Niektóre media, na przykład „Politico” czy CNBC, trudno podejrzewać o brak umiejętności kojarzenia faktów. Raczej prowadzą celową politykę nagłaśniania tego, co poprawne politycznie – na czele ze świętym obowiązkiem szczepiennym i z przemilczaniem faktów niepasujących do układanki. Tej tworzonej w ramach obowiązującej narracji wielu rządów działających ramię w ramię z Big Pharmą.
Kiedy więc wyżej wywołane do tablicy media piszą, że powodem załamania na amerykańskim rynku pracy jest to, że „większość (pracowników – przyp. red.) prawdopodobnie znalazła lepiej płatne zajęcia”, trąci to fałszem. Tym bardziej, że jednym tchem donoszą, iż sytuacja niespotykanego i nagłego braku pracowników „ma miejsce mimo średniego wzrostu wynagrodzeń w ciągu ostatniego roku o 4,6 proc., a pracowników restauracji o 10 procent” – (więcej: tu ).
Co się stało?
Nie stało się nic, czego nie dałoby się przewidzieć. Z informacji Departamentu Pracy USA wynika, że w sierpniu bieżącego roku ubyło z rynku ok. 4,3 miliona pracowników. Najwięcej, odkąd urząd prowadzi ewidencję. Zagadkę załamania na rynku pracy rozjaśnia… sam Bank Rezerwy Federalnej. W swojej „Beżowej Księdze” FED przyznaje, że gospodarka USA została „osłabiona przez niską podaż pracowników, częściowo z powodu tzw. mandatu na szczepionki”. Inaczej mówiąc – przez wprowadzenie 9 września br. rozporządzenia prezydenta Joe Bidena nakazującego podawanie preparatu antycovidowego w firmach zatrudniających sto lub więcej osób. Przedsiębiorcy mają obowiązek szczepić pracowników lub poddawać ich cotygodniowym testom na COVID-19. Ten obowiązek dotyczy też urzędników państwowych oraz – co w konsekwencji zaczyna być szczególnie dotkliwe – pracowników służby zdrowia.
Nakazowe rozporządzenie prezydenta jest. Tylko ludzie nie chcą się szczepić. Idą na zwolnienia lekarskie. Biorą urlopy bezpłatne lub po prostu zwalniają się z pracy, szukając tzw. nowych wyzwań.
Wszędzie zaczyna brakować rąk do pracy
Niska podaż siły roboczej dotyczy nie tylko branży restauracyjnej – czy szerzej – HoReCa. Rosnącą absencję odnotowują także firmy transportowe i technologiczne oraz wiele innych firm usługowych i produkcyjnych. Niektóre przedsiębiorstwa ograniczają godziny pracy lub produkcję, tak bardzo brakuje im pracowników. „Kwestie związane z opieką nad dziećmi i nakazy szczepień były szeroko przywoływane przez przedsiębiorców jako przyczyniające się do problemu, wraz z nieobecnościami związanymi z COVID-19” – czytamy w cytowanym już wcześniej raporcie FED z 20 października tego roku.
W ostatnim czasie kilka dużych korporacji, w tym większość głównych linii lotniczych i firm opieki medycznej, zaczęło wprowadzać szczepionkowe rozporządzenie Joe Bidena. Nota bene jedna z linii – Southwest Airlines – szybko się z tego wycofała. Przy pasywnej postawie central zawodowych opór szczepieniom postawiły oddolnie tworzone przez pracowników struktury.
Kanadyjski strzał w stopę
W obliczu niedoboru siły roboczej stanęła też Kanada. Przymuszonych groźbą szczepienia odeszło z pracy (z własnej woli lub zwolnionych dyscyplinarnie) już dziesiątki tysięcy pracowników. W Quebec rząd wyznaczył na 15 października br. na termin ostatecznego „wyszczepienia” wszystkich pracowników służby zdrowia. Musiał jednak przesunąć go na połowę listopada, gdyż 22 tysiące pracowników służby zdrowia powiedziało szczepieniom: „nie!”. Już teraz brakuje pielęgniarek i innych pracowników służby zdrowia. Zwolnienie kolejnych dziesiątków tysięcy całkowicie załamałoby opiekę medyczną w kraju. Wygląda jednak na to, że niezaszczepieni nie ustąpią. USA i Kanada zafundowały więc sobie poważny problem. Obyśmy uniknęli stworzenia podobnego w naszym kraju.