Myślę, że najlepiej zajrzeć do książki „Duch pracy ludzkiej”, którą Wyszyński wydał tuż u progu swojej biskupiej posługi w 1946 r. Wielu kojarzy Wyszyńskiego jako przedstawiciela lewicy społeczno-gospodarczej. Lektura książki o pracy pokazuje jednak, że w zasadniczych kwestiach Wyszyńskiemu bliżej do ducha kapitalizmu.
Podstawą gospodarki wolnorynkowej jest poszanowanie dla własności prywatnej. Wyszyński przypomina klasyczna naukę Kościoła sięgającą czasów św. Tomasza z Akwinu, która głosi, że wolą Boga było, by dla utrzymania ładu w świecie prawo do własności prywatnej było oddzielone od użytkowania na rzecz dobra wspólnego. Prymas dodaje, że człowiek podejmuje pracę i powinien ją dobrze wykonywać, by miał z czego pomagać innym. Obowiązek jałmużny zakłada posiadanie dóbr materialnych.
Wyszyński nie polemizuje otwarcie z marksizmem w „Duchu ludzkiej pracy”. Tam, gdzie są największe rozbieżności z nauką Kościoła, podkreśla prawidłowe jego nauczanie. Jednym z socjalistycznych mitów było twierdzenie, że praca w socjalizmie stanie się przyjemnością. Idąc za nauczaniem Kościoła, Prymas naucza, że praca jest zawsze związana z trudem i swój odkupieńczy charakter czerpie z planów Bożych dla rozwoju Królestwa Niebieskiego, które ma swój początek na ziemi.
W przeciwieństwie do socjalizmu, który uzależnia człowieka od centralnego planisty, człowiek u Wyszyńskiego jest wolny. Odkrywa Boży porządek w świecie i swoje talenty. Potem angażuje się w świadome działania, by osiągać nadprzyrodzone cele. Wyszyński widzi człowieka jako rozumnego współpracownika Stwórcy, którego celem jest doprowadzenie dzieła stworzenia do końca.
Wyszyński nauczał, że praca nie stoi na przeszkodzie w jego relacji z Bogiem. Człowiek wewnętrznie wolny przez pracę jest w stanie sam siebie kształtować i rozwijać. Życie pokazało, że również w socjalizmie, pomimo że został pozbawiony wolności zewnętrznej. Podstawą życia zewnętrznego jest u Wyszyńskiego życie wewnętrzne. Duchowość pozwala człowiekowi w każdych warunkach kierować swoim życiem i nadać mu sens.
Wyszyński nie wiedział, jak długo potrwa życie w PRL-u. Nie czekał na obalenie rządu. Nauczał, że rozwijanie cnót niezbędnych do dobrego wykonywania pracy prowadzi do świętości tu i teraz. Nie odkładał tego na lepsze czasy.
Nauczanie Prymasa Tysiąclecia jest aktualne również dzisiaj. Nie głosił kazań do przedsiębiorców, ponieważ tych przedsiębiorców w zasadzie nie było, ale z jego nauki jasno wnika, że przedsiębiorca też odkrywa Boże plany w świecie i musi realizować je w taki sposób, by doprowadziły go do życia wiecznego.
Harold Wilson, brytyjskiej polityk i członek Partii Pracy, chwalił się, że lekturę Kapitału Karola Marksa zakończył na drugiej stronie. W biografii Wyszyńskiego dowiadujemy się, że Prymas przeczytał Kapitał trzy razy. Niektóre książki należy czytać z uwagą do samego końca.