O Polskim Ładzie napisano już chyba wszystko. Ocena skutków planowanych zmian podatkowych rządu jest niestety bezwzględna i krytyczna. Nie będę powielał wątków, które poruszane były już wielokrotnie. Nie będę pisał kolejnego tekstu potwierdzającego to, co wiedzą już wszyscy: Polski Ład wprowadza podwyżkę podatków dla małego i średniego polskiego biznesu, komplikuje i tak skomplikowany system podatkowy dla firm, a także zmienia zasady gry podatkowej z kwartału na kwartał. Nie napiszę, że wprowadzanie tego typu rozwiązań w okresie kryzysu jest szkodliwe dla całej gospodarki, która jak najszybciej próbuje wyjść na prostą. Nie napiszę po raz kolejny, że Polski Ład odbije się na wzroście cen towarów i usług (które i bez niego przekraczają już dziś cel inflacyjny). Nie rozpiszę się, że tego typu rozwiązania to osłabienie konkurencyjności polskich firm, którym nie tylko wzrosną koszty działania, ale zachwiana zostanie ich stabilność funkcjonowania.
W Polskim Ładzie są – rzecz jasna – elementy, które można pochwalić, takie jak zwiększenie kwoty wolnej od podatku, czy przesunięcie II progu podatkowego (o tym problemie pisałem zresztą jako jeden z pierwszych ekonomistów jeszcze w styczniowym felietonie dla „Forum Polskiej Gospodarki”). Nie będę rozpisywał się o korzyściach z liberalizacji prawa budowlanego dla drobnych inwestorów, czy innych drobnych, korzystnych korektach prawa.
To wszystko na próżno, bo czy są jeszcze powody, by Polski Ład wszedł w życie? Nie widać z niego żadnych korzyści. Nie skorzysta na nim pracownik zaliczany do klasy średniej. Marginalne i drobne kwoty pozyskają najbiedniejsi, ale i ich korzyści zje inflacja oraz osłabienie przyszłego wzrostu gospodarczego kraju. Na Ładzie na pewno nie skorzysta też przedsiębiorca. On straci.
Nie stracą za to duże korporacje. Ich zmiany nie dotkną. Nie będą zatem płaciły podatków, tak jak nie płacą dziś. Nic nie zmieni się np. dla szeregu francuskich koncernów, które nie płacą w Polsce podatku CIT lub jest on odprowadzany w marginalnej wysokości w porównaniu do osiąganych lokalnie przychodów.
Nie skorzystają też politycy. Wbrew temu, co myślą. Przedsiębiorcy będą zmuszeni przenieść koszty nowych rozwiązań na ceny usług i towarów. Czyli ostatecznie na klienta. Drożyzna, która jeszcze bardziej się ujawni (przy braku reakcji ze strony banku centralnego), uniemożliwi wygranie rządzącemu ugrupowaniu najbliższych wyborów.
Już dziś Polski Ład nie budzi żadnych pozytywnych reakcji. Doprowadza do złości tych, którzy na nim stracą. Ci, którzy mają na nim zyskać, są obojętni. A ci, którzy ani nie stracą, ani nie zyskają, i tak usłyszeli już, że cały pakiet to nic dobrego.
Ponad rok temu wielu ekspertów apelowało o nowe rozdanie, pakiet reform i zmian, które dostosują prawo i podatki do nowej, pokoronawirusowej rzeczywistości. Ale nie o takie zmiany chodziło! Jeśli tak ma wyglądać pakiet odważnych reform, to ja cofam swoje apele. Już lepiej nie zmieniać nic.
PS: Jest ktoś, kto na Polskim Ładzie skorzysta! Doradcy podatkowi. I doradcy gospodarczy pomagający przenieść firmy za granicę.