Galerie handlowe były zamknięte, z krótką przerwą, przez piętnaście tygodni. I to pomimo braku dowodów, że dochodzi w nich do zarażania koronawirusem częściej niż w innych miejscach, które działały nieprzerwanie, np. w supermarketach czy w środkach komunikacji.
Cieszymy się z otwarcia galerii. Jak można przypuszczać, wywalczył to głos nie tyle małych sklepików, ile przede wszystkim lobbing dużych „sieciówek” odzieżowych oraz właścicieli samych obiektów na wynajem. Dlatego w szczególny sposób usłyszano głos ich reprezentacji. Podczas, gdy innych organizacji i instytucji przedsiębiorców już się nie słyszy.
Polska Rada Centrów Handlowych (PRCH), reprezentacja całego sektora galerii handlowych, uderzyła przede wszystkim argumentem ekonomicznym. Prognozowała, że straty sklepów i punktów usługowych mogą sięgnąć 30 mld zł. O, to robi wrażenie! Tym bardziej, że do tego dochodzi jeszcze 5 mld zł nieuzyskanych dochodów przez samych wynajmujących.
Prosimy o badania i nazwiska!
Wygląda więc na to, że do decydentów przemawiają bardziej argumenty ekonomiczne niż epidemiologiczne. Tych drugich, opartych na aktualnych i rzetelnych badaniach ryzyka i przypadków zarażeń, zarówno w odniesieniu do galerii, jak i innych branż i sektorów, brak. Brakuje też jasno komunikowanych społeczeństwu efektów lockdownów.
To że epidemia nasilałaby się, gdyby nie zamknięcia konkretnych obszarów życia i gospodarki, wymaga każdorazowo szczegółowego udowodnienia. Na liczbach, w analizach – w podsumowaniach oraz w rzetelnych estymacjach.
Decydenci lubią też zasłaniać się kolegialnością podejmowanych decyzji. Stronią od ujawniania nazwisk poszczególnych „ekspertów” doradzających rządowi. To też powinno się zmienić, bo przypomina praktykę Komunistycznej Partii Chin.
Jedne sektory gospodarki są otwierane, inne – takie jak hotelowy czy restauracyjny i sportowy – z niezrozumiałych powodów pozostają zamknięte. Czy da się pojąć te działania?
Bary, restauracje, hotele i pensjonaty ponoć mogą zostać otwarte od połowy marca. A może nawet od maja – jak wcześniej sugerował szef PFR? Jednak do tego czasu wiele z nich upadnie i nigdy się już nie podniesie lub zostaną wrogo przejęte. Natomiast sieciowe dyskonty, gdzie ludzie także się gromadzą, pozostają cały czas otwarte i maksymalizują zyski.
„Zwijanie” klasy średniej?
Nie można dopatrzyć się logiki działań rządu, nawet w obrębie samych sektorów usługowych. Salony tatuażu, gabinety kosmetyczne i fryzjerzy pozostają otwarci. Ale solaria i siłownie – już nie. Czy w nich zabójczy wirus działa w jakiś inny, szczególny sposób?
Przy braku pełnej transparentności w zamykaniu branż i firm, ale też i w ich otwieraniu, narzucają się pytania o stopień przestrzegania przez decydentów konstytucyjnej zasady równości firm wobec prawa. A także o możliwość faworyzowania dużych przedsiębiorstw, w tym zagranicznych sieci, kosztem będących w coraz bardziej dramatycznym położeniu polskich małych i średnich przedsiębiorstw.
Badanie z listopada 2020 r.