Działania resortu rolnictwa z czasów, gdy stery dzierżyli w nim kolejno Krzysztof Jurgiel i Jan Krzysztof Ardanowski okazały się strzałem w dziesiątkę. Chodzi tu o zintensyfikowanie aktywności w zakresie otwierania nowych rynków zbytu dla polskich artykułów rolno-spożywczych. Mowa przede wszystkim o rynkach pozaunijnych, które mogą stanowić alternatywę umożliwiającą dywersyfikację ryzyka generowanego przez realia rynkowe handlu zagranicznego.
Dziś wiele kategorii produktowych dostarczanych przez polskie gospodarstwa – hipotetycznie – mogłoby powetować sobie osłabienie możliwości importowych rynków unijnych zwiększeniem udziału w wartości wolumenu sprzedaży w krajach Azji czy północnej części Afryki.
Ciężka praca popłaca
Nie bez znaczenia pozostaje w tym kontekście akcja Poland tastes good, która miała na celu promowanie polskich artykułów w Tajlandii, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Unii Europejskiej, Senegalu, Malezji i Chinach. Polscy rolnicy, przy wsparciu dedykowanego im ministerstwa oraz Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, brali udział w misjach handlowych, które zaowocowały wymiernymi zwyżkami wskaźników.
Przełożyło się to na wzrost sprzedaży artykułów rolno-spożywczych na rynki pozaunijne, która tylko w pierwszych 10 miesiącach 2020 roku zwiększyła się o 16 procent. Nie bez znaczenia pozostają tu także efektywne starania samych polskich firm, dotyczące otwierania się na kolejne kierunki.
Wciąż jednak to Unia Europejska pozostaje głównym odbiorcą produktów rolnych z naszego kraju.
Optymistyczne dane
W okresie od stycznia do października 2020 roku sprzedaż zagraniczna artykułów rolno-spożywczych z Polski wyniosła 28,3 mld EUR. To wartość wyższa o 1,8 mld EUR niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Wszystko wskazuje zatem na to, że kolejne opublikowane przez Główny Urząd Statystyczny dane przyniosą informację o następnym rekordzie eksportu rolno-spożywczego z Polski. Od czasu naszego wejścia do Unii Europejskiej rokrocznie eksport tych produktów rośnie. Co szczególnie istotne, także saldo wymiany handlowej jest tu dla Polski niezwykle korzystne i w omawianym okresie wyniosło 9,8 mld EUR.
Optymizmem napawać powinien także fakt, że Polacy utrzymali silną pozycję na rynku brytyjskim po brexicie. Do ostatnich dni 2020 roku trwała niepewność względem uzgodnień dotyczących nowego kształtu wymiany handlowej między Unią Europejską a Wielką Brytanią. Wreszcie jednak się udało. Dla Polski miało to kapitalne znaczenie, ponieważ – zaraz po Niemczech – to właśnie Wielka Brytania jest głównym odbiorcą artykułów, które swój początek mają w polskich gospodarstwach. Szczególne znaczenie mają tu produkty mięsne; głównie wołowina, ale i inne kategorie naszych artykułów cieszą się na Wsypach Brytyjskich niesłabnącym od lat zainteresowaniem.
Tylko w roku 2019 Polska wysłała do Wielkiej Brytanii towary rolne o wartości przeszło 2,8 mld EUR, co stanowiło niemal dziesięcioprocentowy udział ogólnego eksportu produktów rolno-spożywczych z naszego kraju. Dziś wiadomo, że mimo opuszczenia Wspólnoty przez Brytyjczyków, wskaźniki te nadal będą rokrocznie tylko wyższe. Dane za 2020 roku każą prognozować, że wartość eksportu na wyspy wyniesie około 3 mld EUR.
Eksport to nie wszystko
Pandemia koronawirusa pokazała jak ważne jest utrzymanie właściwego balansu między handlem zagranicznym a utrzymaniem właściwego zatowarowania na rynku wewnętrznym. Szczególnie pierwsze miesiące pandemii uzmysłowiły, że wysoka i stabilna produkcja żywności jest immanentnym elementem bezpieczeństwa państwa. Problemy z dostępnością licznych grup towarów pojawiały się w niektórych regionach Europy Zachodniej, ale także państwach azjatyckich czy afrykańskich.
Polska zyskała na problemach innych, zwiększając wolumen eksportu do wielu marginalnych dotąd odbiorców, budując podwaliny dalszej ekspansji, nie narażającej jednocześnie rynku wewnętrznego na jakiekolwiek ryzyko.
Dziś rolnicy mogą produkować na przynajmniej dotychczasowym poziomie. Sytuacja ta w każdej chwili może się jednak zmienić. Zagrożenie może nadejść ze strony Komisji Europejskiej, która coraz silniej forsuje założenia Europejskiego Zielonego Ładu. Strategia ta może znacznie ograniczyć potencjał produkcyjny nie tylko Polski, ale także innych państw Unii Europejskiej, oddając mozolnie zdobywane rynki gigantom z Azji oraz obu Ameryk. Nie bez znaczenia pozostają także działania organizacji antyhodowlanych, które wytrwale wywierają presję na ograniczanie funkcjonowania sektora hodowli zwierząt w naszym kraju.