Im dłużej produkcja jest ograniczona, tym większa będzie strata gospodarcza. Z tego powodu pilnie powinno się znosić ograniczenia. Jednak jeśli zrobi się to zbyt wcześnie, ryzyko konieczności ponownego wprowadzenia ograniczeń jest ogromne, a ich wcześniejsze pozytywne efekty pójdą na marne.
Badanie obejmowało dwie opcje:
- krótkoterminową kontrolę epidemii, w celu utrzymania liczby zakażeń w ustalonych granicach
- długoterminową kontrolę, która ma na celu powstrzymanie epidemii.
Jeśli chodzi o koszty, uwzględniono kilka czynników: liczbę zgonów, przepracowanych godziny, koszty opieki zdrowotnej i koszty wprowadzenia ograniczeń związanych z przemieszczaniem się.
Okazało się, że najlepszą opcją ekonomiczną i polityczną jest ustalenie priorytetów w perspektywie długoterminowej, co oznacza dłuższe ograniczenia, dopóki wirus nie będzie już stanowić zagrożenia, a powrót do normalnego funkcjonowania będzie bezpieczny i pewny.
Ten sam dylemat pojawia się obecnie w przypadku UE. Czy powinniśmy stawić czoła kryzysowi, dążąc do osiągnięcia wzrostu gospodarczego w poszczególnych krajach, czy w całej Unii Europejskiej? Tutaj czynnik czasu jest kluczowy, niezależnie od tego, czy dany kraj znajduje się na północy, czy na południu Europy. Jeżeli priorytetowo potraktujemy opcję krajową, zarówno polityczną, jak i ekonomiczną, prawdopodobne przyniesie ona pozytywne skutki w krótkim okresie. Na północy Europy sytuacja będzie łatwiejsza niż na południu, które bardziej ucierpiało podczas epidemii (na przykład w Hiszpanii, gdzie deficyt budżetowy w 2019 r. nieco wzrósł). Jednak w dłuższej perspektywie koszty załamania euro są znacznie wyższe, jeśli nie dąży się do globalnego rozwoju gospodarczego. Załamanie euro nie jest konieczne, by pogrążyć się w otchłani kryzysu, wystarczy tylko powtórzyć błędy i opóźnić wprowadzenie rozwiązań, tak jak to się stało podczas kryzysu z 2012 r. Wtedy koszty pod względem społecznym i ekonomicznym będą ogromne.
Kwestia obligacji koronawirusowych lub uwspólnotowienie zadłużenia w Europie uwypukla te same wątpliwości, które pojawiły się podczas kryzysu euro. Czy unia walutowa, zgodnie z jej koncepcją, jest skazana na porażkę, czy też brak postępu w integracji (bankowości, unii fiskalnej, a nawet unii politycznej) jest przyczyną jej niestabilności? Być może właśnie w tym momencie trzeba spojrzeć wstecz i przypomnieć genezę europejskiego projektu, aby zrozumieć jego znaczenie. Polityki gospodarcze mające na celu zubożenie sąsiadów po wielkim kryzysie i dwie wojny światowe były wystarczającym powodem do utworzenia unii krajów, która nie popełniłaby tych samych błędów. Dzisiaj, kiedy znów znajdujemy się na rozdrożu, ważne jest, aby skupić się na perspektywie długoterminowej i zobaczyć wymiar problemu poza planem ekonomicznym.
Obliczenia kosztów finansowania euroobligacji oraz jednostronnych alternatyw finansowania dały znaczący wynik. Niewątpliwie każde uwspólnotowienie długu wiąże się z przeniesieniem bogactwa między podmiotami, zwłaszcza zakładając finansowanie powyżej ceny rynkowej dla krajów takich jak Niemcy, a na korzystnych poziomach dla krajów regionu Morza Śródziemnego. Wspólna emisja o wartości pół biliona euro w ciągu dziesięciu lat, ważona udziałem krajowych banków w Europejskim Banku Centralnym, przyniosłaby następujące skutki: średnia stopa procentowa wyniosłaby około 0,4% rocznie, wyraźnie powyżej poziomu finansowania Niemiec, ale niżej niż poziomy w krajach śródziemnomorskich.
Ten wyższy koszt, mierzony krajowym PKB, stanowiłby dla Niemiec koszt w wysokości 0,03% PKB, a dla krajów takich jak Hiszpania czy Włochy korzyść wynosiłaby około 0,05% PKB. Gdybyśmy zmierzyli to w przeliczeniu per capita, koszt dla każdego obywatela niemieckiego wyniósłby około 14 euro, a wpływ dla obywatela hiszpańskiego 7 euro, a włoskiego 20 euro.
Rating takiej emisji byłby na podobnym poziomie jak obecnie we Francji lub Belgii. Mógłby nawet pomóc zmniejszyć presję na oszczędzających i instytucjach finansowych na północy Europy, które od dawna kupują aktywa o ujemnych zwrotach.
Z tych wszystkich powodów można wywnioskować, że odmowa uwspólnotowienia długu przez niektóre kraje nie opiera się głównie na aspektach ekonomicznych, ale raczej politycznych, aby uniknąć precedensu.
Źródło: expansion.com