I chociaż o samym Trybunale zostało napisane już wiele, to jednak za sprawą polityków totalnej opozycji wspieranych przez nadzwyczajną kastę ludzi, można odnieść wrażenie, że wciąż napisano za mało. Warto zatem przyjrzeć się instytucji, na którą tak często powołują się wszyscy ci, którym stan praworządności w Polsce spędza sen z powiek.
Współczesna wyrocznia delficka?
Słuchając wypowiedzi niektórych polityków, można odnieść wrażenie, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej to jakiś sąd nad sądami, nieomylny w swej naturze, którego orzeczenia powinny być bezrefleksyjnie stosowane we wszystkich państwach członkowskich. Bezrefleksyjnie, czyli bez poszanowania dla norm, które odzwierciedlają tożsamość narodową danego kraju zawartych w poszczególnych konstytucjach. Tak przynajmniej przynależność do Unii rozumie totalna opozycja.
Tymczasem Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej to instytucja, której podstawową funkcją jest wykładnia prawa wspólnotowego, tak aby było ono w jednakowy sposób interpretowane we wszystkich państwach członkowskich. W skład Trybunału wchodzi 28 sędziów i 11 rzeczników generalnych, którzy powinni być wybierani spośród osobistości o nieposzlakowanej opinii i wybitnych osiągnięciach w zakresie prawa.
Jak można przeczytać na oficjalnej stronie TSUE, organ ten:
- dokonuje wykładni prawa w zakresie pytań prejudycjalnych wnoszonych przez sądy krajowe państw członkowskich;
- orzeka w sprawach skarg przeciwko państwom członkowskim za naruszenie prawa UE wnoszonych przez Komisję Europejską lub inny kraj unii;
- rozpatruje skargi o unieważnienie aktów prawnych UE jeżeli jakiś akt prawny został uznany za niezgodny z Traktatami;
- rozpatruje skargi na instytucje UE w sytuacji osób fizycznych lub przedsiębiorstw, które doznały szkody w wyniku działania lub bezczynności UE bądź jej urzędników.
Innymi słowy, osią działalności TSUE jest prawo unijne. Każdorazowe próby poszerzania kompetencji jego należy traktować jako manipulację mającą na celu coraz większą ingerencję instytucji wspólnotowych w sprawy wewnętrzne państw członkowskich.
Konstytucja czy prawo unijne?
Postawione pytanie często pojawia się w kontekście zasady pierwszeństwa (prymatu) prawa unijnego nad prawem krajowym. Zasada prymatu nie została expressis verbis wyrażona w Traktacie o Unii Europejskiej (TUE) ani w Traktacie o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE). Wywodzi się z orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i w praktyce budzi bardzo poważne wątpliwości interpretacyjne. Zgodnie ze stanowiskiem TSUE omawiana zasada wyklucza nie tylko stosowanie, ale i stanowienie przepisów krajowych sprzecznych z przepisami unijnymi.
Tymczasem analizując linię orzeczniczą przyjętą przez zdecydowaną większość sądów państw unijnych, należy stwierdzić, że wskazana zasada jest niczym innym jak regułą kolizyjną znajdującą zastosowanie wtedy i tylko wtedy, gdy dochodzi do sprzeczność pomiędzy prawem unijnym, a prawem krajowym. I to w sytuacji, gdy sprzeczności tej nie da się usunąć za pomocą wykładni normy krajowej w duchu prawa europejskiego. Tylko w takim przypadku prawo unijne znajduje zastosowanie przed prawem krajowym.
Powyższe wynika również z zabezpieczonej w art. 4 (2) TUE zasadzie poszanowania równości i tożsamości narodowej państw członkowskich zgodnie z którą „Unia szanuje równość Państw Członkowskich wobec Traktatów, jak również ich tożsamość narodową, nierozerwalnie związaną z ich podstawowymi strukturami politycznymi i konstytucyjnymi. Szanuje podstawowe funkcje państwa, zwłaszcza funkcje mające na celu zapewnienie jego integralności terytorialnej, utrzymanie porządku publicznego oraz ochronę bezpieczeństwa narodowego. W szczególności bezpieczeństwo narodowe pozostaje w zakresie wyłącznej odpowiedzialności każdego Państwa Członkowskiego”.
Nic więc dziwnego, że sądy konstytucyjne takich państw jak Francja czy Niemcy wprost negowały zasadę prymatu prawa unijnego. W 2001 roku francuska Rada Stanu stwierdziła, że „zasada pierwszeństwa prawa wspólnotowego nie może podważać w krajowym porządku prawnym najwyższej mocy Konstytucji”.
Z kolei w 2009 r. Federalny Trybunał Konstytucyjny badając zgodność konstytucji niemieckiej z Traktatem Lizbońskim, stwierdził, że „tożsamość konstytucyjna pozostaje sferą regulacji konstytucyjnej wolnej od ingerencji prawa europejskiego”, odrzucając tym samym automatyczne uznanie zasady pierwszeństwa prawa wspólnotowego.
Podmiot wtórny
Może nie tak stanowczo, ale jednak krytycznie w stosunku do analizowanej zasady odniósł się polski Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 11 maja 2011 r. „Zachowanie pierwszeństwa Konstytucji w warunkach integracji europejskiej musi być uznane za równoznaczne z zachowaniem suwerenności państwa (…) Każda bowiem organizacja międzynarodowa pozostaje podmiotem wtórnym, którego powstanie, funkcje oraz kształt instytucjonalny zależą od odpowiednio wyrażonej woli państw członkowskich i suwerennych zbiorowości narodowych w tychże państwach. ETS nie dysponuje przy tym przekazaną mu kompetencją dokonywania wykładni prawa krajowego”.
Innymi słowy, już dziewięć lat temu polski Trybunał Konstytucyjny wyraził sprzeciw wobec prób nadawania TSUE prawa do interpretowania przepisów polskiego prawa. Jest to niezwykle istotne w kontekście obecnej sytuacji, w jakiej znalazł się nasz kraj. Komisja Europejska 14 stycznia br. podjęła decyzję o złożeniu wniosku do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o zastosowanie tzw. środków tymczasowych w sprawie dotyczącej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
Również hiszpański Sąd Najwyższy zanegował zasadę prymatu prawa unijnego nad krajowym. Komentując wyrok TSUE w sprawie katalońskich separatystów, stwierdził: „Nie należy negować istnienia zasady pierwszeństwa prawa europejskiego, jednak nie można nadawać jej charakteru absolutnego. Istnieją bowiem pewne wyjątki, kiedy zasada ta nie może mieć zastosowania. Jednym z nich jest sytuacja umożliwienia uniknięcia odpowiedzialności karnej ludziom, którzy z pełną świadomością naruszyli normy prawa krajowego i którzy byli sądzeni za najpoważniejsze zbrodnie przewidziane w hiszpańskiej konstytucji”.
Jak zauważył sędzia Manuel Marchena (przewodniczący Izby Karnej Hiszpańskiego Sądu Najwyższego), orzeczenie TSUE w sprawie Junqueras nie tylko podważa autorytet hiszpańskiej jurysdykcji, ale także uderza w najważniejsze w wartości hiszpańskiego społeczeństwa, na których straży stoi konstytucja.
Kto nie wykonuje orzeczeń TSUE?
Zgodnie z przewidywaniami polityków totalnej opozycji, w najbliższej perspektywie czeka nas Polexit z tą różnicą, że o ile Wielka Brytania sama zdecydowała się na opuszczenie Unii, o tyle my zostaniemy z niej… wyrzuceniu. W taki oto sposób – ich zdaniem – ma zakończyć się niewykonanie przez Polskę wyroków (?) TSUE.
Należy jednak wyraźnie zaznaczyć, że na chwilę obecną nasz kraj nie zastosował się tylko do jednego orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Liderami w ignorowaniu TSUE są Grecy (11 postanowień), na drugim miejscu znajdują się Włosi z liczbą 10 niewykonanych orzeczeń, zaś „niechlubne podium” zamykają Hiszpanie z 7 postanowieniami.
Jeżeli zatem nasz kraj czeka Polexit, to co zatem powinno spotkać inne państwa członkowskie, które – jak widać – mają większy niż Polska problem z podporządkowaniem się do orzeczeń TSUE ?
Biorąc jednak pod uwagę podwójne standardy, które ostatnio zapanowały w Unii – wszystko jest możliwe. Miejmy jednak nadzieję, że jak już będą wyrzucać, to nie tylko nas… W końcu Węgry też mają problem z zasadą praworządności, zaś hiszpański Sąd Najwyższy nie wykonał wyroku TSUE, nazywając go „nowatorską doktryną”.