Tym bardziej że tryb wprowadzenia tej zmiany budzi ogromne kontrowersje. Tempem zgłoszenia projektu, wysokością stawki (w kwietniu rząd ogłosił, że akcyza wzrośnie o 3, a nie o 10 proc.) oraz brakiem konsultacji z organizacjami biznesowymi w tej kwestii.
Obowiązek takiej konsultacji przewiduje rządowa uchwała z 2013 r. regulująca tryb prac Rady Ministrów. Szczegółowo wskazuje na konsultacje i uzgodnienia tak z organizacjami społecznymi, jak i z resortami rządowymi. Jednak jej § 99 przewiduje, że można przyjąć projekt ustawy w „trybie odrębnym" i bez konsultacji. Mają to uzasadniać wyjątkowe okoliczności, „gdy waga lub pilność sprawy wymaga niezwłocznego jej rozstrzygnięcia". Jakie to wyjątkowe okoliczności sprawiły zapowiedź 10-proc. podwyżki akcyzy? Tego nie wiemy. Próżno szukać takiego wyjaśnienia w uzasadnieniu projektu. Nie wskazano tam żadnej konkretnej przyczyny podwyżek w takiej skali.
Przedsiębiorcy mówią wprost – takich rzeczy nie robi się w taki sposób, dwa miesiące przed końcem roku i planowanym wprowadzeniem zmian. I oczywiście mają rację. Taki tryb działań legislacyjnych burzy zaufanie społeczne do otoczenia mającego stanowić prawo, tym samym podważając zaufanie do państwa. Stabilność otoczenia prawno-podatkowego to niezbędny element do tego, by gospodarka kraju mogła się zdrowo rozwijać. Wciąż głośno i dobitnie powtarzamy, że w Polsce potrzeba przewidywalności i zdrowych warunków do prowadzenia biznesu. Zmiana zasad gry w jej trakcie potrafi na lata odstraszyć inwestorów, a młodych, potencjalnych biznesmenów zniechęcić do prowadzenia jakiejkolwiek działalności gospodarczej. Przedstawiciele rządu Mateusza Morawieckiego – jeszcze tego z poprzedniej kadencji – na każdym kroku podkreślali (łącznie z premierem), że doskonale to rozumieją. Stąd ogłoszona w kwietniu 2019 r. zapowiedź podwyżki akcyzy w Wieloletnim Planie Finansowym rządu na lata 2019–2022, ale o 3 proc. I na taką zmianę rynek był przygotowany. Aż tu nagle, trzy tygodnie po wyborach, Ministerstwo Finansów ogłasza wprowadzenie zmiany w tzw. trybie odrębnym, że podwyżka sięgnie 10 proc.
Branża alkoholowa zwraca uwagę, że taka podwyżka nie przyniesie rządowi w przyszłym roku zakładanych wpływów na poziomie 1,7 mld zł, a efektem takiej nowelizacji będzie raczej zwiększenie nielegalnej sprzedaży używek, w tym z przemytu. Podobne głosy słychać z branży tytoniowej. Już w kwietniu, gdy ogłoszono plany podwyżki akcyzy o 3 proc., Krajowe Stowarzyszenie Przemysłu Tytoniowego sugerowało rządowi, że dla stabilności legalnego rynku tytoniowego lepsza byłaby pełzająca podwyżka o 1,5 proc. wprowadzana w dwóch kolejnych latach. Tak dużych podwyżek nie było nawet w okresie 2010–2014, kiedy wysokim wzrostem akcyzy na papierosy ówczesny rząd doprowadził do zapaści legalnego rynku. Szara strefa opanowała wtedy aż 20 proc konsumpcji, a wpływy do budżetu spadały. Przedstawiciele przemysłu tytoniowego dodają, że zdziwienie i zaniepokojenie budzi również fakt, iż nowatorskie, alternatywne produkty zostały potraktowane tak samo jak papierosy, a przecież – według wielu niezależnych badań – są o wiele mniej szkodliwe (zawierają ok. 90 proc. mniej substancji szkodliwych dla zdrowia) i mogą stanowić skuteczną terapię w walce z nałogiem, jak dzieje się to w wielu innych, rozwiniętych krajach. Co ciekawe, e-papierosy, o których trąbi cały świat, że są bardzo poważnym zagrożeniem życia (ostatnio znów było głośno o przypadku śmiertelnym na skutek używania tego typu produktu), z akcyzy zostały zwolnione.
Jak więc widać, nie mylą się ci, którzy uważają, że pośpiech jest dobry, ale co najwyżej przy łapaniu pcheł, a nie stanowieniu prawa. A już szczególnie w pracach nad ustawami podatkowymi. Dobrze, gdyby nowy rząd przyjął to do wiadomości i z zapowiadanej podwyżki akcyzy o 10-proc. dyplomatycznie spróbował się wycofać, zostając przy ustalonej w kwietniu stawce 3 procent.