Sonda została przeprowadzona wśród użytkowników Google w Wielkiej Brytanii, USA, Francji i w Niemczech. Wnioski z badania zaprezentowano na niedawnym szczycie zrównoważonego rozwoju pod nazwą Travel Weekly. Warto dodać, że gigant technologiczny był sponsorem tego wydarzenia.
Chcą płacić więcej za przelot?
Czego się tu dowiadujemy? Podobno 82 proc. ankietowanych turystów bierze sobie do serca idee zrównoważonego rozwoju. Jest ich obecnie więcej niż przed pandemią – obwieścił z zadowoleniem Google. Ci ludzie poszukują „bardziej ekologicznych form podróżowania”.
Co należy rozumieć pod „ekologicznymi formami podróżowania”? Coś, co będzie teraz pożądane i upowszechniane w ramach tzw. nowej normalności. Względy ekologiczne będą usprawiedliwiać tłamszenie biznesu turystycznego polegającego na oferowaniu usług turystyki zagranicznej i zwiedzania innych krajów.
Z sondażu Google dowiadujemy się na przykład, że jakoby duża grupa ludzi jest gotowa zapłacić więcej za przelot samolotem. No niemożliwe, są aż tak głupi? Otóż możliwe. Ludzie ci twierdzą, że dlatego są skłonni szerzej uchylić portfela, „by zrównoważyć zły wpływ samolotu na środowisko”.
Czyli co? Latać samolotem na wakacje, zostawiając za sobą szkodliwe efekty spalania mieszanki paliwowej w postaci C02 i smug kondensacyjnych, będą chcieli nadal. Tyle, że drożej. Czy podnoszony przez ekologistów problem zanieczyszczania atmosfery przez statki powietrzne naprawdę zniknie, gdy turyści zapłacą więcej za przeloty?
Nie chodzi o ekologię
Wygląda na to, że respondentom badania Google nie przyszło do głowy, że nie chodzi o żadną ekologię. Chodzi o wyrównanie strat linii lotniczych, jakie ponoszą z tytułu pandemicznego zamieszania, stosowania tzw. paszportów covidowych i sanitaryzmu epidemicznego.
Oczywistą powinno być też rzeczą, że turystyce zadano nowy cios w postaci decyzji Komisji Europejskiej, która zadecydowała o skróceniu ważności paszportu covidowego z 12 do 9 miesięcy. Jeśli ktoś nie przyjmie trzeciej, tzw. dawki przypominającej preparatu szczepionkowego na koronawirusa, nigdzie nie poleci. Chyba, że jest gotowy na test i marnowanie czasu na kwarantannę w kraju docelowym.
Co zatem turyście zostaje? Kamperem lub pod namiot
Podobno też aż 71 proc. ankietowanych jest przekonanych, że firmy z branży turystycznej powinny oferować bardziej przyjazne środowisku formy uprawiania turystyki. Ma to świadczyć tym, że wzrasta tzw. świadomość ekologiczna turystów. Dlatego Google już teraz napomina touroperatorów, by w tym roku inaczej skonstruowali swoją ofertę miejsc noclegowych. Turystyka wyjazdowa do egzotycznych krajów będzie bowiem marnieć, a klienci firm turystycznych powinni zapomnieć o snobowaniu się na pobyt w luksusowym hotelu. Zamiast tego firmy mogą – tak jak w USA – proponować turystykę lokalną, z wykorzystaniem kamperów. Objazdy przyczepami kempingowymi i kamperami są przecież „fajne” i pozwalają zwiedzić kraj. Przy tym są „ekologiczne”, blisko natury i nie wymagają wypełniania oczekiwań związanych z nowymi i coraz ostrzejszymi, epidemicznymi wymogami.
Upowszechniane powinny być zatem pobyty w tzw. alternatywnych miejscach noclegowych. Zakwaterowanie w luksusowym hotelu na egzotycznych wyspach to przecież „obciach” i żaden wyznacznik prestiżu. Za komuny by o tym powiedziano – „burżuazyjny przeżytek”.
Na zamożniejszych czekają teraz kampery. Co jednak , jeśli nie stać kogoś na ich wypożyczenie? Biura turystyczne z pewnością przygotują atrakcyjne wakacje w jurtach, namiotach sferycznych i indiańskich oraz oczywiście w zwykłych namiotach, takich do rozbijania na polach kempingowych. Będzie „ekologicznie” i ku zadowoleniu Google.