Oczekiwanie na wyrok, nawet w prostej zdawałoby się sprawie, trwa u nas latami. Pierwsza instancja, potem druga i potem znowu pierwsza, gdzie wszystko zaczyna się od nowa. Czas mija, a sprawiedliwości ani widu, ani słychu. To przykra rzeczywistość. Tyle diagnoza. Teraz pora zastanowić się nad lekiem na tę przewlekłą chorobę.
Jedną z propozycji, która padła, jest arbitraż, czyli sądownictwo polubowne. Mówimy tutaj o podmiocie, który nie jest sądem powszechnym, ale jego wyroki mają taką samą moc jak orzeczenie państwowej instancji. Może on orzekać w większości spraw gospodarczych. Strony mogą umówić się, że w razie zaistnienia między nimi sporu, to właśnie sąd polubowny będzie uprawnionym do jego rozstrzygnięcia. Przy czym należy określić, jaki to będzie sąd i w jakich wypadkach ma on prawo do wydawania wyroku w razie zaistnienia konfliktu. Sprawy te reguluje specjalna umowa, w której zainteresowani określają te kwestie.
Takie rozwiązanie daje zaangażowanym stronom określone korzyści. Kluczową cechą sądów arbitrażowych jest to, że zasiadać tam powinni specjaliści z danej dziedziny. Warto przy tym zaznaczyć, że nie muszą to być sami prawnicy, ale mogą być także przedstawiciele innych dziedzin. Można sobie zatem wyobrazić, że znajdą się w jego składzie biegli rewidenci, znawcy zarządzania czy też osoby wyróżniające się wiedzą o danej branży albo sektorze. Innymi słowy sprawa trafić powinna w ręce wysokiej klasy ekspertów. Po drugie mamy prawo oczekiwać, że wyrok zapadnie szybciej niż w sądzie powszechnym, zyskujemy zatem coś bardzo istotnego, a mianowicie czas.
Wadą sądownictwa arbitrażowego są koszty. Najczęściej są one uzależnione od wartości przedmiotu sporu. W grę wchodzą przeważnie kwoty na poziomie kilkudziesięciu/kilkuset tysięcy złotych. A to są stawki dla sporej grupy, szczególnie mniejszych firm nieosiągalne. To sprawia, że o arbitrażu myśli niewielu przedsiębiorców, a nawet jak myśli, to szybko zniechęcają ich podane wyżej sumy. Nie jest jednak tak, że tego problemu nie można rozwiązać. Tutaj zaangażować się powinno państwo, tworząc np. specjalny budżet grantowy, z którego współfinansowane byłby sądy arbitrażowe. Jeśli zatem dana organizacja ma taki sąd lub chce go powołać, wtedy mogłaby się o takie dofinansowanie ubiegać. Część wydatków musiałyby pokryć zainteresowane strony, niemniej przy partycypacji państwa, można by je wydatnie obniżyć.
Myślę, że wskazany wyżej kierunek warto wziąć pod uwagę. Przy odrobinie dobrej woli po stronie środowiska przedsiębiorców oraz instytucji państwowych wypracować można rozwiązanie korzystne i stosunkowe niedrogie. Może przyszła już pora na arbitraż plus? Oby coś się w tym temacie zadziało.