Sławomir Wagner, przewodniczący rady nadzorczej Polskiego Holdingu Ochrony (PHO) oraz długoletni prezes Polskiej Izby Ochrony, mówi – w portalu Pulshr.pl – o gargantuicznych wręcz stratach firm sektora security obsługującego galerie handlowe, obiekty turystyczne, imprezy wystawiennicze itp. Wiele z nich już się po koronakryzysie nie podniesie, a ich marki znikną z rynku na zawsze.
Ogromna szkoda. Szkoda, że nikt nie pomyślał o tym, że gospodarka stanowi system naczyń połączonych. Że uderzenie w jedną branżę (np. hotelową) odbije się także na powiązanych z nią kontraktami przedsiębiorcach. A przecież nie potrzeba tu dużej wyobraźni biznesowej, żeby to rozumieć.
– Lockdown obsługiwanych przez nas branż doprowadził do weryfikowania dotychczasowych kontraktów w kierunku ograniczenia lub wręcz likwidacji ochrony ich obiektów – mówi Sławomir Wagner. – Rozkład strat tych przedsiębiorstw zależy od rodzaju świadczonej usługi i dla jakiej branży są one świadczone – wyjaśnia.
Lista strat
Według PHO, największe straty odnotowały firmy ochraniające galerie handlowe – od 70 do nawet 90 proc. wartości kontraktów. „Oberwali” też potężnie wszyscy świadczący usługi ochrony zamkniętym klubom fitness i siłowniom oraz oczywiście hotelom, restauracjom i kawiarniom. Tu straty są rzędu 60-90 proc. dotychczasowych przychodów.
Uderzenie trafiło też w segment firm tzw. cash processingu, czyli obsługi gotówki w zakresie jej konwojowania i inkasa – straty szacowane są na około 40 proc.
Wagner twierdzi, że wynikają one także z niezrealizowanych kontraktów publicznych. Te były zawierane na mocy ustawy o zamówieniach publicznych, a realizacją usług zajmowały się niewielkie firmy niepodlegające restrykcjom epidemicznym (np. centra logistyczne).
Istotne w tym jest także to, że te straty to nie tylko zniwelowanie „jakichś tam firemek” – to utrata pracy przez setki, jeśli nie tysiące osób, które utrzymywały całe rodziny.
Nie wiadomo, co dalej
Wielu przedsiębiorców z segmentu security nie wierzy w „ozdrowieńcze” skutki ewentualnego zniesienia obostrzeń. Zdają sobie bowiem sprawę z tego, że ewentualne ponowne ograniczenie ich działalności lub ponowne zamknięcie jest bardzo proste i może nastąpić błyskawicznie. Nastawienie przedsiębiorców wynika z braku zaufania do decydentów, a tenże brak zaufania – z dotychczasowych doświadczeń.
Niemniej, związani umowami, nawet w obiektach jeszcze nieotwartych muszą ponosić koszty antyepidemicznych zabiegów higienicznych. To tylko pogłębia ich straty oraz frustrację.
Podobne odczucia oraz dotkliwe zobowiązania są udziałem przedsiębiorców zajmujących się bezpieczeństwem i ochroną zakazanych imprez masowych; także sportowych. Siłą rzeczy baseny, aquaparki i ośrodki sportu oraz turystyki nie chcą płacić za ochronę, albo płacą jak najmniej; same przecież nie wiedzą, jaka będzie ich przyszłość.