Dziś już chyba nikt nie pamięta, że idea jedności politycznej i gospodarczej, na której wyrosła Wspólnota Europejska, była odpowiedzią na dramatyczne wydarzenia II wojny światowej, której towarzyszył strach i poczucie osamotnienia. Wspólnota miała zapobiec kolejnej wojnie, nie tylko poprzez zacieśnienie relacji gospodarczych, ale także dzięki zbudowaniu europejskiego społeczeństwa w duchu braterstwa i solidarności. Biorąc jednak pod uwagę ostatnie wydarzenia związane z pandemią COVID-19, pojęcie „Unia Europejska” można zacząć traktować jako oksymoron.
Aby ratować resztki wizerunku Unii, szefowa Komisji Europejskiej Ursula Von der Leyen w emocjonalnym przemówieniu przeprosiła Włochy za brak dostatecznej pomocy w szczycie zakażeń. Problem jednak w tym, że nie tylko mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego, ale także pozostali Europejczycy przyzwyczaili się już do ckliwych wystąpień, do wielkich deklaracji europosłów czy komisarzy, za którymi nie idą żadne czyny. Podobnie jest i tym razem. Zamiast konkretnych działań, piękne słowa. Trudno jest zatem nie odnieść wrażenia, że to, co zrobiła dziś Ursula Von der Leyen, jest niczym innym, jak graniem na emocjach Włochów, którzy coraz częściej rozważają opuszczenie Unii.
Tymczasem przywódca prawicowej włoskiej partii Liga Północna Matteo Salvini zaapelował do swoich rodaków o przeprowadzenie referendum w sprawie opuszczenia „egoistycznego klubu społecznego”, jakim jest Unia.
Zarówno włoscy jak i hiszpańscy komentatorzy są zgodni, szefowa Komisji Europejskiej swoim wystąpieniem chciała powstrzymać narastającą falę eurosceptyzmu, która swój początek znalazła w Italii, podkreślając przy tym, że mówiąc o przyszłym budżecie będącym źródłem odrodzenia Unii, Ursula Von der Leyen nie wspomniała ani razu o proponowanych przez kraje południa eurobonach.
AG/elpais.com