fbpx
Strona głównaFelietonyCukiernik Nie SłodziTo wcale nie jest tak, jak wygląda na pierwszy rzut oka

To wcale nie jest tak, jak wygląda na pierwszy rzut oka

-

Amerykański politolog Seth G. Jones napisał ciekawą, ale jednocześnie nieco naiwną książkę pt. Tajna operacja. Reagan, CIA i zimnowojenny konflikt w Polsce. Opisuje w niej pomoc, jaką w latach 80. XX wieku CIA po kryjomu udzielała „Solidarności”. Do PRL przemycano dolary, sprzęt telekomunikacyjny czy drukarski. Autor zachwyca się, że dzięki temu podziemne struktury opozycji antykomunistycznej mogły w sposób pokojowy walczyć z komunistycznym reżimem. Za przesyłane dolary działacze „Solidarności” m.in. wydawali drugoobiegowe książki i gazety, które uderzały w państwowy monopol w tym zakresie.

W 1988 r. prowadzone przez Stanisława Michalkiewicza i Mariana Miszalskiego drugoobiegowe wydawnictwo Kurs – co opisuję w książce Michalkiewicz. Biografia – wyświadczyło dla innego podziemnego wydawnictwa Pen usługę wydrukowania Słownika literatury polskiej. Michalkiewicz postawił zleceniodawcy warunki, a on zgodził się na wszystkie poza jednym: żeby w redakcyjnej stopce pojawiła się informacja, iż książka została wydana przy współpracy wydawnictwa Kurs. Pan Stanisław doszedł do wniosku, że widocznie ten człowiek komuś obiecał druk i nie chciał zostawić śladu podwykonawcy. Ostatecznie pozycja dla wydawnictwa Pen ukazała się bez tej adnotacji.

Zagranicznych pieniędzy dla podziemnych wydawnictw było tak dużo, że trafiały one do ludzi, którzy niekoniecznie umieli je właściwie wykorzystać. Jednocześnie tego typu efemeryczne i nie tylko efemeryczne wydawnictwa były wielką konkurencją dla Kursu, który nie dostawał od nikogo żadnych funduszy, a choć działał nielegalnie, to na zasadach całkowicie rynkowych. Psuły rynek, oferując drukarzom trzy razy wyższe stawki, niż mógł sobie na to pozwolić Kurs. Rezultat był taki, że te przesyłane pieniądze CIA, choć jednym podziemnym wydawnictwom pomagały, to innym – tym bardziej rzutkim i działającym bez zewnętrznej pomocy – szkodziły.

W opisanym przypadku pieniądze CIA mimo wszystko wspierały „Solidarność” w walce z komunistycznym reżimem. A czy sam przemyt jest nagannym zjawiskiem? Tak naprawdę to przestępstwo sztucznie wykreowane przez państwo. Przez państwo, które tworzy granice. Przestępstwo bez ofiar. Także w latach 80., ale w innym rejonie świata, odbywał się całkiem inny przemyt. Otóż w tamtym czasie z powodu wysokich ceł bardzo opłacało się szmuglować z Singapuru do Indii sprzęt elektroniczny i złoto. Skalę i szczegóły tego procederu w wykonaniu grup Polaków opisuje Cezary Borowy w książce Przemytniczki złotych kości. – Nikomu krzywdy nie robiłam, nikogo nie okradałam. Przewoziłam normalne, legalne towary, no dobrze, nie płaciłam cła, ale cło to po prostu podatek. A jest ktoś, kto zapłacił wszystkie podatki w życiu? Trudno byłoby też wskazać, komu konkretnie szkodziłam – słusznie i logicznie po latach tłumaczy się jedna z przemytniczek.

Z punktu widzenia rządu Indii łamane było prawo. Podobnie jak w przypadku szmuglu dolarów przez wysłanników CIA. Czy tak powinno być? Dlaczego w ogóle państwa ograniczają ludziom wolność, ustanawiając granice i zakazując przewozu różnych towarów albo je opodatkowując (taryfami celnymi) w sposób absurdalnie wysoki? Robią to i państwa totalitarne, i tzw. demokratyczne, i twory takie jak Unia Europejska. Ta ostatnia nie tylko ustanowiła mur celny i bariery pozataryfowe w handlu z krajami trzecimi, ale w ramach unijnej polityki energetyczno-klimatycznej ma zostać wprowadzony tzw. graniczny podatek węglowy, aby w ten sposób gnębić własnych mieszkańców wyższymi cenami. Tak jak władze w New Delhi wysokimi cłami uderzały przede wszystkim we własnych obywateli, którzy musieli znacznie więcej płacić za importowane magnetowidy czy sztabki złota. Te przemycane były tańsze, a więc polscy przemytnicy działali na korzyść Hindusów (w końcu oni je dobrowolnie od nich kupowali).

Zresztą nawet w ramach rzekomo wspólnego unijnego rynku funkcjonują ograniczenia w przewożeniu towarów. Niedawno pewien Niemiec został zatrzymany i ukarany finansowo za to, że kupił w Polsce zbyt dużo (znacznie tańszego) paliwa. Pomiędzy krajami Unii Europejskiej nie wolno też przewozić w dowolnych ilościach alkoholu czy papierosów. „Istotą państwa jest znęcanie się nad własnym obywatelem. Pierwszym i zarazem ostatnim miejscem, w którym to wszystko się zaczyna i kończy, jest granica. Jedne państwa wyżywają się na obywatelach podczas wyjazdu, inne podczas wjazdu. Pierwsze zakazują wywozu czegoś. Drugie wwozu. Nie mnie rozsądzać, które gorsze” – pisze Jacek Matecki w książce Co wy, kur…, wiecie o Rosji?!

To politycy ograniczają nam wolność. To co Polak od Polaka może kupić bez cła, Niemiec od Polaka czy Francuz od Białorusina już kupić nie może. Aby to było legalne, musi zapłacić reżimowi haracz. Niewolnictwo w USA i obozy koncentracyjne w III Rzeszy były legalne. Również aktualnie segregacja Palestyńczyków i Żydów w Izraelu jest legalna. Czy musimy się na to godzić?

Politycy straszyli nas kowidem. Teraz straszą wojną Ukrainy z Rosją. A to oni nie tylko napędzają strach, ale są praprzyczyną całego zła. To przecież politycy, a nie ktoś, inny wywołują wojny. Także te domowe. Kiedy po II wojnie światowej bezpieka wyłapała głównych działaczy niepodległościowego zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, na czele organizacji stanęli funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa. Dzięki tej prowokacji UB przez kilka lat udało się wodzić za nos nie tylko polskich działaczy niepodległościowych na obczyźnie, ale i zachodnie wywiady. Amerykańskim i brytyjskim bezpieczniakom wydawało się, że to oni kontrolują sytuację, a było dokładnie odwrotnie. Tak samo jak nie zdawali sobie sprawy z tego, że wysyłając pieniądze „Solidarności”, szkodzili walczącym z komunistycznym reżimem takim wydawnictwom jak Kurs. Życie płata figle także największym tego świata i niejednokrotnie sytuacja w rzeczywistości jest całkiem inna niż z pozoru wygląda.

Tomasz Cukiernik

Kategorie

Najnowsze

Najczęściej czytane

Zobacz również