fbpx
Strona głównaArchiwumWyrównanie unijnych dopłat rolnych jest konieczne

Wyrównanie unijnych dopłat rolnych jest konieczne

-

Zapowiedzi to jedno – o wiele trudniejsze jest przejście do konkretnych działań i rozpoczęcie realnych negocjacji, które dla Polski – ale także szeregu innych poszkodowanych państw – mogą przynieść korzystne rozwiązania niwelujące sztucznie utrzymywany dystans między najdynamiczniej rozwijającymi się unijnymi gospodarkami, a starymi członkami Wspólnoty.

Dziś sytuacja jest jednak niepowtarzalna. Pierwszym poważnym symptomem, który dał zielone światło do przełamania tego wieloletniego impasu, jest fakt posiadania przez Polskę teki unijnego komisarza ds. rolnictwa. Pozycja Janusza Wojciechowskiego – wspieranego przez rząd na czele z Ministerstwem Rolnictwa, prezydenta i część państw UE – daje szansę na poważne uderzenie pięścią w stół przedstawicieli Polski, Estonii, Czech, Węgier, Bułgarii, Rumunii, Litwy, czy Łotwy. To uderzenie miało miejsce w ostatnich dniach, kiedy to w Warszawie doszło do spotkania szefów resortów rolnictwa tych państw – jednym z wiodących tematów było właśnie wyrównanie dopłat obszarowych w rolnictwie, a sama debata zakończyła się podpisaniem wspólnej deklaracji przybyłych do warszawy decydentów. Cel jest jeden: sprawiedliwy rozdział środków na unijną gospodarkę rolną.

Jeżeli przed państwami Unii Europejskiej stawiane są jednakowe wymagania, jeżeli mają one realizować wspólne ambicje, jeżeli razem mają one dbać o bezpieczeństwo żywnościowe i ekonomiczne Wspólnoty, nie może być mowy o nierównym traktowaniu któregokolwiek z nich. Nie ma właściwej odpowiedzi na pytanie, dlaczego państwa, których przedstawiciele zgromadzili się w Warszawie, maja być poszkodowane względem Niemiec, Francji, Belgii, Danii, czy choćby Holandii, skoro kraje te już dziś mogą pochwalić się rolnictwem prowadzonym na wyższym poziomie, niż ma to miejsce w Europie środkowej i środkowo-wschodniej.

Festiwal nierówności

Biorąc pod uwagę wartość produkcji rolno-spożywczej w ostatnich latach, niekwestionowanym liderem wśród 28 (łącznie jeszcze z Wielką Brytanią) państw członkowskich Unii Europejskiej była Francja. Polska znalazł się na siódmej pozycji, ustępując przy tym Niemcom, Włochom, Hiszpanom, Brytyjczykom i Holendrom. O ile ogólne dane na temat wielkości produkcji nad Wisłą mogą napawać umiarkowanym optymizmem, o tyle szeroko rozumiana wydajność naszych gospodarstw, mierzona m.in. stosunkiem wartości dodanej do jednostki pracy w rolnictwie, rodzi szereg wątpliwości. Okazuje się bowiem, że przy porównywaniu technik hodowlanych i produkcyjnych oraz metod optymalizacji i modernizacji gospodarstw Polska wypada mizernie. Średnie wyniki poszczególnych krajów pokazują, że w ubiegłym roku Francja odpowiedzialna była za 16,8 proc. wartości unijnego rolnictwa, Niemcy – za 13,3 proc., a Hiszpania – za 11,5 proc. Polska przyczyniła się do wypracowania ogólnej sumy w ok.6 proc.

Także zarobki rolników nad Wisłą oraz wydajność ich pracy nie budzą zachwytu. Najmniej wydajną pracą w rolnictwie charakteryzują się Rumunia, Słowenia i Chorwacja. We wszystkich tych państwach jeden pełnoetatowy pracownik generuje roczny dochód poniżej 6 tys. euro. Niedoścignionym liderem pozostaje Holandia, gdzie wartość ta dochodzi do 60 tys. euro, co jest trzykrotnością unijnej średniej (17,8 tys. euro). Niestety, Polska notuje wynik tylko nieznacznie lepszy od Chorwatów. Praca w rolnictwie w Polsce jest skrajnie niewydajna i stanowi jedynie trzecią część średniego wyniku UE. Ponad unijną średnią, poza Holendrami, znaleźli się jeszcze Duńczycy (pow. 45 tys. euro), Brytyjczycy (pow. 40 tys. euro), Belgowie (38 tys. euro), Niemcy (pow. 35 tys. euro), Francuzi (34 tys. euro), Hiszpanie (30 tys. euro), Szwedzi (30 tys. euro), Luksemburczycy (27 tys. euro), Irlandczycy (25 tys. euro), Finowie (24 tys. euro), Austriacy (22 tys. euro) i Włosi (21 tys. euro). Wśród państw naszego regionu wynikiem powyżej średniej mogą pochwalić się jedynie rolnicy z Czech (20 tys. euro). Na poziomie równym średniej lokuje się dochodowość rolnictwa na Słowacji i Cyprze.

Takie zróżnicowanie w wydajności pracy, połączone z nierównym tempem modernizacji unijnych gospodarstw oraz zapóźnieniami technologiczno-organizacyjnymi w państwach przyjętych do Wspólnoty w 2004 r. i później, przekładają się na rozdźwięk w dochodach przedsiębiorstw rolniczych. Podczas gdy holenderski pojedynczy przedsiębiorca rolny notuje średnio dochód powyżej 50 tys. euro, jego odpowiednik z Hiszpanii – tylko niewiele mniej, a średnia w całej UE wynosi niespełna 15 tys. euro, przedsiębiorcy z Polski z trudem przekraczają granicę 5 tys. euro., lądując tym samy na szóstej pozycji od końca (za Łotwą, Chorwacją, Litwą, Rumunią i Słowenią). Niestety, Polska znajduje się też w niechlubnym gronie dziewięciu państw członkowskich, w których dochody gospodarstw rodzinnych nie przekraczają 10 tys. euro rocznie. Pod tym względem liderem jest również Holandia, gdzie dochód ten przekracza 40 tys. euro rocznie.

Wskaźnikiem najlepiej obrazującym siłę/wartość gospodarstw jest przyrost wartości netto gospodarstwa w rocznym okresie roboczym (FNVA/AWU). O ile różnica między państwami „starej” Unii, a tymi przyjętymi w 2004 roku (i później) była sukcesywnie redukowana do roku 2011, o tyle od 2012 obserwuje się ponowne poszerzanie się tej przepaści. Wynika to m.in. z coraz powszechniejszego trendu przechodzenia zachodnich gospodarstw na uprawy, ogrodnictwo oraz produkcję winorośli i odchodzenia od nierentownej produkcji mleka i jego przetworów oraz hodowli zwierząt, która znalazła się dziś w rękach kilku europejskich i globalnych oligopolistów.

Biorąc pod uwagę wskaźnik FNVA/AWU Polska, Rumunia i Słowenia zamykają unijną klasyfikację i są najsłabiej rozwijającymi się gospodarkami rolnymi w całej Wspólnocie. Polskie gospodarstwa z wynikiem FNVA/AWU na poziomie 6000 euro przyrastają w wartość 10 razy gorzej niż ich odpowiedniki z najlepszej w zestawieniu Danii (FNVA/AWU równe 61 800 euro). Niestety, nasze wyniki są też daleko odbiegające od unijnej średniej, która osiąga wartość FNVA/AWU równą 18 600 euro.

Dla zobrazowania kondycji ekonomicznej gospodarstw posłużono się także dochodem netto, jaki jest przez nie generowany. Takie zestawienie pokazuje jeszcze gorszy obraz polskich gospodarstw. Okazuje się bowiem, że farmerzy z Czech i Słowacji są w stanie wygenerować dochód nieporównywalnie większy od kolegów z Polski, którzy ze średnim wynikiem 8000 euro lądują zdecydowanie poniżej unijnej średniej (18 000 euro).

Uzależnienie od dopłat

Ciekawie prezentuje się zestawienie państw członkowskich, których gospodarstwa rolne są najbardziej zależne od płatności bezpośrednich. Mierząc udział płatności bezpośrednich w proście wartości netto gospodarstwa (FNVA), okazuje się, że Polska plasuje sia na dziesiątym miejscu (44 proc. udział), a liderem uzależnienia od płatności bezpośrednich pozostaje Słowenia (powyżej 70 proc. udziału w FNVA). Z badań wynika, że najbardziej podatne na uzależnienie od dopłat i wykazujące najmniejszy potencjał rozwoju ekonomicznego są gospodarstwa trudniące się wypasem zwierząt oraz gospodarstwa mieszane (hodowla zwierząt w połączeniu z uprawami). Niestety, te pierwsze pozostają głównym typem gospodarstw rolnych w Polsce. Najbardziej niezależne od dopłat oraz przejawiające największy potencjał dochodowy są gospodarstwa trudniące się tylko uprawami zbóż, produkcją winorośli oraz ogrodnictwem.

Co dalej?

Co zatem zrobić ma Polska, która mimo rolnego dystansu wciąż dzielącego nas od poziomu wydajności zachodnioeuropejskiego rolnictwa, otrzymuje zaledwie nieco ponad 80 proc. unijnej średniej dopłat? Walczyć o zmianę. Sytuacja, w której płatności bezpośrednie opierają się na parametrach z okresów historycznych, takich jak plon referencyjny czy obsada bydła, naraża unijną politykę rolną na śmieszność.

* autor jest Dyrektorem Instytutu Gospodarki Rolnej

Kategorie

Najnowsze

Najczęściej czytane

Zobacz również