fbpx
Strona głównaArchiwumTytoniowa rewolucja nie ominie Polski

Tytoniowa rewolucja nie ominie Polski

-

Dobre pytanie, zważywszy na fakt, że Polska jest pierwszym w Unii Europejskiej przetwórcą tytoniu oraz największym producentem gotowych wyrobów tytoniowych (papierosy i tytoń do palenia). W naszym kraju zlokalizowanych jest 5 z 30 fabryk wyrobów tytoniowych, które znajdują się w Europie. Produkcja eksportowa stanowi istotny element bilansu handlowego Polski w segmencie rolno-spożywczym. Ponadto branża tytoniowa dostarcza budżetowi ponad 24 mld zł rocznie, co stanowi prawie 9 proc. całkowitych wpływów podatkowych. Jest to udział niespotykany w innych krajach UE. Dla przykładu koncern Philip Morris wpłacił do budżetu państwa w ubiegłym roku 211 mln zł w ramach rozliczeń podatku dochodowego od osób prawnych, zostając przy okazji największym płatnikiem tej daniny w województwie Małopolskim. W przemyśle tytoniowym zatrudnionych jest ponad 60 tysięcy osób. Kilka tysięcy innych drobnych przedsiębiorców z sektora rolno-spożywczego i handlowego żyje w dużej mierze ze współpracy z firmami działającymi w tej branży. To są liczby, wobec których trudno przejść obojętnie i powiedzieć „Niech się dzieje, co chce”.

Co więc z tą czekającą nas rewolucją? Otóż wszystkie badania i zestawienia statystyczne pokazują, że tradycyjne palenia klasycznych papierosów systematycznie traci na popularności. Z jednej strony to zapewne efekt większej odpowiedzialności nie tylko współczesnych palaczy, ale również państw i wielu organizacji pozarządowych, które od lat organizują wszelkiego rodzaju kampanie na rzecz rzucenia palenia i szkodliwości wyrobów tytoniowych. Z drugiej strony – to również efekt polityki, którą zaczęły prowadzić same koncerny tytoniowe. Kilka miesięcy temu ogólnoświatową kampanię na rzecz zachęcenia do rzucenia palenia rozpoczął Philip Morris, czyli jedna z największych firm tytoniowych na świecie. Brzmi to trochę tak, jakby szewc oddradzał klientom kupno zrobionych przez siebie butów, ale przedstawiciele firmy tłumaczą, że ze sprzedaży tradycyjnych papierosów zysk jest coraz mniejszy, natomiast produkt alternatywny, jaki Philip Morris proponuje palącym, znacznie redukuje szkody zdrowotne i zyskuje coraz większą popularność. Motto kampanii „Unsmoke” brzmi: „Jeśli nie palisz, nie zaczynaj. Jeśli palisz, przestań. Jeśli nie potrafisz przestać, zmień”. Na produkt, który radykalnie zredukuje szkody w twoim zdrowiu.

Nie jest już oczywiście żadną wiedzą tajemną i wszyscy doskonale zdają sobie z tego sprawę, że palenie i konsekwencje z nim związane dotyczą nie tylko tych, którzy w nałogu tkwią, ale także całej rzeszy niepalących, w tym dzieci, którzy narażeni są na bierne palenie. No i wszystkich podatników, bo to przecież za pomocą finansów publicznych lekarze próbują niwelować skutki tego nałogu u palaczy – nierzadko skutki już nieodwracalne. Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że liczba palaczy w Polsce wcale radykalnie nie spada. Nadal jest ich ponad 9 milionów. Co roku z powodu tego nałogu umiera 67 tys. osób. Co prawda obecnie Polska nie jest już krajem, który przoduje w Europie pod względem odsetka osób palących powyżej 16. roku życia (palących jest u nas około 24 proc. – wynik ten pozycjonuje nas w sporej odległości od otwierającej ranking Grecji, gdzie odsetek ten wynosi około 38 proc.), nie znaczy to jednak, że nie mogłoby być lepiej. Dane Światowej Organizacji Zdrowia mówią natomiast, że na świecie jest ponad 1,1 mld palących. Co roku umiera ponad 8 mln z nich plus ok. 900 tys. palaczy biernych. I znów mamy liczby, wobec których oczywiście trudno przejść obojętnie.

Dlatego koncerny tytoniowe metodą małych kroków przygotowują siebie i cały rynek na rewolucję, która nieuchronnie czeka tę branżę. Za kilka, góra kilkanaście lat zniknąć może lwia część fabryk produkujących tradycyjne papierosy. W zamian firmy te oferować mają przede wszystkim produkty tytoniowe, które w porównaniu z klasycznym papierosem, radykalnie redukują szkody zdrowotne u palących. Jak chociażby te, których konsumpcja polega na podgrzewaniu tytoniu, a nie jego spalaniu. Trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że coraz więcej krajów, nawet tych, gdzie drakońskimi metodami próbuje się zniechęcić palaczy do palenia tytoniu, zmienia strategię w walce z tym nałogiem i – promuje to może złe słowo – ale na pewno dopuszcza używanie przebadanych i sprawdzonych w niezależnych instytutach badawczych produktów alternatywnych, jak e-papierosy czy podgrzewacze tytoniu (w Polsce najpopularniejszy jest tzw. IQOS, którego FDA, czyli amerykańska Agencja Żywności i Leków uznała za lepszą alternatywę od papierosa m.in. dlatego, że „wytwarza mniej lub niższe poziomy stężenia niektórych toksyn niż papierosy”). To nieodwracalna tendencja, która jest efektem wieloletnich badań, według których jedna trzecia nałogowych palaczy nigdy nie rzuci palenia. Strategia zerojedynkowa, czyli „rzuć albo umrzyj”, w wielu przypadkach kończy się na „umrzyj”. Także w Polsce. Wystarczy prześledzić statystyki dotyczące liczby palących sprzed kilkunastu lat i porównać je ze statystykami z ubiegłego roku, by dojść do wniosku, że coraz bardziej restrykcyjne zapisy kolejnych unijnych dyrektyw, ostrzegawcze obrazki na paczkach papierosów, wiele innych nakazów, ograniczeń i zakazów niewiele dają.

Wiele państw zdaje sobie z tego sprawę, dlatego przygotowuje grunt pod radykalne zmiany na rynku tytoniowym. W Japonii rynek produktów alternatywnych stanowi już 20 proc. wyrobów tytoniowych. Wielka Brytania, czy Stany Zjednoczone też zmieniają prawodawstwo pokazując, że są tego wszystkiego świadome. Niedawno pojawiła się w przestrzeni medialnej wypowiedź ministra zdrowia Czech, w której Adam Vojtech otwarcie przyznał, że „odkąd weszła w życie nowa tzw. ustawa antynikotynowa, nawet zagorzali czescy palacze zaczęli zamieniać papierosy na alternatywne formy podgrzewanego tytoniu”, dodając, iż nowatorskie wyroby tytoniowe powinny być obciążone mniejszym podatkiem niż tradycyjne papierosy. – Uważam, że przystępność cenową można osiągnąć również dzięki konkurencji. Bez wątpienia istnieją różne opinie dotyczące tych alternatywnych produktów, chociaż kiedy rozmawiam o tym z ekspertami takimi jak prof. Kralikova, to nie mam wątpliwości, że ten podgrzewany tytoń jest mniej szkodliwy. Jest na to wiele dowodów naukowych – stwierdził Vojtech. Wielu obserwatorów sceny politycznej od razu zaczęło doszukiwać się w tych słowach dyplomatycznego zaproszenia dla koncernów tytoniowych do Czech w kwestii zainwestowania w fabryki produkujące wszelkiego rodzaju nowatorskie wyroby tytoniowe. „Jesteśmy otwarci” – zdaje się mówić czeski minister zdrowia.

Jak na tym tle wygląda Polska – największy w Unii Europejskiej przetwórca tytoniu i największy producent gotowych wyrobów tytoniowych? Proces zmiany strategii – jeśli się u nas rozpoczął – to w skali makro na razie jest kompletnie niezauważalny. Według wielu ekspertów, naukowców i lekarzy, potrzebna jest w tym temacie rzetelna informacja. Od państwa oczekuje się działań systemowych, które z jednej strony pozwolą za kilka, kilkanaście lat radykalnie obniżyć liczbę umierających na choroby związane z paleniem tytoniu, z drugiej – nie dopuszczą do upadku branży tytoniowej w Polsce.

Kategorie

Najnowsze

Najczęściej czytane

Zobacz również