Tutaj ani zwycięzców, ani pokonanych nie było w pierwszej turze. Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski – najważniejsi pretendenci do boju o najwyższą stawkę otrzymali mniej więcej po tyle głosów, ile dawały im sondaże.
Choć w PiS wielu zaskoczonych było tym wynikiem – że Andrzej Duda jednak nie przebił bariery 50 proc., a spora grupa w obozie rządzących właśnie takiego wyniku się spodziewała. Urzędujący prezydent ostatecznie uzyskał 43,5 proc. poparcia a Rafał Trzaskowski – 30,46.
– Nasze środowisko polityczne jest zadowolone z tego wyniku – mówi nam były marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Dopytywany, czy jednak nie ma poczucia niedosytu, bo sondaże szacowały wynik prezydenta Dudy na 46-47 proc. odpowiada: – Żyjemy w świecie wirtualnych sondaży, a trzeba patrzeć na to, co mówią ludzie. Mamy z całej Polski zgłoszenia z prośbami o spotkania z prezydentem Dudą, oni chcą, żeby do nich przyjechał, chcą z nim rozmawiać – mówi Karczewski.
Jak prezydent zamierza zawalczyć o reelekcję? – Po pierwsze, musimy zmobilizować bardziej nasz elektorat, który nie poszedł do urn, po drugie przekonać wyborców kontrkandydatów, aby oddali swe głosy na Andrzeja Dudę – mówi były marszałek. Nie jest tajemnicą, że PiS liczy przede wszystkim na przejęcie głosów wyborców Krzysztofa Bosaka.
Jak zamierza to zrobić? – Przekonać programem i samą postawą pana prezydenta. Program Andrzeja Dudy jest bardzo bliski wyborcom konserwatywnym – dodaje Karczewski.
Także w mobilizacji własnego elektoratu PiS szansy dla Dudy upatruje prof. Norbert Maliszewski, szef Centrum Analiz Strategicznych. – Mobilizacja własnego elektoratu to najważniejszy czynnik – mówi portalowi fpg24.pl prof. Maliszewski. Jak dodaje, są „rezerwy”: to osoby starsze, ludzie z wielkich miast, którzy mają konserwatywne poglądy. Czy prezydent, oczywiście w porozumieniu z rządem, może jeszcze obiecać jakieś wsparcie finansowe Polaków na ostatniej prostej? Nie wiadomo. – To jest pewien problem dla nas. Już 100 mld z tarczy antykryzysowej zostało wydanych, a wygrywa na całej operacji Trzaskowski, który wszedł późno do kampanii w zastępstwie za Małgorzatę Kidawę–Błońską – podsumowuje prof. Maliszewski.
A co po drugiej stronie? Politycy Platformy Obywatelskiej cieszą się z wyniku Trzaskowskiego. Po pierwsze dlatego, że przekroczył 30 proc. To dla nich dobry zwiastun na drugą turę. Ale byliby bardziej pewni wygranej, gdyby Trzaskowski zdobył nieco więcej np. 32-33 proc. w pierwszej turze. Teraz kandydat opozycji musi walczyć.
– Po pierwsze, o elektorat Rafała Trzaskowskiego, czyli tę część, która nie poszła do głosowania. Po drugie, o głosy tych, którzy są najodleglejsi od Andrzeja Dudy – mówi portalowi fpg24.pl wiceszef PO Tomasz Siemoniak. Jak dodaje, wynik Trzaskowskiego jest „ogromnym sukcesem, także osobistym kandydata”.
O kogo musi zabiegać teraz Trzaskowski? – O wyborców Szymona Hołowni, Władysława Kosiniaka–Kamysza, Roberta Biedronia, ale także Krzysztofa Bosaka – wylicza Siemoniak. Jak dodaje, Koalicja Obywatelska chce przekonać tę grupę gwarancją tego, że prezydentura Rafała Trzaskowskiego i wszystko, co on zrobi, będzie zgodne z regułami demokracji. – Musimy ich przekonać, że Rafał Trzaskowski stoi po demokratycznej stronie – zaznacza Siemoniak.
Politycy Platformy zwracają uwagę na pewien fenomen w terenie. Otóż w wielu miastach i gminach niezależni dotąd bądź sympatyzujący z Platformą włodarze: wójtowie, czy burmistrzowie, przez kilka ostatnich tygodni wyraźnie przestawili się na sympatię dla Szymona Hołowni. I Hołowni, a nie Trzaskowskiemu „robili” kampanię.
– Teraz czas usiąść i porozmawiać. Gramy do jednej bramki – mówią nam działacze PO.
Tyle o walce oby kandydatów o głosy wyborców w terenie. Ale już dzisiaj rozpoczynają się zakulisowe rozmowy liderów partii o oficjalne „przekazywanie ” głosów swych wyborców dla finałowej dwójki. Czas pokaże, czy takie, jeśli do nich dojdzie, oświadczenia dla wyborców, okażą się skuteczne.