Nowy Ład nie zaczyna się dobrze. Poseł PiS Kazimierz Smoliński jakiś czas temu w jednej z telewizyjnych debat powiedział, że rząd chce wprowadzić ceny regulowane na podstawowe artykuły spożywcze. Był to tylko jego prywatny pomysł, ale pozostali uczestnicy debaty zdążyli zrobić wielkie oczy i pootwierali usta ze zdziwienia.
Byłem zaskoczony ich reakcją, ponieważ nasze rządy od zawsze interweniowały w gospodarkę. Nie tylko obecny rząd, ale wszystkie pozostałe po tzw. ustawie Wilczka, która liberalizowała życie gospodarcze w Polsce, rozpoczęły proces ograniczania i regulowania tego liberalizmu.
Każdy rząd może wprowadzić dowolne prawo na swoim suwerennym terytorium, ograniczyć konsumpcję, wprowadzać zasiłki socjalne, podwyższyć podatki, wprowadzić restrykcje i regulować oraz kontrolować ceny. Ludwig von Mises, austriacki ekonomista, zadaje jednak fundamentalne pytanie: Czy poprzez taką politykę rząd może osiągnąć swoje cele?
Ceny są rynkowym fenomenem i nie istnieją poza rynkiem. Są jego tworem i powstają jako pochodne działań jednostek lub grup, które działają w swoim imieniu. Praw ekonomii, podobnie jak praw fizyki, nie zmienimy i nie warto przy nich majstrować. Pokusa myślenia sercem w imię sprawiedliwości społecznej może zaprowadzić na manowce.
Kiedy ceny idą w górę? Normalnie na co dzień zmagamy się z rzadkością zasobów w stosunku do nieograniczonych potrzeb, a w czasie kataklizmu rzadkie zasoby stają się jeszcze rzadsze i należy je oszczędzać. Od centralnego racjonowania lub wprowadzania cen regulowanych nie przybędzie ich na rynku. W normalnym świecie pomaga w tym wolnorynkowy system cenowy, który dostosowuje się do nowych warunków.
Thomas E. Woods w „Kościół a wolny rynek” podaje dobry przykład, co się dzieje z cenami pokoi w hotelach w czasie kataklizmu. Wiele domów jest zburzonych. Brakuje powierzchni mieszkaniowej i należy ją oszczędzać. Można zrobić to tylko przez windowanie cen pokoi. Wtedy jedna rodzina będzie zmuszona do wynajęcia tylko jednego pokoju i więcej ludzi będzie mogło skorzystać z hotelu, aby schronić się przed deszczem i zimnem.
Takie ceny są sprawiedliwe. Wiedział o tym św. Tomasz z Akwinu, kiedy pisał w swojej „Sumie teologicznej” o kupcu, który przywozi pszenicę do kraju, gdzie jej brakuje. Według Akwinaty nie musi on informować mieszkańców owej krainy o innych kupcach, którzy za nim podążają, co mogłoby obniżyć cenę. Wydarzenia w przyszłości są niepewne, gdyż przyszłość jest nieznana. Sprawiedliwą ceną jest cena aktualna.
Dzień później Mateusz Morawiecki apelował, aby Polacy pilnowali sklepikarzy i sprawdzali, czy obniżają ceny. Niewątpliwie premier kierował się odruchem serca i obietnicą, że obniżony zostanie VAT na produkty spożywcze. To jednak nie wystarczy.
W czasie naturalnego kataklizmu windowanie cen jest czymś naturalnym. Wszyscy wiedzą, że nie będzie to trwać w nieskończoność i wierzą, że kiedyś się skończy i wszystko wróci do normalności. Zdenerwowanie premiera pokazuje niestety, że Nowy Ład nie jest naturalnym „kataklizmem” i szybko się nie skończy.