Wiele z tych absurdów dotyczyło kwestii pandemicznych, inne zawirowań podatkowych, ale niezwykle interesującą kategorią są także absurdalne decyzje podejmowane w myśl zielonej ideologii. Oto kilka najważniejszych szalonych pomysłów, które w mijającym roku spadły na mieszkańców Europy jak grom z jasnego nieba.
Zielony Ład
Może i nie jest to pomysł nowy, ale pierwsze jego konsekwencje Europejczycy zaczęli odczuwać dopiero w 2021 r. O co właściwie chodzi? Otóż Komisja Europejska postanowiła zawalczyć o klimat i środowisko naturalne. Nie o ludzi, bo o nich słowem nie wspominają unijne regulacje. Urzędnicy uznali, że największymi trucicielami na kontynencie są rolnicy, więc należy– dla przykładu – dołożyć regulacji, które skutecznie utrudnią im funkcjonowanie. Unijne plany w mniejszym stopniu uderzają w przemysł, częściowo dotykają też transportu – jedyną w pełni poszkodowaną przez nowe regulacje branżą ma być rolnictwo. Urzędnicy uznali, że wiedzą lepiej od samych gospodarzy, jak ci powinni zajmować się ziemią.
Podjęli zatem decyzję, w myśl której rolników zmuszono do przeznaczenia 25 proc. posiadanego areału na produkcję ekologiczną, znacznie ograniczono im możliwość stosowania środków ochrony roślin oraz zmuszono do obowiązkowego odłogowania. Co ciekawe, unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski (Polak!) stwierdził, że rolnicy w Europie wcale nie ucierpią na nowych regulacjach. No tak, naturalną konsekwencją ograniczania możliwości prowadzenia gospodarstwa musi być przecież zwyżka dochodów rolników. Logiczne?
Urzędnicy twierdzą też, że powstała na rynku luka związana ze zmniejszoną produkcją żywności nie przełoży się na wzrost jej importu do UE. Próżnia na rynku trwać będzie w nieskończoność i nie skusi Amerykanów, Chińczyków czy Brazylijczyków, by szybko ją załatać i zarobić na tym niemałe pieniądze.
Tak narodziły się programy takie jak „Strategia na rzecz Bioróżnorodności”, „Fit for 55”, czy „Od Pola do stołu”, które w najbliższych latach spędzać będą sen z powiek nie tylko rolnikom, ale także konsumentom, którzy to zapłacą cenę – wymierną – za unijne fanaberie.
Koniec Epoki Klatkowej
Od kilku lat aktywiści prozwierzęcy – lub może antyhodowlani – straszyli rolników wprowadzeniem całkowitego zakazu używania klatek w chowie i hodowli zwierząt. Rolnicy śmiali się do rozpuku, wiedząc, że przecież unijni politycy wezmą ich w obronę przed wejściem w życie tak jednoznacznie szkodliwego pomysłu. Bagatelizowali zatem to, co – jak się okazało – stać się musiało.
W lipcu Parlament Europejski wstępnie zaaprobował założenia inicjatywy End of Cages. Jej efektem będzie wyrugowanie klatek z unijnych gospodarstw. To prawdziwa rewolucja w sektorze hodowlanym, bo klatki wykorzystywane są w przypadku niemal każdej gałęzi produkcji zwierzęcej. Ich brak wymusi na rolnikach znaczne zwiększenie kosztów produkcji, które z kolei przełoży się na ceny, za które towary nabywać będą konsumenci. Inicjatywę ochoczo poparli polscy europosłowie (poza europosłami Solidarnej Polski i Krzysztofem Jurgielem), którzy reprezentują kraj o niezwykle silnym na tle innych państw UE sektorze hodowlanym. Mało? Na planowanych zmianach najbardziej ucierpią drobiarze. Co ciekawe polski sektor drobiarski jest unijnym liderem zarówno pod względem produkcji jak i eksportu.
Podatek od mięsa
W październiku Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego, i Bezpieczeństwa Żywności oraz Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi Parlamentu Europejskiego przedstawiły sprawozdanie w sprawie strategii „Od pola do stołu” na rzecz sprawiedliwego, zdrowego i przyjaznego dla środowiska systemu żywnościowego.
Politycy przyznali, że państwa członkowskie UE powinny mieć szersze możliwości różnicowania stawek podatku VAT na artykuły rolno-spożywcze. Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie pewna sugestia poczyniona przez członków komisji, która zawiera się w słowach: „umożliwienie im wyboru zerowej stawki VAT na zdrowe i zrównoważone produkty żywnościowe, takie jak owoce i warzywa, co jest już stosowane w niektórych państwach członkowskich, ale obecnie nie jest możliwe dla wszystkich, oraz wyższej stawki VAT na niezdrową żywność o dużym śladzie środowiskowym”.
Wspomniany ślad węglowy odnosi się w zasadzie wyłącznie – co wyczytać można z wielu wypowiedzi unijnych polityków – do mięsa i innych produktów odzwierzęcych. Dziś VAT na żywność naliczany jest według różnych stawek, ale – gdyby pomysł lansowany pierwotnie przez Sylwię Spurek wszedł w życie – już niedługo może on zostać ujednolicony do poziomu 23 proc.
W Europie zawrzało
Ostatni rok był bodajże najgorętszym w kontekście protestów aktywistów klimatycznych. Kolejny raz wiele miast padło ofiarami blokad Extinction Rebellion, kolejne happeningi organizowali działacze Greenpeace, PETA domagała się wycofania jeździectwa z Igrzysk Olimpijskich i otworzyła sklep z odzieżą, która wykonana była z imitacji ludzkiej skóry, a Jaś Kapela zdążył przyznać, że wilki żywią się „głównie roślinnie”.
Kolejny raz aktywiści odebrali Polakom tysiące zwierząt i kolejny raz służby nic z tym nie zrobiły. Znów to „ekolodzy” decydowali o tym, czy myśliwi przez odstrzał dzików mogli walczyć z pustoszącą hodowle trzody chlewnej epidemią ASF i czy wreszcie będą mogli walczyć z niepokojąco szybko mnożącymi się w Polsce wilkami.
Wszelkie te działania pokazują, że w sprawie kształtowania polityki wciąż więcej od naukowców do powiedzenia mają „specjaliści” pokroju Grety Thunberg i wspomnianego Jasia Kapeli. Przerażające…