Migalski swego czasu zmienił front (poglądów nie musiał, bo i tak ich nie miał) i odkąd przeszedł na "jasną stronę mocy" bardzo upodobało w nim sobie środowisko TVN. Do tego stopnia, że co jakiś czas robi tam za eksperta od dopieprzania PiS-owi. W zasadzie nigdy nie miał nic ciekawego do powiedzenia, więc jego komentarze, opinie, analizy – jak zwał, tak zwał – przechodziły bez echa. Do dzisiaj. Dziś Migalski postanowił przebić szklany sufit głupoty.
Cytujemy "TVN-owskiego specjalistę w badaniu ciała migdałowatego u elektoratu prawicowego":
Neurobiologia pokazuje, że wyborcy prawicowi są bardziej nastawieni na obrzydzenia. Łatwiej się brzydzą czegokolwiek. Potraw, innych ludzi. U nich nawet pewne obszary mózgu, na przykład ciało migdałowate, jest trochę bardziej poszerzone, dlatego że oni się troszeczkę bardziej obawiają, dlatego też w swoich wyborach popierają partie, które gwarantują im większe bezpieczeństwo. Nie lubią np. homoseksualistów, imigrantów. Ludzi, których uważają za potencjalne zagrożenie dla siebie…
Jeśli 10 maja opozycja nie wzywałaby do bojkotu, tylko do pójścia na wybory, to może się okazać, że ich elektorat będzie mniej wystraszony tym, co się dzieje dzisiaj w Polsce, niż elektorat prawicowy, który może w związku z tymi preferencjami mózgowymi charakterystycznymi dla konserwatystów na całym świecie, nie pójść na wybory, ponieważ będzie się bardziej bał…
Cóż, jak mawiają w pewnych konserwatywnych kręgach, nie ma nic gorszego niż ciemnota mniemająca, że jest oświecona. Migalski jest tego klasycznym potwierdzeniem. W swojej "naukowej analizie" dokonał pomieszania z poplątaniem, bo akurat konserwatyści to elektorat, dla którego – w przeciwieństwie do wszelkiej maści lewactwa – odwaga, samodzielność i odpowiedzialność to wartości, które ceni sobie bardzo wysoko. Ale to tylko tak na marginesie.
Intelektualne wypociny Migalskiego nie byłyby warte żadnej wzmianki, gdyby nie przekaz, który od dawna płynie z lewackich środowisk. Cel jest jasny, a środki dowolne – za wszelką cenę obrzydzić tzw. społeczeństwu wszystkich, którzy uważają się za prawicowców. Czy za chwilę kolejny ekspert w "Wyborczej", TVN-ie albo "Newsweeku" wyskoczy z pomysłem, by ci, którzy uważają się za konserwatystów, wolnorynkowców, katolików, narodowców, patriotów itp. – abstrahując już od tego, na kogo głosują – nosili jakieś kolorowe trójkąty na rękawach, specjalne ubrania czy jakieś inne znaczniki pokazujące światu, że oto mamy do czynienia z człowiekiem, u którego ciało migdałowate w mózgu działa nie tak, jak powinno? Czemu takie dywagacje i poglądy mają służyć?
Inna sprawa, że gdyby z podobną tezą wyskoczył ktoś kojarzony z prawą stroną sceną politycznej, mielibyśmy niekończący się kwik i klangor z odmianą słowa "faszyzm" przez wszystkie możliwe przypadki.
Dziś, w dobie bardzo trudnego czasu, w jakim znalazło się nie tylko nasze państwo, ale cały świat, od dziennikarzy, gazet, serwisów i stacji telewizyjnych, szczególnie tych, które uchodzą za tzw. opiniotwórcze, wymagać powinniśmy o wiele więcej niż dotychczas. Za ich słowa odpowiedzialność jest większa niż kiedykolwiek. Dostrzeżono to w Hiszpanii, gdzie umieralność zakażonych na koronawirusa w ostatnich dniach bije czarne rekordy. Wiecie, co tam piszą? Zacytujmy:
To, co robi TVN do spółki z Migalskim, to nic innego jak zwyczajne łajdactwo. Żadne tam dziennikarstwo, czy publicystyka.