Co zrobić, żeby ocalić gospodarkę? Dziś jej los już nie leży w rękach przedsiębiorców, ale w ogromnej mierze zależy, tak naprawdę, od rządu i decyzji władz.
Są dwie drogi. Pierwsza to jak najszybciej odmrozić te branże, które zostały zamrożone i porzucić myśl o całkowitym lockdownie. Druga natomiast to wprowadzić takie zmiany w otoczeniu gospodarczym firm, które pozwolą Polakom prowadzić działalność gospodarczą w takich samych warunkach, w jakich działa konkurencja europejska, czyli wprowadzić Dziesiątkę Rzecznika.
No właśnie, co z tą Dziesiątką Rzecznika? Bo przygotowaliście propozycje, które, jak pan mówi, są praktycznie bezkosztowe. I jest jakaś reakcja rządu na nie?
Wicepremier Jarosław Gowin na ostatniej Radzie Przedsiębiorców poparł Dziesiątkę i obiecał, że będzie przekonywał kolegów w rządzie do jej wprowadzenia. Natomiast ten pakiet rozwiązań jest skierowany nie tylko do rządu – on jest propozycją do dyskusji dla całej klasy politycznej. Dziesiątkę Rzecznika dostały wszystkie opcje parlamentarne. Chcemy i będziemy o to apelować, aby na ten temat została przeprowadzona merytoryczna dyskusja. Dyskusja, która będzie całkowicie abstrahować od sporów politycznych. Nie ma już bowiem czasu na to, żeby gospodarka była ofiarą walki politycznej. Dlatego liczymy na to, że nie tylko premier Morawiecki czy wicepremier Gowin, który odpowiada w rządzie za gospodarkę, taką dyskusję przeprowadzą, ale także na to, że włączą się w nią wszystkie ugrupowania parlamentarne. Tylko takim sposobem będziemy w stanie wyjść z kryzysu, który został wywołany covidem. Ale oczywiście ten drugi warunek, o którym mówiłem, czyli nieciągnięcie tej blokady zbyt długo w tej chwili, też musi być spełniony.
A nie myśleliście, żeby zamiast takiego apelu, który przypomina ta Dziesiątka, przygotować konkretne projekty ustaw i zebrać pod nimi odpowiednią liczbę podpisów? Może wówczas przekaz byłby mocniejszy? No i Sejm musiałby się wtedy nimi zająć.
Punkty w tej Dziesiątce są sformułowane w taki sposób, by nie zamykać możliwości ministrom czy posłom znalezienia najlepszych rozwiązań. Na przykład mamy taki punkt, jak skrócenie terminu prowadzenia spraw gospodarczych w sądach do sześciu miesięcy. To w tej chwili termin instruktażowy, który zresztą dzięki pracy pana ministra Ziobry znalazł się w kodeksie, ale jest on tylko instruktażowy. Jakie narzędzia wprowadzić do pracy sądu, żeby ten termin był realny, wie najlepiej Ministerstwo Sprawiedliwości i środowisko sędziowskie. My proponujemy informatyzację jako jedno z takich głównych narzędzi, ale nie chcieliśmy za to środowisko wykonywać całej pracy. Nie chcemy, by był to projekt obcy. I takich punktów niezamkniętych jest w Dziesiątce dużo więcej.
Myśli pan, że dziś jesteśmy w stanie rzeczywiście ponad podziałami politycznymi rozmawiać o gospodarce? Jest to w ogóle realne, patrząc na to, co się od pewnego czasu dzieje na ulicach…
W sferze gospodarczej jest to konieczność. Owszem, opozycja może działać na zasadzie „im gorzej, tym lepiej”, ale to nie jest dobry sposób na działalność polityczną. Kiedy obejmie władzę, będzie miała te same problemy lub gorsze, jeżeli teraz nie wprowadzimy rozwiązań przeciwdziałających kryzysowi. W związku z tym wszystkim nam powinno zależeć, żeby akurat gospodarka została wyłączona ze sporu politycznego. To propozycje, które trzeba przedyskutować. I ja chcę taką dyskusję wywołać.
Mówił pan, że sposobem na to, by ocalić gospodarkę, jest odmrożenie tych branż, które są zamrożone i porzucenie pomysłu o lockdownie. Oczywiście zgadzamy się tutaj w stu procentach. Pytanie tylko, jak przekonać do tego tę część społeczeństwa, która cały czas jest rozhisteryzowana tym, co się dzieje w związku z koronawirusem?
Spokojną i rzeczową dyskusją oraz pokazywaniem skutków blokady. Polska służba zdrowia jest finansowana z budżetu. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, że jak w budżecie zabraknie pieniędzy, to nie będzie ich na nic (na służbę zdrowia przede wszystkim), to trzeba mu to pokazać. Poza tym dzisiaj społeczeństwo jeszcze nie czuje skutków tego kryzysu, bo 140 mld zł, które zostało przekazane do gospodarki wiosną, pozwoliło przenieść substancję firm przez ten trudny okres i ocalić miejsca pracy. Tyle że teraz już nie ma takich pieniędzy. Rząd mówi o 2 mld zł na miesiąc, a to jest kilkanaście razy mniej niż było wiosną. Niestety, za chwilę zaczną się zwolnienia, ludzie będą tracić pracę, a wtedy nastroje społeczne zdecydowanie się zmienią.
Jak ocenia pan ostatnie zmiany podatkowe? Zamach na spółki komandytowe, likwidacja ulgi abolicyjnej… Absolutnie fatalny moment na wprowadzanie takich rozwiązań.
Pomysły, które były przygotowywane przed pandemią, są realizowane w dobie niezwykle trudnej dla całej gospodarki. I co gorsza, padają nowe, jak na przykład sprawa Piątki dla zwierząt. Oczywiście, że to nie jest dobry czas na te wszystkie zmiany. Trzeba w tej chwili zawiesić dalsze obciążenia gospodarki. Jeżeli już nie możemy jej odciążyć, bo potrzebne są pieniądze do budżetu, to nie dociążajmy przedsiębiorców. Bo jaki jest sens najpierw dociskać firmy, żeby teraz zapłaciły więcej, żeby za chwilę wyciągać te pieniądze z budżetu i przekazywać je z powrotem tym firmom? Sensu żadnego w tym nie ma, mam więc nadzieję, że nastąpi odpowiednia refleksja wśród polityków i od takich rzeczy odstąpią.
Jak ich do tego przekonać?
Będziemy rozmawiać. Widać pewien upór, jeśli chodzi na przykład o spółki komandytowe. Jeżeli nie uda nam się przekonać rządzących do rezygnacji z samej tej idei, to chociaż powalczymy o dłuższe, przynajmniej dwuletnie, vacatio legis. Firmy, które wyliczały swoje projekty na podstawie tego, że będą je realizować w postaci spółki komandytowej, muszą te projekty dokończyć. Wywracanie wszystkiego do góry nogami w trakcie ich realizacji to nie jest dobry pomysł i jeden z punktów naszej Dziesiątki mówi właśnie o tym, że zmiany, które powodują nakładanie nowych obowiązków na przedsiębiorców, powinny mieć dłuższe vacatio legis. Na tyle długie, by dało przedsiębiorcom możliwość dostosowania się do zmian prawnych.
Jak wyglądają działania Biura Rzecznika MŚP w czasie pandemii? Jak pomagacie przedsiębiorcom, szczególnie działającym w branżach najbardziej poszkodowanych?
Co ciekawe, od pewnego czasu przestały trafiać do naszego biura wnioski dotyczące podatków. Najprawdopodobniej urzędy skarbowe dostały (i słusznie) taką dyspozycję, żeby w tej chwili nie chodzić na kontrole i nie dobijać przedsiębiorców. Najwięcej wniosków trafia teraz od firm, które zostały wyłączone z pomocy. Tu jest też niesamowicie ważna sprawa – znaleźliśmy już ponad 40 branż, które nie mieszczą się w PKD, jakie zaproponował do pomocy rząd, bo polskie PKD nie pozwala na uszczegółowienie ich działalności. Na przykład sklepiki szkolne czy sklepiki na uczelniach są w PKD wpisane jako „sklepy”. A sklepy poza galeriami działają i rząd ich nie wpisał do grupy przeznaczonej do wsparcia. Tyle tylko, że sklepiki szkolne czy te na uczelniach są zamknięte i nie mają z czego opłacić kosztów stałych. To jeden przykład. Drugi dotyczy agencji reklamowych. Te, które zajmują się reklamowaniem sprzedaży w Internecie, teraz kwitną i żadnej pomocy nie potrzebują. Z kolei takie, które działają wyłącznie w branży konferencyjnej, niestety nie mają żadnego przychodu. I spis tych ponad 40 branż przekazaliśmy Ministerstwu Rozwoju. Mam nadzieję, że ministerstwo znajdzie sposób, aby dać rekompensatę wszystkim, których działalność rząd wprost, bądź pośrednio, zamknął.