fbpx
Strona głównaArchiwumNie chcemy węgla? Hola, nie tak szybko!

Nie chcemy węgla? Hola, nie tak szybko!

-

Wycofanie się, już w trakcie zaawansowanych prac, z finansowania budowy nowego bloku energetycznego w Elektrowni Ostrołęka przez Eneę i Energę należy uznać za nieporozumienie. Korzyści ekologiczne z zamrożenia tej inwestycji są niepoliczalne. Straty – jak najbardziej wymierne. Inwestor, korporacja GE i jej partnerzy, mogą dochodzić odszkodowania za – jak się szacuje – około miliardowe nakłady, jakie włożono już w budowę. Zakontraktowana na odbiór węgla Kopalnia Bogdanka nie sprzeda surowca. Niewątpliwie straty poniesie też gospodarka i infrastruktura tego niedoinwestowanego, wręcz ubogiego regionu Polski. Przy zaplanowanej na ok. 4,5 roku inwestycji pracę mogło znaleźć nawet 5000 osób. Elektrownia, wzbogacona o nowy blok energetyczny, korzystałaby z usług i lokalnych dostawców, podnosząc kondycję ekonomiczną regionu. Zdecydowano inaczej. Podobno dlatego, że się nie opłacało…

Teraz zostaje podjęcie próby przerobienia bloku energetycznego z węglowego na gazowy. Nie wiadomo jednak, czy ma to jakikolwiek ekonomiczny sens.

Nur fur Deutsche?

Co nie jest dobre dla nas, dobre jest już dla Niemców. Wobec nich Komisja Europejska nie rezonuje, pozostawiając im samym rozwiązywanie własnych problemów węglowych i w ogóle problemów ze szkodliwą emisją. – Opalana węglem kamiennym elektrownia Datteln IV w Zagłębiu Ruhry, zostanie częściowo przyłączona do sieci jeszcze w tym kwartale 2020 roku – poinformował jej inwestor, spółka energetyczna Uniper.

Niemiecka, rządowa komisja węglowa zaleciła, by nie rezygnować z uruchamiania „już zbudowanych, ale jeszcze niewprowadzonych do eksploatacji elektrowni”. Żeby jednak nie było, że tworzymy teorie spiskowe: Niemcy mają plan odejścia od węgla. Ze względów ekologicznych najpóźniej do 2038 r. zamierzają całkowicie wyjść z energetyki węglowej, która obecnie dostarcza im 1/3 energii elektrycznej. Miesiąc temu największe centrale związkowe podpisały w tej sprawie porozumienie z rządem federalnym. Zobaczymy, czy papierowe plany urealnią się.

Ten przeklęty węgiel!

Raport pt. „2030. Analiza dotycząca granicznego roku odejścia od węgla w energetyce w Europie i w Polsce” przygotował Międzynarodowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC). Prognozuje on, że niemal całkowite odejście od węgla na świecie powinno nastąpić ok. 2035 roku. Kraje rozwinięte mają to zrobić jako pierwsze. W najbardziej optymistycznym scenariuszu, zarysowanym przez IPCC, sektor energetyczny w krajach rozwiniętych ma stać się zeroemisyjny do 2030 roku. W pesymistycznym – do 2045 roku. Zachodnie agendy monitorujące zmiany klimatyczne oraz think tanki chciałyby, żeby produkcja energii z węgla w Polsce spadła do 2030 roku aż 20-krotnie. Climate Analytics (CA), ośrodek badawczy skupiający ekspertów ds. klimatu i energii, kładzie przy tym nacisk na to, by transformacja energetyczna była optymalna ekonomicznie. Raport CA zwraca uwagę na to, że obecnie działające w krajach rozwiniętych elektrownie węglowe są w większości stare, przez co, pomimo założonych, nowoczesnych filtrów, trują środowisko.

– Polskie elektrownie będą mało dochodowe, co przyczyni się do przyspieszenia ich zamknięcia. Bełchatów miałby zostać wygaszony już w 2027 roku – zdają się postulować eksperci z think tank Instrat. Piszą, że w Polsce 80 proc. elektrowni węglowych ma więcej niż 30 lat, więc należałyby do pierwszych zamykanych, ze względu na szkodliwe emisje.

Strachy nie na najbogatszych

Szkoda jednak, że w tak dużym stopniu skupiono się na Polsce, a dziwnie omijane są „węglowe emisje” takich potęg jak USA, Niemcy, Chiny czy Japonia. Nie mówiąc już o innych, dużych krajach Azji Południowo-Wschodniej. Renomowane pismo gospodarcze „Handlesblatt” zwraca uwagę, że 120 największych firm węglowych finansuje ok. 75 proc. wszystkich zaplanowanych i budowanych siłowni na świecie. W Europie promowana jest opinia, że za całe „zło klimatyczne” odpowiada szkodliwa emisja z elektrowni. Tymczasem na świecie, w 59 krajach powstaje właśnie, w tej chwili, gdy to piszemy, 1400 nowych obiektów węglowych o przewidywanej mocy wytwórczej ok. 670 gigawatów!

Polski Minister Aktywów Państwowych przekazał do UE w grudniu 2019 r. Krajowy Plan na rzecz energii i klimatu na lata 2021-2030 (KPEiK). Obecnie Ministerstwo Klimatu zakłada osiągnięcie 21-procentowego udziału OZE w finalnym zużyciu energii brutto w roku 2030 – 15 proc. w 2022 r. (nie jak by chciała UE – już w 2020 r.). Następnie ok. 17-procentowego w 2025 r. i ok. 19 proc. w 2027 r.

Jest to dobre założenie, bo wyśrubowane oczekiwania UE, podkręcane przez niektórych rozgrzanych psychoekologów, należy skonfrontować z rzeczywistością. Polska powinna odchodzić od węgla nie tak, jak tego oczekuje Unia, ale przede wszystkim w sposób zgodny z naszym interesem stanu i możliwościami. Rozwój energetyki odnawialnej (OZE) musi być przy tym powiązany z funkcjonowaniem energetyki węglowej, a bilans energetyczny cały czas zachowany. – Polityka państwa powinna być nakierowana nie tylko na odmłodzenie i modernizację starych bloków energetycznych, ale również na zdywersyfikowanie geograficzne kluczowych dostawców i dystrybutorów energii elektrycznej. Ze względu na zmiany klimatyczne i rosnące zapotrzebowanie na energię, wzrasta bowiem w Polsce ryzyko blackoutu – uważają specjaliści z Intytutu Debaty Eksperckiej i Analiz (IDEiA).

Potrzebne więc są w Polsce duże inwestycje i to nie tylko w OZE. Takie, które zapewnią stabilność dostaw energii elektrycznej do gospodarstw domowych, firm i instytucji publicznych. Jeśli ich nie będzie lub będzie za mało, prawdopodobieństwo wystąpienia blackoutu jest krytycznie wysokie i to już w perspektywie najbliższych pięciu lat. Nawet utrzymywanie obecnego poziomu inwestycji i remontów sprawia, że wysokie ryzyko niestabilności systemu energetycznego pojawi się w perspektywie najbliższych 10 lat – czytamy w opracowaniu IDEiA. Pilnujmy się więc.

Kategorie

Najnowsze

Najczęściej czytane

Zobacz również