Pedro Sanchez uważa, że w sprawie kryzysu energetycznego Bruksela działa opieszale, co ma negatywny wpływ na wyjście z postpandemicznego kryzysu. Z powodu gwałtownego wzrostu cen energii elektrycznej bank BBVA obniżył prognozę wzrostu dla hiszpańskiej gospodarki w 2021 roku o 1,3 pkt: z 6,5 proc. prognozowanych trzy miesiące temu do 5,2 proc. Oznacza to, że Hiszpania straci blisko 16,8 mld euro z powodu wzrostu kosztów energii.
Nic więc dziwnego, że Madryt dąży do wypracowania rozwiązania, dzięki któremu hiszpański rząd będzie mógł samodzielnie wpływać na ceny energii, to znaczy pomijając te obowiązujące w Unii. Jak donosi dziennik „El Pais”, propozycja Sancheza spotkała się ze sprzeciwem dziewięciu największych europejskich gospodarek (m.in. Niemiec, Austrii, Holandii, Irlandii i Finlandii), które wspólnie wyraziły swoją dezaprobatę wobec wszelkich działań mogących wejść w konflikt z dotychczasowymi regułami unijnego rynku gazu i energii elektrycznej.
Tymczasem ceny energii elektrycznej w Hiszpanii wciąż rosną, osiągając w tym tygodniu wartość 215 euro za 1 MWh, co – jak podaje z kolei dziennik „El Mundo” – w ostatnich tygodniach spowodowało, że kilka z najważniejszych firm przemysłowych w Hiszpanii ogłosiło przerwy w pracy, a nawet zagroziło przeniesieniem produkcji do krajów, gdzie jest ona bardziej opłacalna. Innymi słowy, już teraz w obliczu kryzysu energetycznego na Półwyspie Iberyjskim zagrożonych jest około 20 tys. miejsc pracy!
– Hiszpański przemysł energochłonny: metalurgia, hutnictwo żelaza i stali, cementu, chemikaliów, czy ceramiki zawsze ponosił dość wysokie koszty w porównaniu na przykład z Francją czy Niemcami, co zdecydowanie zmniejsza konkurencyjność wytwarzanych przez nas produktów. Ale teraz znajdujemy się „w oku cyklonu”. I tak złą sytuację pogarsza konieczność uiszczania coraz większych opłat za prawo do emisji CO2 – twierdzi na łamach „El Mundo” Andres Barcelo, dyrektor generalny Stowarzyszenia Producentów Stali w Hiszpanii (Unesid).
Coraz więcej osób na Półwyspie Iberyjskim zaczyna zadawać sobie pytanie, czy ta pseudo-eko-polityka Unii Europejskiej sprawi, że niebawem w Hiszpanii (a potem w innych krajach na Starym Kontynencie) zapanują iście egipskie ciemności…