieszonkowe to faktycznie darowizna i czy w związku z tym jest się czym martwić.
Obowiązek alimentacyjny wyklucza darowiznę
Z darowizną mamy do czynienia wówczas, gdy jedna osoba dokonuje nieodpłatnego przysporzenia na rzecz innej osoby kosztem swojego majątku. Najważniejszym elementem takiej umowy jest to, że ma ona charakter nieodpłatny. Jedna osoba daje zatem coś drugiej (mogą to być pieniądze, ale może to być też określona rzecz, np. samochód czy mieszkanie), nie otrzymując nic w zamian. Z tej perspektywy mogłoby się zatem wydawać, że taki właśnie charakter ma wypłacane dzieciom kieszonkowe. Tak jednak zazwyczaj nie jest. I to niezależenie od wysokości kieszonkowego.
Trzeba bowiem pamiętać, że zgodnie z przepisami kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, rodzice są zobowiązania do tzw. świadczeń alimentacyjnych na rzecz dzieci. Dotyczy to wszystkich dzieci, które nie są w stanie utrzymać się samodzielnie (chyba, że dochody z majątku dziecka wystarczają na pokrycie jego kosztów utrzymania i wychowania). Obowiązek alimentacyjny polega w tym przypadku na obowiązku dostarczania dziecku środków niezbędnych do jego utrzymania, wychowania, a także zaspokojenia wszelkich uzasadnionych jego potrzeb. Obejmuje zatem także wypłacane dziecku kieszonkowe.
Nie wystarczy, że dziecko dorosło
Co istotne, obowiązek alimentacyjny po stronie rodziców nie trwa do momentu, kiedy dziecko ukończy określony wiek (np. 18 lat, czyli moment uzyskania pełnoletności), czy też edukację (np. dzień ukończenia studiów), ale do momentu, kiedy dziecko jest w stanie samodzielnie się utrzymać, czyli np. podejmie pracę zarobkową. Nie wolno przy tym zapominać, że nawet wtedy, jeżeli w którymś momencie życia dziecko znajdzie się w niedostatku (nie będzie z jakichś powodów w stanie samodzielnie się utrzymać), na rodzicach nadal ciążył będzie obowiązek alimentacji, czyli dostarczania mu środków niezbędnych do życia.
Obowiązek alimentacyjny ciąży na obojgu rodzicach. Oboje są bowiem zobowiązani do zaspakajania potrzeb rodziny, która założyli przez swój związek. Wywiązanie się z tego obowiązku może mieć jednak różny charakter. Może polegać nie tylko na dostarczaniu środków na utrzymanie rodziny, ale także np. na osobistych staraniach o wychowanie dzieci, czy też pracy we wspólnym gospodarstwie domowym (czyli na zajmowaniu się domem i wychowaniem dzieci).
Liczą się uzasadnione potrzeby dziecka
Przez potrzeby rodziny rozumie się wszystko, co jest jej potrzebne. Chodzi zatem zarówno o potrzeby całej rodziny, takie jak np. mieszkanie czy produkty spożywcze, jak i potrzeby indywidualne każdego z członków rodziny, takie jak np. ubrania, podręczniki, bilety do kina itp. W tym ostatnim przypadku chodzi również o zaspokojenie uzasadnionych potrzeb poszczególnych członków rodziny. Uzasadnionych czy to z uwagi na wiek, czy też stan zdrowia lub zainteresowania. Zaspokojenie tych potrzeba ma w przypadku dzieci zapewnić prawidłowy ich rozwój. Z tej perspektywy wszelkie świadczenia na rzecz dzieci, czy to zakup ubrań, czy biletów do kina czy też przekazanie określonych pieniędzy w formie kieszonkowego, z którego dziecko może samodzielnie, w określonych granicach zaspakajać swoje potrzeby, mieści się w zakresie obowiązku alimentacyjnego. Tym samym nie może być w tym przypadku mowy o darowiźnie oraz o jakichkolwiek skutkach podatkowych.
Kieszonkowe od dziadków to darowizna
Jednak nie zawsze w przypadku kieszonkowego tak będzie. Jeśli bowiem dziecko otrzyma kieszonkowe od dalszych członków rodziny, na których nie ciąży w danym momencie obowiązek alimentacyjny, to wówczas dochodzi jednak do darowizny. Jest tak np. wtedy, gdy utrzymaniem dzieci zajmują się rodzice, a kieszonkowe (również dodatkowe) fundują np. dziadkowie, bogaty wujek lub ciotka, albo jakikolwiek dalszy członek rodziny.
Co prawda na dziadkach też może ciążyć obowiązek alimentacyjny względem takich dzieci, ale tylko wówczas, gdy rodzice nie są w stanie zapewnić dzieciom utrzymania.
Mimo jednak, że dochodzi w tym przypadku do darowizny, niekoniecznie musi się to wiązać z jakimikolwiek konsekwencjami podatkowymi. W przypadku najbliższej rodziny skutki takie powstaną jedynie wtedy, gdy suma przekazanych w ciągu pięciu lat darowizn (ale uwag, nie dotyczy to wyłącznie sumy kieszonkowego, ale także np. prezentów, fundowanych wyjazdów itp.) przekracza 9637 zł. Kwota ta wydaje się spora. Jeśli jednak przeliczymy ją na limit miesięczny (rozdzielmy na 60 miesięcy), to okaże się, że wynosi ona już tylko około 160 zł. Wystarczyłoby zatem ufundowanie przez dziadków kieszonkowego w wysokości 200 zł miesięcznie, by limit ten przekroczyć.
Przekroczenie limitu zwolnienia nie musi oznaczać od razu konieczności zapłacenia podatku od darowizny. Nadal można go unikać. Tyle że trzeba taką darowiznę zgłosić do urzędu skarbowego w terminie sześciu miesięcy od momentu przekroczenia limitu. Dodatkowym warunkiem jest to, by darowizna taka (kieszonkowe) była dokonywana albo za pośrednictwem rachunku bankowego, albo też przekazu pieniężnego.