Już ponad pięćset opinii do projektu Programu Fundusze Europejskie dla Nowoczesnej Gospodarki (w skrócie: FENG) napłynęło do Ministerstwa Rozwoju. Świetnie! Jak widać zainteresowanie pieniędzmi mającymi tchnąć nowego ducha w polską gospodarkę jest ogromne.
Opinie nadesłały firmy duże, ale i z sektora MŚP, jednostki naukowe, organizacje pracodawców, izby samorządowe i firmy konsultingowe, a nawet osoby prywatne. Urzędnicy obiecali je wszystkie dokładnie przeczytać i zanalizować, wyciągnąć mądre wnioski i pod to układać potem sensowne plany wsparcia.
O co wnioskowano i apelowano?
Jak ujawniła podczas konferencji podsumowującej konsultacje społeczne wiceminister funduszy i polityki regionalnej Małgorzata Jarosińska-Jedynak, zgłoszone przez tzw. stronę społeczną propozycje dotyczyły przede wszystkim umożliwienia aplikowania do poszczególnych modułów realizacji projektów w ramach FENG – bez konieczności realizacji obligatoryjnych modułów B+R czy infrastruktury B+R. Apelowano – całkiem racjonalnie – o rozszerzenie wsparcia tak, żeby mogły korzystać z niego organizacje badawcze, organizacje pozarządowe i parki technologiczne. Być może Doliną Krzemową ani Shenzhen już nie będziemy, lecz postawienie na rozwój rodzimej nauki, która pracowałaby na rzecz przemysłu, to jedno z najważniejszych wyzwań do podjęcia.
Pojawiły się też wnioski o rozszerzenie zakresu wsparcia o „zieloną transformację” przedsiębiorstw. Całkiem niepotrzebnie zresztą. I tak to nastąpi. W skali większej, niż nawet można dziś to sobie wyobrazić.
– Konsultacje społeczne oraz wysłuchania publiczne są dla nas istotną informacją zwrotną jak ulepszyć projekt FENG (…). Jestem przekonana, że dzięki wspólnej pracy stworzymy taki program, który pozwoli nam jak najlepiej zainwestować środki europejskie przeznaczone na rozwój innowacyjności i konkurencyjności polskiej gospodarki – mówi Małgorzata Jarosińska-Jedynak.
Wkrótce odpowiedzi na wszystkie zapytania i uwagi strony społecznej mają zostać opublikowane na rządowej stronie internetowej poświęconej Funduszom Europejskim.
Fundusze wesprą „zielony kurs”
Program FENG ma stać się jednym z głównych źródeł wsparcia realizacji projektów badawczo-rozwojowych, innowacyjnych oraz zwiększających konkurencyjność polskiej gospodarki. Polska otrzyma na niego – bagatela – 8 miliardów euro!
Jakie to konkretnie nowe „wyzwania” stoją przed działającymi w Polsce przedsiębiorstwami i przed gospodarką? Otóż, jak wiemy, jest to obecnie przede wszystkim transformacja klimatyczna, związana z koniecznością ograniczenia emisji CO2 do atmosfery, z upowszechnianiem (także w firmach) rozwiązań dotyczących gospodarki o obiegu zamkniętym, no i naturalnie cyfryzacja. Pieniędzy do wzięcia ze środków UE i okazji do zarobienia na ekologicznym trendzie będzie całe multum. Można spodziewać się, że cała Polska pokryje się wiatrakami, panelami fotowoltaicznymi, spalarniami śmieci i biomasy. Niezależnie od tego, czy to ma w danych okolicznościach sens ekonomiczny, czy daje dodatnią wartość ekologiczną, czy też nie. Pieniądze będą płynąć szerokim strumieniem. OZE staną się jedynie słusznymi i najbardziej intratnymi inwestycjami.
„Zielony kurs” to też „zielone spekulacje”
Nie bądźmy naiwni. „Zielony kurs” i ciągłe straszenie mającą nastąpić katastrofą klimatyczną za sprawą li tylko działalności człowieka, jest na rękę także funduszom spekulacyjnym. Pozwolenia na emisję CO2 osiągnęły już poziom 40,12 euro, przynosząc zyski inwestorom w wysokości ok. 70 procent w ciągu ostatniego roku. Takiego wyniku nie powstydziłoby się złoto i srebro, a nawet spekulacyjny bitcoin.
– Jak wiele baniek cenowych na rynku aktywów, ta nie jest całkowicie irracjonalna. W obliczu sztucznie utrzymywanych na bardzo niskim poziomie stóp procentowych, kapitał szuka najkorzystniejszego miejsca. Moda na ekologię wykreowała modę na inwestowanie w tę dziedzinę. Wędrówka wielkiego kapitału w stronę „zielonych aktywów” to nie tyle poszukiwanie wartości, ale zainteresowanie ich stale rosnącą ceną. Wszystko wskazuje na to, że inwestorzy, mimo błędnego szacunku ryzyka, zupełnie bez opamiętania pompują ten „zielony balon” – pisze Janusz Grobicki w portalu nowyswiat24.com.pl.
Nawet Unia Europejska myśli już o ograniczeniu spekulacji na tym jednym z największych rynków obrotu prawami do emisji dwutlenku węgla. Zdemonizowany świat grożącej nam rychło katastrofy ekologicznej stanowi doskonały grunt i pożywkę dla wzrostu spekulacyjnych fortun i przepuszczania pieniędzy przez różne instytucje i firmy na „jedynie słuszne” inwestycje proekologiczne.
Czy jednak na tym powinna polegać realizacja skądinąd słusznej idei „zrównoważonego rozwoju”? Sami sobie odpowiedzmy na to pytanie.