Trzy największe związki zawodowe wystosowały ultimatum w stosunku do rządu. Żądają 20 proc. podwyżek w budżetówce. To, co grozi państwu, gdy rząd nie spełni ich oczekiwań płacowych jest zatrważające.
Związkowcy z NSZZ” Solidarność”, OPZZ oraz Forum Związków Zawodowych są przerażeni rosnąca inflacją i dlatego chcą podwyżek pensji i to znacznych, bo od razu o 20 proc. Jak wskazują, nie jest to żadna fanaberia urzędników, ale jedynie pokrycie rosnącej inflacji i nic więcej. Jeśli rząd nie spełni ich oczekiwań, dojdzie do nieprawdopodobnego paraliżu państwa. W budżetówce zatrudniony jest prawie co piąty Polak. Aż strach pomyśleć, co może się stać w takim chaosie i przy tak złych nastrojach społecznych.
Paraliż szpitali, szkół i sądów
Jeśli PiS się nie ugnie, grozi nam paraliż państwa. Związkowcy zapowiadają gorące lato, ale też i jesień. Co nam realnie grozi? Z zapowiedzi związkowców wynika, że urzędnicy i pracownicy budżetówki zaprzestaną pracować. Staną zatem szpitale, szkoły, urzędy i sądy. Eksperci są przerażeni tą perspektywą. Nie kryją, że rządzący znaleźli się w fatalnym położeniu. Czego by nie zrobili, to będzie to duży błąd. Jeśli rząd ulegnie i da podwyżki tak wielu ludziom, to przyczyni się to do zwiększenia inflacji, która już i tak jest wysoka i trudna do okiełznania. Z drugiej strony rząd ma obowiązek zapewnić obywatelom łatwy dostęp do usług publicznych. Rząd znalazł się zatem w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Trudno nie odnieść wrażenia, że w dużej mierze z własnej winy.
Ile tak naprawdę zarabiają urzędnicy?
Portal money.pl podaje przykładowe zarobki pracowników budżetówki. To przykłady wzięte z życia, a nie z oficjalnych statystyk. I tak, pan Tomasz, egzekutor skarbowy z 14-letnim stażem pracy, zarabia 4 tys. zł na rękę. Urzędnik by utrzymać rodzinę musi dorabiać jako oficer w WOT.
Urzędniczka skarbówki z Nysy, o której głośno było w mediach, bo chciała dorobić sobie w pizzerii (dyrektor jej na to nie pozwolił, bo nie licowało to z powagą urzędu), zarabia 3 tys. zł na rękę.
Źródło: Money