Do diabła z tanią produkcją, jeśli ta tania produkcja ma kosztować świat (czytaj amerykańskich podatników) biliony dolarów wpompowane w gospodarkę, by złagodzić skutki ogromnego kryzysu wywołanego nieodpowiedzialną polityką rządu Chin. Do diabła z tanią produkcją, jeśli ceną za to ma być świat pogrążony w tak wielkim chaosie – w takim tonie wypowiadają się już nie tylko tamtejsi konserwatywni publicyści, ale również politycy.
– Widzimy bardzo znaczący kryzys związany z łańcuchem dostaw. Do diabła z taką tanią pracą i tanią produkcją, jeżeli to na nich opieramy swoje życie – mówi senator Cory Gardner.
– Z powodu koronawirusa ludzie zdają sobie sprawę, że każdy łańcuch dostaw, który ma pojedyncze punkty zaczepienia, jest niezwykle wrażliwy. Chińczycy będą bardzo zaniepokojeni faktem, że Amerykanie chcą wycofać swoje inwestycje z Chin – dodaje Dean Cheng z Heritage Foundation.
Taka narracja ma coraz większy posłuch w Białym Domu. Kolejne poważne gospodarczo-polityczne napięcie między Stanami a Chinami rząd polski mógłby wykorzystać dla dobra naszej gospodarki, a szczególnie jej odbudowy po pandemii związanej z koronawirusem. Oczywiście Polska nie zastąpi Chiny w stosunku jeden do jednego i nie chodzi o to, by teraz namawiać Amerykanów do przeniesienia całej produkcji i wszystkich firm z Państwa Środka nad Wisłę, bo byłoby to niepoważne.
Niemniej można, a nawet trzeba wykorzystać ten moment, by w ramach coraz bliższej współpracy z naszym najważniejszym sojusznikiem polski rząd wraz z polskim prezydentem zaczęli zabiegać u administracji Donalda Trumpa o jak najwięcej amerykańskich inwestycji w Polsce. Skoro odgrywamy rolę strażnika wschodnich rubieży cywilizowanego świata Zachodu, chwalimy się najlepszymi od dziesięcioleci stosunkami politycznymi ze Stanami Zjednoczonymi, najwyższy czas przekuć to w korzyści również gospodarcze.
Mówimy tu o możliwości zainwestowania miliardów dolarów w infrastrukturę związaną chociażby z projektem Trójmorza, w cały sektor nowoczesnej energetyki, projekty zbrojeniowe o znaczeniu strategicznym zwiększającym nasze bezpieczeństwo, w projekty związane z modernizacją polskiej armii. Ale również o zwykłej zachęcie czy sugestii administracji Trumpa i tamtejszych polityków skierowanej do amerykańskich prywatnych firm, by te nie bały się inwestować w Polsce.
Taki amerykański impuls i konkretne pieniądze zza Oceanu byłyby olbrzymią szansą na rozwój całej naszej gospodarki i przestawienia jej na tory innowacyjności. Byłyby też olbrzymią szansą dla polskich małych i średnich firm, które z pewnością skorzystałyby na tych inwestycjach jako poddostawcy czy podwykonawcy i uczestniczyłyby czynnie w budowaniu całego łańcucha wartości dodanej. Wreszcie byłyby nieocenione w kontekście odbudowy całej polskiej przedsiębiorczości po poważnym kryzysie, jaki czeka nasz kraj w związku z pandemią koronawirusa.