Rzeczywiście, nową elitę ekonomiczną trzeba przebudować od nowa. Co do tego pełna zgoda. Pandemia koronawirusa – paradoksalnie – może się temu przysłużyć. Jednak by tak się stało, trzeba radykalnie zmienić regulacje gospodarcze i podatkowe oraz podejście państwa do przedsiębiorców.
Dlaczego to takie ważne? Od ponad 30 lat za ekonomiczną elitę w naszym kraju uchodzi wąska grupa osób, która zbiła majątki w nie do końca jasnych okolicznościach w czasie tzw. transformacji ustrojowej i której powiązania z byłymi peerelowskimi służbami i poprzednim systemem są tajemnicą poliszynela. To oczywiście efekt rozwiązań systemowych, które przyjęto na przełomie lat 80. i 90. i których konsekwencje odczuwamy do dziś. To właśnie ta wąska grupa zabiera najczęściej głos w ważnych dla gospodarki sprawach, uchodząc za ekspertów i reprezentantów całego środowiska przedsiębiorców. Ci ludzie byli i nadal chcą być współtwórcami systemu.
Nową elitą gospodarczą powinni być niezależni finansowo polscy przedsiębiorcy. Ludzie, którzy doszli do obecnych pozycji uporem, wytrwałością, odpowiedzialnością oraz siłą charakteru i odwagą. Ludzie, którzy dzięki własnej, ciężkiej pracy, zaradności, ambicji i pomysłowości, ale co bardzo istotne – uczciwości i często intuicyjnemu wyczuwaniu potrzeb społecznych – osiągają sukces. Tacy ludzie codziennie obarczeni są ponoszeniem ciągłego ryzyka prowadzenia działalności, odpowiedzialnością za swoich pracowników, nieustanną walką z nieuczciwą konkurencją, a także przeskakiwaniem kłód, jakie rzuca im pod nogi biurokracja. To ci, którzy wywodzą się z – wciąż niedocenianego – sektora MŚP.
Aby jednak mogli w pełni pokazać, na co ich stać, potrzebują odpowiednich warunków. Kryzys związany z koronawirusem to doskonała okazja, by raz jeszcze przyjrzeć się otoczeniu prawno-podatkowemu, w jakim muszą funkcjonować polscy przedsiębiorcy. Tym bardziej że to właśnie od tych przedsiębiorców, od ich kondycji fizycznej, psychicznej i finansowej zależeć będzie, jak szybko Polska wróci do normalności. Po odmrożeniu gospodarki, zamiast skomplikowanych regulacji i wszechobecnej biurokracji, potrzebować będą prostych i przejrzystych rozwiązań. Zamiast obawy, powinni czuć, że państwo ma do nich zaufanie, a relacje administracja – biznes muszą wreszcie być relacjami na zasadach partnerskich. Brak rozwiązań zmierzających w tym właśnie kierunku nie tylko zatrzyma proces budowy nowej elity gospodarczej, ale może być również gwoździem do trumny dla setek tysięcy albo i milionów firm, a co za tym idzie – całej polskiej gospodarki.
I jeszcze jedna, równie ważna kwestia. Od lat kulą u nogi polskiego życia gospodarczego są postępowania sądowe. Łączna długość sporu w sprawach gospodarczych przed polskim wymiarem sprawiedliwości to niemal 30 miesięcy! Tyle trwa skumulowany czas oczekiwania na wyroki sądów poszczególnych instancji. Ile było w Polsce sporów sądowych przedłużanych na wiele lat, które doprowadzały do bankructw i dramatów rodzinnych?
Efektywne sądownictwo to warunek konieczny dobrze funkcjonującej gospodarki. Warto posłuchać przedsiębiorców, którzy nieraz wolą machnąć ręką na rażącą niesprawiedliwość, niż procesować się latami przed sądami, tym bardziej że wynik takiego rozstrzygnięcia jest przecież niepewny. Bez radykalnych i skutecznych zmian poprawiających jakość i efektywność sądownictwa, również trudno mówić o realnych szansach na szybkie zbudowanie nowej, polskiej elity gospodarczej.
Przyszłość i sukces każdej formacji politycznej w kolejnych wyborach będzie niewątpliwie zależał od kondycji gospodarki. O ile do dzisiaj można było mówić, że gospodarka była elementem polityki, o tyle od teraz to gospodarka będzie determinowała sukcesy polityczne. Dlatego potrzebna jest nowa, pewna swojej wartości i odpowiedzialności klasa średnia, budująca przyszłość w partnerskim porozumieniu ze świadomą tego wyzwania klasą polityczną.
Felieton ukazał się w najnowszym numerze tygodnika „Do Rzeczy”