Litwa nie ugięła się przed naciskami dyplomatycznymi ze strony Chin, które nie chciały dopuścić do otwarcia oficjalnego biura Tajwanu w nadbałtyckim kraju. Nasi sąsiedzi – biorąc pod uwagę fakt, że chińsko-litewska wymiana handlowa nie osiąga astronomicznych pułapów – do gospodarczych gróźb Pekinu podeszli spokojnie.
Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy Chiny zagroziły embargiem na wszystkie towary, w których znajdują się litewskie komponenty, a mowa o produktach takich potentatów, jak producent opon Continental czy Siemens i Bosch. Nowa „broń” Chińczyków w postaci nacisku na globalne korporacje z pewnością zmusi zarządy firm do opowiedzenia się albo za ogromnym rynkiem Państwa Środka, albo małym państwem nad Bałtykiem. Znając podejście np. naszych zachodnich sąsiadów chociażby do budowy Nord Stream 1 i 2 (wyrażające się słowami Angeli Merkel, iż rurociąg naftowy „to tylko projekt biznesowy”) nietrudno się domyślić, jak może zostać potraktowana Litwa. A to właśnie niemiecki Continental, Siemens i Bosch są czołowymi importerami litewskich komponentów.
W sukurs litewskiemu partnerowi gospodarczemu przyszedł Tajwan, który za sprawą Pekinu jest izolowany na międzynarodowej arenie dyplomatycznej. Tajwan utrzymuje stosunki dyplomatyczne tylko z kilkunastoma krajami świata, z których najbardziej liczącym się jest Watykan. Nietrudno więc się domyślić, że nawiązanie stosunków dyplomatycznych z Litwą ma dla Tajwanu ogromne znaczenie. Dlatego Tajpej zapowiedziało otwarcie funduszu pożyczkowego w wysokości miliarda dolarów i podpisało już z Litwą porozumienie o współpracy gospodarczej w sześciu obszarach: szkolenia specjalistów w zakresie produkcji półprzewodników, rozwoju produkcji półprzewodników, rozwoju biotechnologii, przemysłu satelitarnego, badań naukowych oraz w obszarze finansowym.
UE teoretycznie wsparła politycznie swojego członka, jednak warto pamiętać, że w 1939 r. Francja i Anglia „teoretycznie” wypowiedziały wojnę Niemcom jednak w praktyce… wiadomo. To taka parafraza odnośnie sojuszy.
Na czym polegało wsparcie Litwy ze strony UE? Jeszcze w grudniu wysoki przedstawiciel UE Josep Borrell i wiceprzewodniczący UE Valdis Dombrovskis poinformowali, że UE formalnie wystąpiła z zapytaniem, czy sankcje wobec litewskich firm mają „charakter systemowy”. Bruksela mogła bowiem użyć przeciwko Chinom tzw. instrumentu przeciwdziałania środkom przymusu (anti-coercion instrument – ACI) polegającego na nałożeniu sankcji na kraje wywierające gospodarcze naciski na kraj Wspólnoty. Na papierze jest to piękna zasada „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” – no właśnie… na papierze. W praktyce część krajów UE sugerowała Litwie, by ta wycofała się ze sporu z Chinami.
Realne wsparcie Litwy przyszło natomiast ze strony USA. Litwa podpisała memorandum z EXIM Bank, umożliwiające firmom eksportującym towary i usługi pochodzenia amerykańskiego uzyskiwanie gwarancji bankowych lub pożyczek do 600 mln dolarów. Amerykańskie gwarancje mają wzmocnić współpracę dwustronną z Litwą i chociaż częściowo zrekompensować jej straty poniesione na skutek chińskich sankcji. A te są dotkliwe – 40 procent ankietowanych litewskich przedsiębiorców przyznaje, że ma trudności w wyniku tego konfliktu.
Tajwan już wcześniej zapowiedział, że utworzy fundusz inwestycyjny dla Litwy o wartości 200 milionów dolarów, przeznaczony na inwestycje w litewski przemysł. W ciągu najbliższych miesięcy okaże się też, czy Tajwan zdecyduje się zainwestować w fabrykę półprzewodników na Litwie, a nie trzeba dodawać, że półprzewodniki są dla dzisiejszego świata niczym woda na pustyni, przy czym najwięcej tej „wody” jest w Chinach.
Pamiętam słowa wypowiedziane przez człowieka znającego chińskich inwestorów: „W Polsce często myśli się o gospodarce w perspektywie czasowej do następnych wyborów, w Europie w perspektywie kilkudziesięciu lat, a w Chinach – na sto lat do przodu”.
Gołym okiem widać, że ChRL – światowy potentat gospodarczy zamienia się w światowego żandarma. Jedynym antidotum mogłaby być solidarność gospodarcza – chociażby europejska – ale ta, zwłaszcza po brexicie, wydaje się być mrzonką. Tylko warto się zastanowić, co będzie za sto lat. Chiny z pewnością już taki scenariusz mają.