Rzeczywiście, mamy w Polsce jeden z najbardziej niewydolnych, skomplikowanych, nieuczciwych i szkodliwych systemów płacenia tzw. składek na ubezpieczenie społeczne. Szczególnie patrząc przez pryzmat mikro i małych przedsiębiorców, którzy często nie są w stanie przy nieregularnych dochodach miesięcznych rzędu 2,5-3 tys. zł dźwignąć składkę, która (łącznie zdrowotna i emerytalna) sięga już niemal 1500 zł. A przecież muszą przy okazji zapłacić jeszcze podatek dochodowy, więc na rękę zostaje im tyle, że to cud, iż wciąż chce im się jeszcze w taki biznes bawić.
Mam tu na myśli wcale niemałą rzeszę drobnych przedsiębiorców z małych (ale również tych większych) miejscowości, którzy pootwierali swoje drobne przedsiębiorstwa i codziennie dzielnie próbują brać byka za rogi i mierzyć się z rynkową, niełatwą rzeczywistością. A przecież mogliby machnąć na to wszystko ręką, pójść na zasiłek i mieć cały ten kram w głębokim poważaniu. Z jakichś powodów jednak tego nie robią i chwała im za to. Trudno więc się dziwić, że kiedy muszą wybierać: mieć na życie, czy opłacić ZUS, wybierają to pierwsze.
Efekt jest więc taki, że albo na potęgę zadłużają się w ZUS-ie, albo przechodzą do szarej strefy, albo wreszcie prowadzą działalność gospodarczą tylko przez czas, kiedy mogą skorzystać z ulg, po czym wyrejestrowują firmę. Żadne z tych rozwiązań nie służy ani tym przedsiębiorcom, ani polskiej gospodarce.
Polski system emerytalny jest do zmiany, nie ulega to żadnej wątpliwości. Przede wszystkim dlatego, że za chwilę trafi go szlag. Zresztą wiosną ubiegłego roku wspomniany rzecznik MŚP publicznie ogłosił, że będzie przekonywał rząd do jak najszybszego wprowadzenia dobrowolnego płacenia na ZUS przez przedsiębiorców. O sprawie zrobiło się głośno. Abramowicz podszedł do tematu perfekcyjnie: przeprowadził konsultacje, przygotował symulacje, zaprosił na spotkanie przedstawicieli organizacji zrzeszających przedsiębiorców, władze ZUS, a także premiera, którego akurat zastępował minister Marek Suski. I co? I cały pomysł błyskawicznie rozbił się o mur. Rzecznik MŚP usłyszał, że nie ma woli politycznej do takich zmian i koniec.
Cała sprawa nie poszła jednak na marne, bo rozpoczęła się dyskusja na temat zmian w ZUS-ie. Nie było może efektu lawiny, ale powiedzmy, że kropla zaczęła drążyć skałę. Dziś nikt już nie neguje potrzeby tych zmian. Rząd nie proponuje co prawda dobrowolności, zasłaniając się ulgą na start, czy Małym ZUS-em plus, niemniej – jak słusznie zauważył rzecznik MŚP – ustawa o systemie ubezpieczeń społecznych, która umożliwia płacenie niższych składek na ZUS, jest pierwszym w historii polskiej gospodarki rozwiązaniem, w którym zanegowano zasadę, że przedsiębiorca powinien płacić ryczałtową składkę na ubezpieczenia społeczne.
I to jest punkt wyjścia do kolejnych pro przedsiębiorczych zmian. A te są niezbędne. Sam Abramowicz zapowiada następną odsłonę batalii o zmiany i zaprasza wszystkich przedsiębiorców do wsparcia tej inicjatywy i wypracowania wspólnego stanowiska w tej sprawie. Redakcja fpg24.pl przyłącza się do tych działań. Pierwszym tegorocznym krokiem wpierającym dyskusję nad kierunkiem tych zmian będzie debata pod hasłem „Jaki ZUS dla mniejszych firm”, którą organizujemy w przyszłym tygodniu. Zaprosiliśmy do udziału w niej m.in. rzecznika MŚP Adama Abramowicza (w jego zastępstwie pojawi się z-ca rzecznika Jacek Cieplak), wiceministra rozwoju Marka Niedużaka, głównego ekonomistę ZUS dra Pawła Wojciechowskiego, jednego z liderów Konfederacji Jacka Wilka, a także ekspertów i przedsiębiorców. Rozmawiać oczywiście warto, ale ważniejsze, by z tych rozmów wyciągać konstruktywne wnioski. Na co oczywiście liczymy.
Debatę w formie wideo będzie można zobaczyć u nas na stronie od przyszłej środy.