Być konserwatystą to każdego dnia odkrywać nową obelgę. Życie jest przez to zabawniejsze. Nigdy nie wiem dokładnie, kim jestem, dopóki nie otworzę rano Twittera. Mogę być reakcyjnym robactwem, nieświadomym jaskiniowcem, ultra-katolickim naczelnym lub neoliberalnym skorpionem. To fascynujące, jak daleko sięga język lewicy, aby napiętnować prawicę. Dzisiaj my, konserwatyści, jesteśmy rasistami, ponieważ nie chcemy klękać przed niczym innym niż Bogiem, tak jak wczoraj byliśmy faszystami, bo broniliśmy prawa i porządku, jedynego sposobu na zagwarantowanie wolności – jedno z wielu słów, które przestały być utożsamiane z lewicą w latach 70. i stały się domeną prawicy.
Dziś „Królewna Śnieżka” jest „seksistowska”, „Przeminęło z wiatrem” jest „rasistowskie”, Sknerus McKwacz to „ultraliberał”, a Tarzan. . . O mój Boże! Wszystko na raz!
Nie szukając daleko, wczoraj pewien facet powiedział mi z pogardą, że Benedykt XVI był „ultrakatolikiem”. Najwyraźniej uważał to za obelgę. Wzruszyłem ramionami, domyślając się, że część lewicy musi naprawdę oczekiwać, że papież Kościoła katolickiego będzie „umiarkowanie katolicki”. Być może mają rację. Przynajmniej jeśli weźmiemy pod uwagę, że Marks, na przykład, był trochę ultra-marksistowski.
Przez lata badałem obelgi, które lewica rzucała na tych, którzy nie myślą tak jak oni. Najbardziej zadziwiająca jest umiejętność dopasowywania ataków do bieżącej sytuacji. W maju 1968 roku europejscy autorzy i wykonawcy protest-songów (najbardziej przerażająca organizacja terrorystyczna na świecie) wzięli na celownik męskie krawaty. Nigdy nie dowiemy się, jak faszystowskie mogą być krawaty, biorąc pod uwagę ich ograniczoną zdolność do wyrażania poglądów politycznych, ale wielkim odkryciem lewicy podczas Lata Miłości było to, że wszystko, z czym się nie utożsamiali, automatycznie stało się „faszystowskie”. Nie ma znaczenia, czy to krawat, dziecko czy sama biologia; jedną z wielkich postępowych sprzeczności, chociaż lewacy twierdzą, że wierzą bardziej w naukę niż w religię, jest to, że nauka jest znacznie bardziej autorytarna niż, powiedzmy, chrześcijaństwo. Ale rewolucja 1968, symbol uosobienia myślenia progresywnego, była ogromną wewnętrzną sprzecznością: wiele kronik z tamtych czasów opowiada o dzieciach z klasy średniej przebranych za hipisów, wyzywających weteranów, którzy walczyli z nazizmem, aby mogli dorastać w wolnym świecie, od „faszystowskich drani” nad uniwersyteckimi barykadami.
W latach rewolty studenckiej Francuzi, prawdopodobnie najbardziej rozwiązłe istoty we wszechświecie, intonowali takie rzeczy, jak: „im więcej uprawiam miłość, tym bardziej chcę rozpocząć rewolucję”. Przeciwnie do tego, co dzieje się z Sanders! W każdym razie nawet sama lewica radykalnie sprzeciwiłaby się dziś temu hasłu. Przede wszystkim, z kim uprawiasz miłość? Po drugie, co z wyraźną zgodą drugiej strony? Po trzecie, dlaczego obiektywizujesz swojego partnera? Po czwarte, dlaczego seksualizujesz rewolucję? Po piąte, co z prezerwatywą? I po szóste, dlaczego standaryzujesz atak na opresyjny patriarchat?
W Stanach Zjednoczonych już w 1968 roku lewica wypowiadała tryumfalne hasła, takie jak „nigdy nie ufaj mężczyźnie”. Dziś jednak prawdopodobnie musiałoby zostać zaktualizowana do „nigdy nie ufaj mężczyźnie, chyba że jest on kandydatem demokratów do Białego Domu”.
Ogólnie rzecz biorąc, nowa lewica atakuje prawie wszystko. Duże samochody zanieczyszczają, piłka nożna jest seksistowska, jedzenie mięsa jest anty-zwierzęce, komplementy są seksistowskie, globalizacja jest imperialistyczna, a bogactwo budzi strach przed biednymi – ta głupota została wypluta w tym tygodniu przez wicepremiera Hiszpanii, który chce kryminalizować „nienawiść do biednych”, a ma dom 20 razy większy od mojego i 100 proc. więcej basenów niż ja.
Jeśli nie wierzysz w religię ekologiczną, która potroiła wagę Ala Gore’a, jesteś „zaprzańcem”. Jeśli nie wierzysz, że Zachód jest okropną rzeczą, jesteś etnocentryczny. W pewnym sensie nowa lewica ucieleśnia definicję purytanizmu H. L. Menckena: „nie dający spokoju strach, że ktoś gdzieś może być szczęśliwy”.
Jeśli obudzisz się pewnego dnia i nie wiedząc, jakiej obelgi możesz użyć, spróbuj otworzyć New York Times. Jest wiele do wyboru. Ich ulubionym jest „faszysta”. Lewica ogólnie ma problem z rozróżnieniem między prawem i porządkiem z jednej strony, a autorytaryzmem z drugiej; wielu lewicowych intelektualistów uważa policję, sędziów i nauczycieli za faszystów. Kiedy byłem dzieckiem, lewica opracowała kampanię przeciwko testowaniu w szkole i popierałem ją ze wszelkich sił, ponieważ chciałam uniknąć testów z matematyki. Marzyłem o dniu, w którym nauczyciel powiedziałby do mnie: „Itxu, czy czujesz bardzo mocno, że naprawdę znasz matematykę?” Powiedziałbym: „Tak, czuję to z całej siły”. Odpowiadał: „Świetnie, Itxu, gratulacje; zdałeś matematykę ”. Ale ten dzień nigdy nie nadszedł, nawet z socjalistami. Przeklęci faszyści.
Inną ulubioną zniewagą jest „islamofob”. Po atakach z 11 września i islamistycznych atakach w ostatnich dziesięcioleciach postępowcy wydają się bardziej zaniepokojeni islamofobią niż ofiarami takich ataków. To wyjaśnia, dlaczego lewacy, potępiając konserwatystów jako „islamofobów” za obronę zachodnich wartości, pokoju i wolności, jednocześnie popierają islam, ignorując szowinizm, wieszanie homoseksualistów i maltretowanie kobiet, które niestety są powszechne w całym świecie islamskim. Jakimś cudem mogą nazywać cię „islamofobem” i „seksistą” w tym samym zdaniu. Na przykład w Europie lewica przykleja etykietę „ksenofoby” Europejczykom z biednych dzielnic, którzy protestują przeciwko nielegalnej imigracji wspieranej przez socjaldemokratyczne elity w Brukseli – i lewicowcy wydają ten werdykt ze swoich luksusowych osiedli mieszkaniowych, do których nielegalni imigranci nie mają wstępu.
Kiedy prawica ma władzę, lewica często mówi, że konserwatyści są „niedemokratyczni”. To prawda; wielu konserwatystów nie deifikuje demokracji. W istocie uważamy, że większość może się mylić, a nawet być tyranem. Jednak demokracja jest nadal najskuteczniejszym sposobem uniknięcia wojny domowej i pod tym względem nam się podoba. Kiedy Hillary Clinton chciała obrazić Donalda Trumpa i wywołać poruszenie w mediach, powiedziała, że był „inspiracją dla autorytarnych polityków na całym świecie”. Ale Trump zdobył władzę środkami demokratycznymi i odda ją tą samą drogą. Tego samego nie można powiedzieć o Castro, Chávezie, Mao, Stalinie, Pol Pocie, Kim Jong-unie, Xi Jinpingu i wielu innych idoli dawnych i obecnych czasów, których łączy utożsamianie się z lewicą i całkowite lekceważenie demokracji.
Czasami postępowcy nazywają nas „reakcyjnymi”, ale nie wiem, gdzie jest zniewaga. Nie sądzę, by lewicowa rewolucja poprawiła rodzinę, społeczeństwo lub życie. Nie jesteśmy już wolni ani szczęśliwi. W Europie wskaźniki samobójstw zwiększają się w miarę zbliżania się do krajów o bardziej postępowej polityce. Chętnie jestem reakcyjny, gdy postęp zabija dzieci w łonie matki lub morduje starych ludzi, którzy przeszkadzają, jak w Holandii, kiedy przyszłość jest chińską polityką jednego dziecka, lub kiedy nowoczesną rzeczą jest oszukiwanie dzieci poprzez mówienie im, że nie są ani mężczyznami, ani kobietami, że korkociąg wyrastający pomiędzy ich nogami jest wytworem ich wyobraźni lub że ich pragnienie gry w piłkę nożną jest impulsem seksistowskim. W końcu konserwatysta jest reakcyjny na wszystko, co pogarsza sytuację. W tym sensie reakcyjny, bardziej niż obrazą, jest komplementem.
Kolejną zniewagą, którą kocham i którą często jestem zaszczycany jest „staromodny”. Kilka lat temu napisałem w Hiszpanii esej zatytułowany „Jestem bardziej klasyczny niż sznurówki do butów Jamesa Stewarta”, co sprawiło, że moi postępowi czytelnicy przeżegnali się – lub cokolwiek innego, co robią teraz sekularyści, kiedy są zszokowani, i machają rękami nad swoimi burkami. Sam nie wiem. Napisałem tam trochę szalonych rzeczy… że lubię czesać włosy z przedziałkiem, że nie lubię inteligentnych urządzeń, że wolę klasyczne krawaty od oślepiająco krzykliwych i że nienawidzę większości filmów nakręconych po 1940 roku. Wielu moich czytelników próbowało mnie obrazić, nazywając mnie „staromodnym”! I to sprawiło, że poczułem się świetnie. Stare są Kaplica Sykstyńska, Burgundia, Don Kichot, filmy Johna Forda, Cadillac Eldorado i Wielki Kanion. Stare są piękno, śmiech i dobre maniery. Dla tych wszystkich rzeczy z radością jestem staromodny.
Cieszę się, że jestem konserwatywny, że jestem związany z tymi wszystkimi rzeczami i że jestem uznany za godnego wszystkich zniewag, które lewica chce mi rzucić. Zwłaszcza gdy myślę, że alternatywą dla mojej staroświeckiej Donny Reed może być współczesna Nancy Pelosi.
Źródło: Itxu Díaz/National Review