Jakiś czas temu politycy zapowiadali uchwalenie dwóch oddzielnych ustaw o PIT. Jednej dla osób indywidualnych i drugiej dla firm. W zamierzeniu miało to uprościć stosowanie przepisów. Niestety, ten pomysł – jak większość sensownych propozycji – pożył chwilę i umarł w mrokach zapomnienia. Niesłusznie.
Labirynt literowych indeksów
Obowiązujące obecnie przepisy ustawy o podatkach dochodowych są tak zabałaganione, że dla przeciętnego podatnika stały się zupełnie nieczytelne, co niestety najnowsza nowelizacja wynikająca z tzw. Polskiego Ładu tylko pogłębi.
Nie może być zresztą inaczej, skoro dziś ustawa o PIT składa się z setek artykułów o dość egzotycznych oznaczeniach. Coraz więcej artykułów ma bowiem swoje indeksy literowe – i tak np. art. 14 ma już nie tylko ust.1, ale także ustępy od 1a do 1o z indeksem „ja” po drodze. A to wcale nie rekordzista w tej ustawie, bo np. w art. 22 lista ustępów 1 kończy się indeksem „s”. Mamy też takie kwiatki, jak oznaczenie indeksem „ccc”. Sam art. 22 ciągnie się od tego bez indeksu aż do „art. 22p”. Dla art. 23 skończył się z kolei alfabet w „pierwszym przebiegu” stąd obecnie ostatni z art. 23 ma indeks „zf”. Do tego sama lista zwolnień ma około 200 pozycji (tyle różnego rodzajów dochodów jest z PIT wyłączonych), a lista wyłączeń z kosztów podatkowych nie jest bynajmniej krótsza.
Wcale nie lepiej wygląda to w przypadku drugiej ustawy dochodowej, czyli ustawy o CIT. Dlatego najwyższa już pora, aby przepisy te uporządkować tak, aby przepisy stały się czytelne i łatwe w stosowaniu przez ich głównych adresatów – podatników. Nie ma żadnych powodów, by przy okazji nie wrócić do pomysłu rozdzielnia przepisów adresowanych do pracowników najemnych oraz do przedsiębiorców, szczególnie że tych ostatnich mogłaby – i powinna – dotyczyć tylko jedna ustawa.
Firmy powinny być opodatkowane w jednym systemie
System podatkowy, skoro nie może być prosty, a wszystko wskazuje na to, że prostoty nie da się w tym przypadku osiągnąć z uwagi na złożoność zjawisk gospodarczych i społecznych, powinien być przynajmniej czytelny.
Taką czytelność mogłoby zapewnić nie tylko uporządkowanie obecnego bałaganu w przepisach (już chociażby tylko poprzez wprowadzenie prostej, ciągłej numeracji przepisów), ale także poprzez rozdzielenie prostszych z natury rzeczy regulacji dotyczących opodatkowania pracy (ale nie tylko umów o pracę, ale każdej aktywności zawodowej mającej charakter pracy najemnej) od bardziej skomplikowanych przepisów dotyczących działalności gospodarczej.
W przypadku tej ostatniej, mimo różnic dzielących działalności jednoosobowe od działalności dużych firm, można byłoby się pokusić nawet o połączenie tego, co działalności gospodarczej dotyczy dziś w przepisach o PIT i ustawie o CIT. Już dziś bowiem wiele przepisów jest wspólnych i powtórzonych w obydwu ustawach. Można sobie zatem wyobrazić także i taką sytuację, w której uchwalana jest jedna wspólna ustawa o opodatkowaniu działalności gospodarczej, zawierająca przepisy wspólne oraz w kilku rozdziałach przepisy specyficzne dla poszczególnych grup podmiotów gospodarczych, takich jak np. działalność prowadzona jednoosobowo, spółki osobowe, spółki kapitałowe etc.
Zabieg taki sprawiłby, że przepisy stałyby się bardziej czytelne. Mógłby też być wstępem do ujednolicenia zasad opodatkowania działalności gospodarczej niezależnie od tego, w jakiej formie jest ona prowadzona. Obowiązujące dziś zasady niewiele bowiem mają wspólnego ze sprawiedliwością podatkową, skoro ta sama działalność może być w różny sposób opodatkowana w zależności od tego, jaką formę opłacania podatku wybierze przedsiębiorca. To tylko zmusza podatników, do nieustającego zastanawiania się nad tym, czy po kolejnej zmianie przepisów nie powinien przypadkiem takiej formy zmienić lub dokonać też jakichś innych zmian, np. w zakresie formy prowadzonej działalności (tak jak kiedyś wiele spółek z o.o. przekształciło się w bardziej korzystne podatkowo spółki komandytowe).
Nie ma też żadnych (z punktu widzenia sprawiedliwości podatkowej) powodów dla budowania w sferze podatkowej dziwnych przywilejów dla określonych kategorii działalności, tak jak np. Polski Ład robi to w przypadku informatyków, w tym twórców gier. Ci ostatni dobrze sobie radzili na rynku nawet bez tych przywilejów. Trudno zatem znaleźć uzasadnienie dla preferowania tych właśnie firm, tak jak nie do końca zrozumiałe jest głębsze sięganie do kieszeni firm jednoosobowych, przy równoczesnym budowaniu kolejnych przywilejów dla dużych firm z rynku finansowego.
Jeśli nie prosty, niech system będzie przynajmniej czytelny
W przypadku opodatkowania pracy najemnej, osobna ustawa dotycząca tylko takich źródeł dochodów byłaby przede wszystkim stosunkowo prosta, przynajmniej w tej części, która adresowana jest bezpośrednio do podatników. Nie ma się bowiem co spodziewać znaczących uproszczeń w przepisach adresowanych do płatników podatku dochodowego (czyli tych, którzy w imieniu podatnika podatki pobierają i odprowadzają na konto fiskusa). To jednak nie jest aż tak dużym problemem. I tu można by bowiem uczynić przepisy przede wszystkim bardziej czytelnymi.
Najważniejsze jest to, że przepisy stałyby się w ten sposób bardziej przyjazne dla przeciętnego odbiorcy, który nie musiałby już przedzierać się przez setki niedotyczących go przepisów, by znaleźć ten jeden, który właśnie do niego ma zastosowanie.
Przy okazji takiego porządkowania ustaw dochodowych, właściwe byłoby też pomyślenie nad tym, by nieco uprościć język przepisów. Założenie, że przepisy muszą składać się ze zdań wielokrotnie złożonych, zawiłych i napuszonych jest co najmniej wątpliwe, by nie powiedzieć, że wręcz fałszywe. Prosty język – język, którym posługują się adresaci przepisów, jest w tym przypadku nie tylko możliwy do zastosowania, ale także bardzo pożądany. Skoro mnie, jako obywatela, ma dotyczyć jakaś norma, to powinienem móc tę normę zrozumieć.
Takie porządkowanie przepisów pozwoliłoby także na rzecz absolutnie konieczną, czyli ujednolicenie terminologii, którą posługują się przepisy. Z tym – niestety – jest obecnie różnie, czego dobrym przykładem jest wprowadzenie w nowelizacji wynikającej z Polskiego Ładu pojęcia kosztów działalności, podczas gdy obydwie ustawy dochodowe nie znają takiego terminu i posługują się, od początku swojego istnienia, pojęciem kosztów uzyskania przychodów. Chyba że ustawodawca ma w tym przypadku na myśli coś innego. Jeśli tak, to nie za bardzo wytłumaczył, co…