Czy obecnie mamy do czynienia z rynkiem pracownika, czy pracodawcy to temat na osobną – i zapewne żarliwą – dyskusję. Wnioski zależą głównie od tego o jakiej branży, czy sektorze i o jakich pracownikach mówimy. Ci od wykonywania prostych prac nadal mają (i zapewne jeszcze długo mieć będą) zajęcie – tu podaż na rynku pracy jakoś bilansuje się z popytem. Gorzej jest ze specjalistami. I to w różnych dziedzinach. Ich coraz częściej można tylko „ze świecą szukać”, a gdy już się znajdą, oczekiwania płacowe mają zbliżone do wynagrodzeń powszechnych w krajach zachodnich.
Zwraca też uwagę fakt, że małe i średniej wielkości firmy mają wciąż mało narzędzi do znajdowania pracowników. Tradycyjni „łowcy głów” sprawdzają się najlepiej w przypadku stanowisk menadżerskich – nierzadko tylko w największych korporacjach. Właścicielowi małej, czy średniej firmy jest tym trudniej pozyskać doświadczonych kandydatów do pracy, że „podbierają” ich duże firmy i korporacje, mogące zaoferować im więcej benefitów.
Nie boją się za to o kadry najmłodsi przedsiębiorcy. Przede wszystkim twórcy start-upów, którzy próbują budować swoje firmy w oparciu o zespoły ludzi już się znających i mających do siebie zaufanie. Tylko 37 proc. przedstawicieli tak zwanego pokolenia Z boi się, że w kolejnych latach nie uda im się skompletować zespołu. Najmniej obaw wyraża pokolenie 20- i 30-latków.
Młodzi są otwarci na innowacje
Według badania Europejskiego Funduszu Leasingowego najmłodsi przedsiębiorcy częściej niż starsi są otwarci na takie innowacje, jak współużytkowanie biur (68 proc. z pokolenia Z i 26 proc. z pokolenia baby boomers) i pracowników (46 proc. „zetek” i 15 proc. baby boomers). W procesach sprzedaży i przy obsłudze klienta młodsi garną się do używania nowoczesnych technologii, podczas gdy starsi przedsiębiorcy wolą zostać przy wypróbowanych metodach pracy. W idealnej firmie szef nie widzi w tym sprzeczności – każdy z pracowników jest kierowany do takich zadań, w których może najefektywniej wykorzystać swoje umiejętności i kompetencje.
– Firmy będą kłaść jeszcze większy nacisk na pracownika. To efekt postępującej automatyzacji wielu procesów, do których obsługi przedsiębiorca potrzebuje dziś jedną maszynę i człowieka, który ją potrafi obsługiwać. Znalezienie i wyszkolenie takiej osoby zajmuje nawet rok, a to oznacza zmianę podejścia – mówi Katarzyna Ruman, dyrektor Departamentu Rozwiązań dla Klienta Korporacyjnego firmy ubezpieczeniowej UNIQA.
Pozyskać, ale i utrzymać pracownika
Nie tylko o rekrutację wyspecjalizowanych pracowników, ale i o ich utrzymanie w perspektywie kolejnych pięciu lat najbardziej obawiają się średniej wielkości firmy. Największe obawy ma przy tym branża produkcyjna. To ona myśli (albo przynajmniej powinna myśleć) o sposobach związania pracownika z firmą. Świadomi wyzwań przyszłości właściciele mniejszych firm wiedzą już, że to przede wszystkim z korporacjami będą walczyć o wartościowych kandydatów do pracy. Muszą więc liczyć się z koniecznością oferowania im – poza zasadniczym wynagrodzeniem – dodatkowych benefitów, by nie poszli do korporacyjnej konkurencji.
Roboty zastąpią ludzi?
Pandemia COVID-19 tylko wzmocniła problemy ze znalezieniem właściwych kandydatów do pracy. Szczególnie widać to obecnie w branży HoReCa. W branży budowlanej trwa nawet wręcz walka o specjalistów. Wydaje się, że nie wynika to tylko z sezonu wakacyjnego. Walka ta w niektórych branżach jest na tyle zaciekła, że powstają już firmy specjalizujące się w wynajmie pracowników. Nie należy mylić ich z agencjami zatrudnienia, oferującymi pracowników do np. pracy na zastępstwo. Te nowe agencje oferują usługi polegające, na przykład, na długotrwałej wymianie pracowników pomiędzy firmami – najczęściej z jednej branży.
Niektórzy upatrują nadziei w cyfryzacji, która będzie się rozwijać i tanieć w miarę upowszechniania się wysokich technologii. Część prac zostanie zautomatyzowanych lub przejmą je roboty czy boty. Warto pamiętać jednak, że do obsługi nowych procesów technologicznych będą potrzebni też nowi ludzie – właśnie tak bardzo poszukiwani specjaliści.