W nocy z piątku na sobotę wandale zaatakowali polski Konsulat Generalny w niemieckim Hamburgu. Obrzucili budynek m.in. kamieniami oraz niebieskimi, białymi i czerwonymi farbami. Kolory te są rosyjskimi barwami narodowymi. W ataku nikt nie ucierpiał.
Wokół płonące opony
Atak na Konsulat Generalny RP w Hamburgu w północnych Niemczech nastąpił w sobotę przed godziną 2:30. To mniej więcej wtedy tamtejsza straż pożarna otrzymała wezwanie do budynku stojącego przy ulicy Gründgenstrasse w dzielnicy Steilshoop.
Strażacy mieli problem z dotarciem na miejsce przez rozrzucone wokół płonące opony. Miały one zapewne utrudnić akcję ratowniczą i dojazd policji niemieckiej.
Przy samym budynku służby znalazły kamienie, kostki brukowe, świece dymne i puszki po farbie, którymi sprawcy rzucali w siedzibę konsula. Zniszczenia obejmują kilka wybitych szyb oraz przednia ściana oblana niebieską, białą i czerwoną farbą.
Mężczyźni aresztowani i… wypuszczeni
W związku z atakiem niemiecka policja otoczyła budynek kordonem ochronnym. Zwiększyła także środki do ochrony rezydencji polskiego konsula, który sam prosił o zapewnienie większego bezpieczeństwa.
Krótko po ataku policjanci aresztowali trzech młodych mężczyzn podejrzanych o jego dokonanie. Zostali oni, jednak, wypuszczeni ze względu na brak dowodów.
Wojna na farby
Doniesienia o ataku potwierdziła rzeczniczka ambasady RP w Berlinie, Magdalena Szuber-Zasacka. Stwierdziła ona, że żaden z pracowników i członków obsługi placówki nie odniósł obrażeń. Podkreśliła również, że oficjalnie nie znane są motywy sprawców ataku.
Mimo to niemieckie media piszą, że kolory użyte do ataku wskazują na motywowanie go rosnącym napięciem między Polską a Rosją.
Warto przypomnieć, że ponad tydzień temu podobny atak nastąpił na polską ambasadę w Moskwie. Wandale użyli wtedy wyłącznie czerwonej farby.
Był to odwet za oblanie taką samą, symbolizującą ukraińską krew, farbą rosyjskiego ambasadora w Polsce, Siergieja Andriejewa. Dokonała tego, podczas uroczystości rosyjskiego Dnia Zwycięstwa, Iryna Zemlyana, ukraińska dziennikarka. Musiała ona później uciec z Warszawy.
Mimo, że trwająca „wojna na farby” między Polską a Rosją zaczęła się w Warszawie warto zaznaczyć, że to zwolennicy Putina dokonali aż dwóch ataków na polskie placówki. Atak w Hamburgu był również najbardziej niebezpieczny, ponieważ płonące opony i rzucane kamienie mogły teoretycznie doprowadzić do czyjejś śmierci. Na szczęście tak się nie stało.
W obecnej sytuacji jedynym słusznym działaniem ze strony Polski powinno być wydalenie rosyjskiego ambasadora i dążenie do tego, by nie powtarzały się bezsensowne akty wandalizmu. Nie stanowią one realnej pomocy dla Ukrainy, a jedynie tworzą sytuację jeszcze bardziej napiętą dając argumenty przeciwnikom wspierania naszych broniących się sąsiadów.
Źródła: Polski obserwator.de, PAP, RMF.fm