Wiele wskazuje na to, że globalną gospodarkę czeka kolejny cios. Wszystko za sprawą lockdownu w Szanghaju, który mocno się przedłuża. Konsekwencją mogą być opóźnienia w łańcuchach dostaw, a także podwyższenie kosztów produkcji w niektórych fabrykach.
Lockdown w Szanghaju
Chiny właśnie walczą na swój sposób z rekordami pozytywnych wyników testów. Bardzo twarde reguły sanitarne oraz polityka „zero covid” sprawiają, że niewielki odsetek mieszkańców Szanghaju pracuje. Zdecydowana większość miejsc zatrudnienia jest zamknięta. Mieszkańcy zamknięci są w swoich mieszkaniach, a spora część przebywa w izolatoriach w fatalnych warunkach. W Chinach nie ma możliwości izolacji domowej, a to oznacza, że każdy pozytywny przypadek jest przewożony do izolatorium. Europa właściwie poradziła już sobie z pandemią, w każdym razie na okres letni nie zapowiadane są żadne poważniejsze obostrzenia. Niestety w tym samym czasie w Chinach władze uznały, że lockdown jest jedynym rozwiązaniem. Ludzie pozostali często bez jedzenia, środków do życia. Protesty odbywają się na balkonach, ponieważ obywatele nie mogą opuszczać swoich mieszkań. Zamknięte są nawet sklepy spożywcze i apteki.
Kolejne uderzenie w światową gospodarkę
Szanghaj to centrum biznesowe Chin, co oznacza, że znajduje się tam wiele biur oraz fabryk. Władze zamknęły wiele ośrodków przemysłowych. W niektórych miejscach zatrudnienia pracownicy mieszkają właściwie na stałe i w ten sposób mogą wykonywać swoje obowiązki zawodowe. Działalność wstrzymały takie firmy jak Bosch, Pegatron (montaż iPhone’ów). Przynajmniej połowa niemieckich firm już ucierpiała na problemach z płynnością łańcuchów dostaw. Konsekwencje mogą być bardzo poważne dla całej globalnej gospodarki. Niestety w Chinach władze mogą zrobić praktycznie wszystko, a obywatele i tak nie będą mieli prawnej szansy przeciwstawienia się im.
