Wydawało się, że rewolucja technologiczna, rozwój środków transportu i doktryna, w myśl której kapitał nie ma narodowości zapewnią ludzkości nieprzerwany wzrost gospodarczy i bezpieczeństwo. Tanie i w konsekwencji łatwo dostępne dobra miały być znakiem rozpoznawczym tego wspaniałego świata. Aby oferować swoje produkty w konkurencyjnych cenach, wielkie koncerny ulokowały swoje centra produkcyjne w krajach azjatyckich, głównie w Chinach.
Postępująca emigracja produkcji do Państwa Środka dotyczyła również przemysłu farmaceutycznego. Dla przykładu nawet 90 proc. antybiotyków stosowanych w USA sprowadzanych jest z Chin. Około 70 proc. substancji czynnych używanych do produkcji leków w Europie importowanych jest z krajów Azji, głównie oczywiście z Chińskiej Republiki Ludowej. Wyścig związany z presją cenową doprowadził do przeniesienia tak znacznej części przemysłu farmaceutycznego do komunistycznego państwa, uzależniając tym samym zdrowie i życie obywateli od dobrej woli władz w Pekinie.
Z problemem tym spotkaliśmy się już kilka miesięcy temu, kiedy Chińczycy zamknęli część swoich fabryk, w Europie rozpoczął się desperacki wyścig o leki. Te były nielegalnie wywożone z takich krajów jak Polska do Francji czy Niemiec. Już wtedy mogliśmy się przekonać, jak potężnie Stary Kontynent uzależniony jest od ruchów azjatyckich decydentów.
Rozwiązaniem jest podjęcie szybkich działań zmierzających do odtworzenia krajowej produkcji. Dyskusja na ten temat rozpoczęła się już w zeszłym roku w związku ze wzmiankowanym deficytem specyfików. Chodzi zresztą nie tylko o medykamenty, ale także tak potrzebny obecnie sprzęt medyczny i materiały ochronne. Niedobór tych drugich stanowi bardzo poważne zagrożenie, szczególnie dla personelu medycznego. Sprawa ma charakter daleko wykraczający poza kwestie gospodarcze. Mówmy bowiem o zapewnieniu elementarnego bezpieczeństwa obywatelom.
Konieczne jest zatem wsparcie dla podmiotów krajowych, z polskim kapitałem, produkujących preparaty w Polsce. Branża farmaceutyczna postuluje, aby uzyskały one preferencje, jeśli chodzi o refundację. Trzeba im także zapewnić możliwość korzystania z taniego finansowania rozbudowy infrastruktury produkcyjnej. W grę wchodzić mogą również dedykowane sektorowi ulgi i zwolnienia podatkowe.
Problemem, z jakim zmagają się producenci medykamentów, jest również wysoka energochłonność procesu wytwarzania, to zaś znajduje odzwierciedlenie po stronie kosztowej wynikające z unijnej polityki klimatycznej. Aby tę presję ograniczyć, trzeba niezwłocznie podjąć działania wyłączające produkcję leków spod absurdalnych wymogów związanych z emisją CO2. Nie ma co się oglądać na zgodę Brukseli, w razie zagrożenia na jej wsparcie i tak specjalnie nie można liczyć. Trzeba zatem o swoje bezpieczeństwo zatroszczyć się samodzielnie i szybko!