Od razu zaznaczę: nie jest moją intencją szukanie dziury w całym, uważam jednak, że w tak poważnych sprawach istotne są konkrety. A tych jest wciąż niewiele. Wiemy jedynie, że Komisja coś zaproponowała. Fakt, że jest to jedna z najważniejszych instytucji w UE, ma swoje znaczenie. Niemniej mówimy o propozycji, nie jest to ostateczna decyzja (ta zresztą nie będzie należała do KE), która w tym czy innym momencie będzie podlegała wykonaniu. Komisja zaproponowała zatem, aby nowe wieloletnie ramy finansowe (WRF) na lata 2021–2027 opiewały na kwotę 1,1 bln euro. Dodatkowo ma zostać uruchomiony fundusz odbudowy, patetycznie nazwany „Nowe pokolenie”, wart 750 mld euro. 500 mld z tej kwoty stanowić mają dotacje, resztę pożyczki z korzystnym oprocentowaniem. Polska miałaby otrzymać łącznie aż 64 mld (z czego niemal 40 mld w formie bezzwrotnej). Brzmi fantastycznie, prawda?
To teraz pora na kilka uwag:
- Zaraz po pojawieniu się francusko-niemieckiej propozycji, która była bazą do przygotowania pakietu KE, z niektórych państw Unii zaczęły płynąć głosy sprzeciwu. Jest niezwykle mało prawdopodobne, aby teraz te głosy umilkły. Przypomnijmy także, że na początku roku nie przyjęto WRF właśnie w związku ze sprzeciwem tzw. oszczędnej czwórki (Austria, Dania, Holandia, Szwecja). Czy teraz, w obliczu tak wielkiego załamania gospodarczego, kraje te będą bardziej skore do okazywania hojności?
- Zgodnie z planem KE zasoby funduszu odbudowy pochodzić mają z kredytów zaciągniętych przez Unię na rynkach finansowych. Będą one podlegać zwrotowi ze środków zebranych od państw członkowskich. W jakiej proporcji poszczególne kraje będą w tym zwrocie partycypować? Skąd pewność, że Polska, która stosunkowo lekko przechodzi kryzys, będzie beneficjentem netto tego funduszu? I co w razie defaultu jednego lub kilku członków Wspólnoty, ktoś przecież będzie musiał spłacić przypadającą na te kraje część długu?
- Unia zapowiada, że dochody z systemu handlu emisjami (ETS) mają zasilać fundusz odbudowy. W konsekwencji oznacza to, że środki te nie będą trafiać już do państw członkowskich. Ile z tych funduszy, które normalnie przypadłyby Polsce, wróci do naszego kraju? Czy bilans będzie dodatni czy ujemny?
- Komisja zapowiedziała wprowadzenie nowych podatków, cyfrowego oraz cła węglowego. Kto będzie nakładał te podatki i według jakich kryteriów uzyskane dochody będą transferowane do państw członkowskich? Czy w długim okresie w interesie Polski jest ewentualne przyznanie Unii Europejskiej prawa do bezpośredniego nakładania danin? To może być bardzo niebezpieczny precedens, sposób na wprowadzenie unii fiskalnej, w ramach której dochodzić będzie do transferów z jednych państw do drugich. Skąd pewność, że więcej otrzymamy, niż wpłacimy? Władztwo podatkowe było do tej pory zarezerwowane dla państw członkowskich, przyznanie go Unii tworzy podstawę do traktowania jej jako quasi-państwa, z własnymi, niezależnymi wpływami.
Sprawa pakietu zaproponowanego przez Komisję wcale nie jest przesądzona, nie ma też pewności, że Polska finalnie na tym skorzysta. Dziwią zatem strzelające korki od szampana, na radość jest zdecydowanie za wcześnie. Lepiej poczekać na konkrety, niż upijać się mrzonkami.