Warto trzymać kciuki, by prezesem EBOiR-u jednak został, bo to by oznaczało, że będziemy mieli nowego szefa resortu finansów. A nowy bardzo by się tu przydał, bo dotychczasowy udowadnia, że w tej roli niekoniecznie się sprawdza, a ministerstwo pod jego rządami co rusz potyka się o własne nogi. Przykładów nie brakuje.
Przedsiębiorcy pytają, gdzie są obiecane przepisy regulujące stawkę CIT dla firm. Resort zapewniał, że takie regulacje pojawią się i nie będzie żadnych wątpliwości, jaki podatek dochodowy mają płacić spółki. Chodzi o preferencyjną stawkę CIT wynoszącą 9 proc. (normalnie wynosi 19 proc.) przysługującą spółkom, które mają niskie przychody. W poprzednich latach limit wynosił 1,2 mln euro i dotyczył zarówno przychodów z roku poprzedniego, jak i bieżącego. Miał on wzrosnąć do 2 mln euro, ale zmieniono tylko limit dotyczący przychodów z roku poprzedniego – bieżące przychody nadal nie mogą przekroczyć 1,2 mln euro. W rezultacie firmy, które miały przychody w zeszłym roku niższe niż 2 mln euro rocznie, mogą płacić niższe zaliczki na podatek CIT. Problem w tym, że jeżeli w ciągu roku przekroczą limit 1,2 mln euro, muszą zapłacić już wyższy podatek. Pułapka polega na tym, że w miesiącu, w którym przekroczą limit, muszą zapłacić zaliczkę według stawki 19 proc. za wszystkie poprzednie miesiące, tak aby wyrównać niższe zaliczki płacone do tej pory. A to już będzie spora kwota. Ministerstwo Finansów się nie spieszy. Zapowiada, że zmieni przepisy i ma na to czas do końca roku. Po co jednak trzymać przedsiębiorców w niepewności, skoro zmiana limitu nie jest skomplikowaną zmianą prawa?
Jak trzeba podnieść akcyzę lub wprowadzić podatek cukrowy, to cała rzecz odbywa się błyskawicznie. Gdy natomiast sprawa dotyczy rozwiązań pro przedsiębiorczych, resort zwalnia, jakby ktoś nasypał mu piasku w tryby.
Spieszyć zaczął się natomiast z wdrożeniem zmian w CIT wynikających z unijnej dyrektywy ATAD II. Czas na to był do końca 2019 r. Komisja Europejska wezwała już Polskę (i niektóre inne kraje) do usunięcia tych uchybień. Ministerstwo zaproponowało więc, by zmiana weszła w życie… od 1 kwietnia. Będzie to oznaczało odejście od obowiązującej od 25 lat w Polsce zasady stabilności prawa podatkowego, która nie pozwala na wprowadzanie w trakcie roku podatkowego niekorzystnych zmian w podatku dochodowym zarówno od zwykłych obywateli, jak i od firm.
Kolejna rzecz to kompletnie nieefektywne ulgi proinnowacyjne IP Box i B+R. Żadnego z nich pożytku, bo nie wiadomo, jak z tych ulg korzystać. Przepisy do nich są tak skomplikowane, że przedsiębiorcy zwyczajnie boją się stosować te rozwiązania, gdyż bardzo łatwo można narazić się przy tym fiskusowi. W tym przypadku resort finansów również nie spieszy się z gotowym rozwiązaniem, by przeciąć ten węzeł gordyjski. Szkoda, bo powszechne stosowanie ulg proinnowacyjnych to klucz do technologicznego rozwoju.
Co jeszcze? Mamy jeden z najbardziej skomplikowanych systemów podatkowych w cywilizowanym świecie, a na nową ordynację podatkową wciąż nie możemy się doczekać, mimo iż tę obecnie obowiązującą w ciągu ostatnich 20 lat zmieniano już… ponad 100 razy (przy niektórych artykułach zaczęło nawet brakować liter, które można byłoby dodawać do oznaczeń). Mamy bałagan w ustawie o VAT, a nową ustawę o tym podatku – o czym zresztą dwa miesiące temu mówił mi w wywiadzie poprzednik Tadeusza Kościńskiego na stanowisku ministra finansów Jerzy Kwieciński – koniecznie trzeba napisać od nowa. Mamy do wprowadzenia estoński CIT. I mamy ministra finansów, który zamiast zająć się uproszczeniem przepisów podatkowych i przygotowaniem tych wszystkich rozwiązań, na które czekają polscy przedsiębiorcy, prowadzi krucjatę mającą na celu całkowitą likwidację w Polsce gotówki. Dlaczego?
O tych wszystkich sprawach w imieniu redakcji Forum Polskiej Gospodarki chcieliśmy porozmawiać z kimś z kierownictwa resortu. Niekoniecznie z samym ministrem Kościńskim, bo mamy wrażenie, że on jest już mentalnie spakowany, ale na przykład z wiceministrem Janem Sarnowskim. Tyle że od dwóch miesięcy wiceminister nie może znaleźć dla nas czasu. Szkoda. Niemniej jesteśmy cierpliwi i grzecznie czekamy w kolejce, co – mam nadzieję – zostanie w końcu dostrzeżone.